Latarka na dynamo czyli zapas zapasu.
: śr 28 cze 2023, 13:06
Chyba ostatni szczebel "oświetlenia" przed lampami olejowymi, lampionami czy smolnymi szczapkami.
Prosta, nie wymagająca baterii latarka z własnym ładowaniem.
Oczywiście nie będzie miała 10 000 lumenów ale da wystarczające światło by poradzić sobie w ciemnej piwnicy, w gęstym lesie listopadową nocą nie potykać się o własne nogi itd.
Nie tylko jest do zapas na wypadek gdy skończą nam się baterie a ostatni akumulatorek wyzionie ducha, w suchym miejscu latarka na dynamo może leżeć latami i być natychmiast gotowa do użytku gdy będzie akurat potrzebna.
Bez "psikusa" jaki kochają robić sprzęty na baterie o których zapomnieliśmy na dłuższy czas.
Z trzech najpopularniejszy w naszym kraju modeli znam dobrze dwa. Trzeciego, rurowej ręcznej latarki ładowanej przez potrząsanie nie miałem, może ktoś opisze ich wady/zalety.
Pierwsza jest popularna chińska latarka z dwoma/trzema diodami led.
Niewielki akumulator póki jest nowy pozwala po naładowaniu podtrzymać jej pracę nawet przez kilka minut po tym jak przestaniemy wciskać klawisz prądnicy. Teoretycznie pozwala nam to na pracę obydwoma rękoma jeśli położymy latarkę na półce czy pieńku tak byśmy widzieli co robimy.
Niestety dość szybko czas działania na baterii spada do 30 sekund i mniej.
Najgorsze że nie jest to jej największa słabość.
Półprzeźroczysta obudowa pozwala dobrze widzieć tryby mechanizmy, jego "życie wewnętrzne". W tym jak stopniowo wyłamują plastikowe zęby zmniejszając obroty uzyskiwane na prądnicy z pojedynczego wciśnięcia klawisza. W tych które posiadałem nie był to jakiś błyskawiczny proces ale trzeba pamiętać że nie jest to trwały sprzęt.
Z drugiej strony czego oczekiwać za coś z przedziału cenowego 4-10 pln? Można kupić na zapas, ewentualnie starać się płynnie dusić dźwignie ładowania czy rozebrać nową latarkę i pokryć je jakimś smarem który nie powinien wejść w reakcje z plastikiem ale zmniejszy opory trochę wydłużając życie gadżetu.
Godniejsze zaufania są latarki na dynamo pamiętające jeszcze ZSRR i tam produkowane przez kombinat ZIŁ. Chyba na linii produkcