Piłka kontra toporek kontra maczeta, moje doświadczenia.

Nóż to narzędzie, noszę je wszędzie
Ramzan Szimanow
Posty: 1834
Rejestracja: czw 27 sty 2022, 10:49
Kontakt:

sob 24 wrz 2022, 16:14

Obrazek
Temat co jakiś czas wraca na grupach dyskusyjnych czy forach dyskusyjnych, tutaj chciałbym to usystematyzować.
Praca zawodowa ok rok temu rzuciła mnie w miejsce gdzie po prostu była konieczność pozyskiwania drewna w celu ogrzania się w zimnych miesiącach. Było nas tam trochę więcej, można było sprawdzić różne podejścia i pomysły w warunkach codzienności a nie dobowego czy nawet ciut dłuższego wypadu w teren.
Do tego specyfika pracy nie pozwalała na zbytnie oddalanie się z miejsca za świeższymi wiatrołomami, suchymi sosenkami itd.

Ale do rzeczy.

Małe, bardzo lekkie toporki sprawdzały się bardzo słabo. Po prostu trzeba było się napocić by przeciąć cokolwiek grubszego jak damski nadgarstek, Cieńsze gałęzie nacinać tak by łatwo można je połamać na mniejsze kawałki przy pomocy leżącej kłody i ciężaru własnego ciała trochę łatwiej. Chyba że były już przesuszone.
Piłka jest chwalona jako dająca najlepszy stosunek wysiłku do ilości pozyskanego drewna.
Zależy tu jednak dużo od twardości drewna, jego wilgotności i rodzaju zębów piły.
Drobne lepiej radzą sobie z suchym i twardym, ale zatykają się w miękkim i wilgotnym.
Z kolei duże zęby są udręką w tym pierwszym.
Bardzo ważne jest też odpowiednie ustawienie ciętego drewna.
By w miarę cięcia gałąź nie kleszczyła ostrza.
Ucinany kawałek powinien "wisieć w powietrzu" tak by w miarę uginania się pod ciężarem w miejscu cięcia wrąb był rozginany a nie ściskany. Dobrze też ciąć pod lekkim kątem w dół by wióry łatwo mogły wypadać.
Łatwość i szybkość pozyskania drewna na opał czy do konstrukcji szałasu z pomocą niewielkiej piłki wydaje się mitem, ale zdecydowanie jest to najbezpieczniejsze rozwiązanie.

Z kolei najwięcej uwagi trzeba posługując się maczetą.
Oczywiście długie, giętkie formy tego narzędzia są w naszym klimacie mało użyteczne.
W tym opracowaniu mam na myśli maczetę w formie doskonale znanego leśnikom tasaka leśnego.
Dość krótką (30-50 cm ostrza), sztywną (min 2 mm grubości, lepiej koło 3 mm) i wykonaną z dobrej stali resorowej.
Porządnie zaostrzona świetnie wcina się w drewno. Oddziela gałęzie od głównego pnia, tnąc na przemian od prawej i lewej by uzyskać trójkątny wrąb (w sumie analogiczna technika jak przy siekierach) dość szybko i sprawnie można przeciąć nawet kłodę grubości męskiego uda. Siekierka zbliżonej, całkowitej masy 500-700 gram stanowiłaby tu udrękę. Nawet jeśli kłoda nie sprężynuje.
Jeśli nie leży "twardo" tylko ma możliwość ugięcia kąt ostrza siekierki jeszcze bardziej utrudnia pracę.
Która w dużym stopniu jest marnowana na tępe uderzenie w drewno zamiast cięcie włókien.
Cięcie rozkładaną piłką stanowiłoby tu pracę wręcz Syzyfową.
Nawet gdyby odcinany kawałek wisiał z jednej strony w powietrzu.
W wadze "lekkiej" tasak leśny wydaje się wypadać najlepiej. Pozwalając szybko i sprawnie pozyskać drewno.
Ciekawa uwaga, parę miesięcy temu uszkodziłem jeden z przyczepów mięśnia dwugłowego ramienia.
Utrudnia mi to dłuższe posługiwanie się piłką do drewna.
Ale nie karczownikiem.

Sytuacja zmienia się diametralnie gdy drewno jest przemarźnięte, lodowy pancerz wręcz odbija ostrze tasaka leśnego.
Piłka czy lekki toporek radzą sobie minimalnie lepiej.
Potrzebne jest solidniejsze narzędzie.
Siekiera z min 700 gramowym, dość wąskim ostrzem, cięższe 1000 gramowe też będzie dobre.
Gorzej że większość takich ma ok 40 cm stylisko które jest po prostu krótkawe.
Nie pozwala na wygodny dwuręczny chwyt.
Do niego potrzeba minimum 50-55 cm drzewca, mi osobiście najlepiej pracuje się ok 60 cm.
Można tu przytoczyć to co pisał Elmer Harry Kreps w "Poradniku Trapera", uważający siekierę za najważniejsze narzędzie przetrwania w dziczy.
Poświęcił jej doborowi obszerny, warty uwagi felieton.
W skrócie preferował ok 900 gramową głownie o dość wąskim ostrzu zaznaczając że wielu zadowala się i 700 gramowymi.
Uzupełnioną o długie, 75-80 cm stylisko z wysokiej jakości hikory.
Nie wiem ile w tym specyfiki kulturowej i nawyku do naszych siekier gospodarskich.
Moim zdaniem tak długie drzewce jest mało poręczne i wymaga przyzwyczajenia, będąc zmęczonym, zaziębionym łatwo nie trafić w to co chcemy uszkadzając siekierę lub nawet gorzej.
Większość ludzi nie ma tego problemu z typowym 60-65 cm drzewcem.

Toporki i siekiery występują obecnie w dwóch głównych odmianach.
Z styliskiem klasycznie osadzonym w uchu żeleźca i z obejmującym głownie.
Pierwsza odmiana występuje z trzonkami drewnianymi lub syntetycznymi, drugie tylko w syntetyku mimo że historycznie są o wiele starsze wywodząc się od tego typu toporków jeszcze kamiennych, stalowe tego typu przetrwały gdzieś do końca XIX by po stu latach wrócić jako nowoczesne opracowanie np firmy Fiskars.
Mają one zasadniczą wadę o której trzeba pamiętać.
Słaby obuch.

Używanie toporka z ostrzem osadzonym w stylisku jako młotka to najprostszy sposób na jego połamanie.
Modele z żeleźcem obejmującym trzonek takiej pracy się nie boją, na przykład przy rozbijaniu większych kłód drewna z pomocą klinów z metalu czy nawet twardszego jak rozbijane drewna.
Dobrze spisuje się też jako klin ostrze lekkiego, starego i uszkodzonego toporka pozbawione styliska.
"Klasyczne" siekiera wymaga dobrego osadzenia klina, najlepiej wbijając od góry specjalną tulejkę kosztującą kilka złotych.
Wyjątek stanowią tu siekiery górnicze osadzane od dołu jak kilof na standardowych trzonkach od tego narzędzia.
Tylko dobrze "siedząca" na trzonku siekiera jest bezpieczna w użyciu.
Improwizowane metody typu moczenie górnej części trzonka w wodzie to tylko półśrodki.
Nie mając jeszcze wprawy w operowaniu siekierą dobrze jest owinąć ok 7 cm styliska poniżej ostrza kawałkiem dętki lub chociaż paroma warstwami taśmy izolacyjnej.
Starsze toporki strażackie miały tam stalowy pasek, w niektórych starszych siekierach gospodarczych można zauważyć taki przyspawany do ucha głowni pod ostrzem i przymocowany do trzonka niewielkim wkrętem do drewna.
Chroni to siekierę przed uszkodzeniem przy nieprecyzyjnym uderzeniu gdzie ostrze mija klocek drewna lub gałąź i stylisko obrywa całą siłą uderzenia.

Przy naprawdę długim bytowaniu, gdy musimy wybierać na opał coraz grubsze bale drewna czy do precyzyjniejszych prac konstrukcyjnych przydatna będzie też solidna, klasyczna piła "moja twoja", ale tu już wchodzimy z wolna w temat głębokiego GWWW lub rekonstrukcji historycznych.
Ogółem, krótki, zwarty karczownik uzupełniony nożem w rodzaju choćby pospolitej mory do dobry zestaw "ostrych krawędzi" na cieplejsze miesiące.
Kiedy jednak pola, lasy ścina mróz nie ma miejsca na kompromisy i musi ustąpić miejsca solidnej siekierze.


Obrazek

Obrazek
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Ostatnio zmieniony ndz 25 wrz 2022, 18:33 przez Ramzan Szimanow, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
1411
Posty: 2564
Rejestracja: ndz 02 wrz 2018, 14:15
Lokalizacja: Śląsk
Kontakt:

ndz 25 wrz 2022, 08:38

Co do Kreppsa i jego podejścia do siekiery, takie miał realia. Takie czasy były, bezmiar dzikiej natury, spore odległości od skupisk ludzkich itd. Obecnie przewaga tak dużej siekiery spotyka się ze współczesnym prawem, małą ilością dzikich terenów (mowa o Polsce) czy obszarem naszej dyskusji a więc działaniem w skrytości aby chronić naszych bliskich. Powrót do realiów jakie opisywał Krepps to jedynie czasy po, gdy wszystko zdziczeje i liczba ludności spadnie znacząco.
Obrazek
Awatar użytkownika
mar_kow
Posty: 498
Rejestracja: wt 21 gru 2021, 08:04
Lokalizacja: Mazury
Kontakt:

ndz 25 wrz 2022, 10:41

Moje doświadczenia w tym zakresie to piła i siekiera...
W zależności od rodzaju "wycieczki" zawsze mam dwa a nawet trzy typy zawartości plecaka. Jeżeli zależy na wadze to zabieram składaną piłę Bahco i nóż RAT-7. 18,5 cm piły zazwyczaj wystarcza aby pociąć drewno na ognisko a nóż żeby "batonować" drewienka.

Obrazek

Jeżeli potrzebuję czegoś większego zabieram składaną piłę Silky BigBoy i małą siekierkę Hultaforsa 0,6kg. Piła 36cm i lekka siekierka już robi robotę. Trzonka nie wymieniałem, ma długość 37 cm.

No i do zadań specjalnych mam Silky Katanaboy i Hultaforsa 0,9kg. Piła 0,5 m a "Hultaj" ma toporzysko własnej produkcji z drewna jesionowego prawie metra.

Do łupania pniaków oczywiście używam Fiskars'a bo to inny rodzaj siekiery. Siekiery Hultafors'a ostatnio sporo podrożały ale to solidny sprzęt z dobrej szwedzkiej stali. Mam też wersję stolarską za kupę kasy której nie warto wydawać bo okazuje się że głowica jest z tej samej serii tylko stosownie obrobiona i wypolerowana. Przy własnych umiejętnościach można za te same pieniądze kupić dwie i samemu obrobić do wersji "premium"...

Kilka starych fotek poniżej:

Obrazek
Obrazek
Broń to narzędzie, to człowiek odpowiada za swoje czyny...
Ramzan Szimanow
Posty: 1834
Rejestracja: czw 27 sty 2022, 10:49
Kontakt:

ndz 25 wrz 2022, 12:28

1411 pisze:
ndz 25 wrz 2022, 08:38
Właśnie, realia.
Jak np ciężka zima blackoutu kiedy trzeba pozyskać drewno opałowe.
Bo zapas skończył się niespodziewanie szybko lub nam go ukradli z pod wiaty pod nieobecność.
Gałęziówka czy inne chrusty już w okolicy wyzbierane i dawno spalone.
Do piły spalinowej nawet jak jest paliwo to niestety odgłos jej silnika niesie się kilometrami.
Zresztą, już pocięte na plastry kłody grube jak chłop w pasie trzeba jeszcze połupać.


No i jeden z gorszych scenariuszy GWWW.
Po ucieczce z swojej kryjówki przed bandą której po prostu nie dalibyśmy rady.
Z swoją rodziną musimy się zagospodarować w jakimś pustostanie czy wręcz szałasie w lesie.
Powiedzmy mamy zawartość schowków, żywność, koce, plandeki itd.
Ale jest już póżny listopad.
W dzień koło zera i wilgoć, deszcze, nocami przymrozki.
A tu trzeba przetrwać do wiosny....
Awatar użytkownika
1411
Posty: 2564
Rejestracja: ndz 02 wrz 2018, 14:15
Lokalizacja: Śląsk
Kontakt:

ndz 25 wrz 2022, 13:53

Trochę schodzimy w temat "wszystko, absolutnie wszystko, może pójść źle". I dobrze, bo nasze rozważania powinny zaznaczać co jakiś czas, że faktycznie tak może byc. Aby czytający spoza naszego hm, kręgu myślenia, nie odniósł mylnego wrażenia że mając to czy tamto, przetrwa. Nawet jeśli potrafi to czy tamto, zawsze może nie przetrwać. Warto to mieć gdzieś z tyłu głowy i brać pod uwagę ale nie zaśmiecać sobie tym myśli na codzień.
Wracając do wizji jaką Ramzan wysnułeś, sytuacja dramatyczna ale skąd w niej siekiera 900 na długim stylisku? Zestaw plecaka ucieczkowego w nią wyposażony? Ukryta w terenie? Czy zmierzasz raczej do sad endu?
Obrazek
Ramzan Szimanow
Posty: 1834
Rejestracja: czw 27 sty 2022, 10:49
Kontakt:

ndz 25 wrz 2022, 15:01

1411 pisze:
ndz 25 wrz 2022, 13:53
Trochę schodzimy w temat "wszystko, absolutnie wszystko, może pójść źle". I dobrze, bo nasze rozważania powinny zaznaczać co jakiś czas, że faktycznie tak może byc. Aby czytający spoza naszego hm, kręgu myślenia, nie odniósł mylnego wrażenia że mając to czy tamto, przetrwa. Nawet jeśli potrafi to czy tamto, zawsze może nie przetrwać. Warto to mieć gdzieś z tyłu głowy i brać pod uwagę ale nie zaśmiecać sobie tym myśli na codzień.
Wracając do wizji jaką Ramzan wysnułeś, sytuacja dramatyczna ale skąd w niej siekiera 900 na długim stylisku? Zestaw plecaka ucieczkowego w nią wyposażony? Ukryta w terenie? Czy zmierzasz raczej do sad endu?
Właśnie 900 mm styliska to ekstremum. Rzeczywiście nie poręczna.
Ale 500-600 mm z kilogramową głownią spokojnie do plecaka przytroczysz tak że nie zawadza w marszu.
Kreps pisał że to narzędzie warunkujące przetrwanie w warunkach jakich pracował jako traper.
Nasze zimowe są niewiele lepsze.
W pracy tego doświadczyłem, mimo że po tych 8 czy 12 godzinach była zmiana warty i człowiek mógł iść w kierunku ciężarówki potem jadącej w kierunku ogrzewanej strażnicy.
Przy wadze zimowego ekwipunku ciężar tej siekiery w stosunku do użyteczności źle nie wypada.
Siekiera kuta, oprawna niezłej jakości takich parametrów nawet przy obecnej inflacji to jakieś 60 pln.
Plus parę złotych za tulejkę do unieruchomienia klina i przesyłka z 10-20pln.
Najzwyklejsza osełka z marketu, ochraniacz ostrza domowej roboty z kawałka skóry lub grubej płachty, stylisko parę razy natrzeć olejem lnianym.
Można po jednej wrzucić do każdego ze swoich schowków w terenie. Koszta nie będą wielkie.
A jest zabezpieczenie na wypadek straty "domowej siekiery"/tej przy plecaku w trakcie ucieczki.
Ramzan Szimanow
Posty: 1834
Rejestracja: czw 27 sty 2022, 10:49
Kontakt:

ndz 25 wrz 2022, 15:13

mar_kow pisze:
ndz 25 wrz 2022, 10:41
Moje doświadczenia w tym zakresie to piła i siekiera...
W zależności od rodzaju "wycieczki" zawsze mam dwa a nawet trzy typy zawartości plecaka. Jeżeli zależy na wadze to zabieram składaną piłę Bahco i nóż RAT-7. 18,5 cm piły zazwyczaj wystarcza aby pociąć drewno na ognisko a nóż żeby "batonować" drewienka.

Jeżeli potrzebuję czegoś większego zabieram składaną piłę Silky BigBoy i małą siekierkę Hultaforsa 0,6kg. Piła 36cm i lekka siekierka już robi robotę. Trzonka nie wymieniałem, ma długość 37 cm.
Jakoś wyleczyłem się z siekierek na krótkim stylisku. Podobnie wszyscy których firma rzuciła w to miejsce na wschodzie Polski.
Najgorzej weryfikuje właśnie zmarźnięte drewno. Czyli okres kiedy najbardziej potrzebujemy opału.
Kiedy jest cieplej wiadomo, można kombinować batonując duży nóż, małą siekierką czy właśnie karczownikiem do którego jakoś przywykłem. Tylko zastępując SFK 50 cięższym cold steel,em jungle machete.
Mam też nową SFK, w końcu muszę dorobić pochwę i sprawdzić ile tu starego sentymentu a ile jej zalet.
Drugie zdjęcie, to przekręcone przez algorytm forum to właśnie wygrzebany z otchłani dysku efekt "pracy" starej SFK której kawałek widać
Awatar użytkownika
1411
Posty: 2564
Rejestracja: ndz 02 wrz 2018, 14:15
Lokalizacja: Śląsk
Kontakt:

ndz 25 wrz 2022, 18:39

W porządku Ramzan, jednak z tego co napisałeś jasno wynika, że operujesz na terenie chwilowo wyłączonym powiedzmy i nasyconym swojakami. Praktycznie nie musisz się martwić o ilość klamotów, jakie masz ze sobą. Zostawienie siekiery gdzieś na trasie (noszenie jej przy plecaku pozostawiam do rozważenia każdemu z osobna) zawczasu, czyli teraz, grozi jej utratą. Normalnie w terenie grasują włóczędzy, eksploratorzy, detektoryści czy inne wolne elektrony, które prędzej czy później natkną się na nasz depozyt (depozyty). Tutaj zapewne BowHunter musiałby swój przypadek opisać.
Obrazek
Ramzan Szimanow
Posty: 1834
Rejestracja: czw 27 sty 2022, 10:49
Kontakt:

ndz 25 wrz 2022, 19:24

1411 pisze:
ndz 25 wrz 2022, 18:39
Normalnie w terenie grasują włóczędzy, eksploratorzy, detektoryści czy inne wolne elektrony, które prędzej czy później natkną się na nasz depozyt (depozyty).
To ryzyko nie do uniknięcia. Są metody typu zakopanie w okolicy schowka starych gwoździ, śrub, kawałków skorodowanych rur instalacji CO itd żeby potencjalny detektorysta dostał w tym miejscu kociokwiku zanim trafi na beczkę. Ale jak zamiast go zniechęcić efekt będzie odwrotny i jednak znajdzie schowek? Tylko zabawa prawdopodobieństwem i gdybanie.

Co do siekiery, na dłuższą metę po prostu warunkuje przetrwanie chłodów. Nie jest droga.
A porównując wagę z rozmiary z alternatywami naprawdę wypada tak źle?
Zwłaszcza że da radę zamarźniętemu drewnu.
Pozyskamy opał najmniejszym nakładem sił z wymienionych opcji.
Awatar użytkownika
BowHunter
Posty: 1150
Rejestracja: pn 17 wrz 2018, 10:52
Lokalizacja: Golub-Dobrzyń (Polska) / Melhus (Norwegia)
Kontakt:

ndz 25 wrz 2022, 19:37

TAK.... No cóż. Miałem przygotowane miejsce w prywatnym lesie, osłonięte jałowcami, zamknięte na klucz i przykryte siatką maskującą. Zakładam, że po prostu kogoś podczas zbierania grzybów ścisła potrzeba, lub po prostu wszedł i natknął się na kontener. Kiedy ja zjawiłem się na miejscu, zauważyłem że nikt nie bawił się z kłódką, tylko wyciął dziurę w ścianie i zabrał wszystko. No ale cóż.

Co do zapytania z tytułu. Ja jestem za rozwiązaniem dobra piła, plus dobry toporek. Piły dźwigam ze sobą dwie. Jedna to składana Husqvarna 200 FO i druga to po prostu brzeszczot (w moim wypadku Fiskars 610 mm, ale Tolsen też dobry był) zwinięty w kociołku. Małą operuję gdy potrzebują szybko coś chlasnąć, a kiedy obozuję używam brzeszczota, do którego kabłąk po prostu improwizuję z jakiegoś drzewca. Maczety nie noszę, bo jestem fanem dużych noży i zawsze mam takowy przy sobie.

Co do plecaka, to zawsze można gdzieś go skitrać, lub nie oddalać się od niego zbytnio (ew pokręcić się chwilę po terenie i sprawdzić czy ktoś się nie kręci). Zawsze jest jakieś ryzyko. Ucieczka (czy marsz) w pojedynkę jest szczególnie ryzykowna, bo już wystarczy grupa trzech osób by skutecznie obrabować jednostkę. No cóż takie realia.
Obrazek
ODPOWIEDZ

Wróć do „Ostrza”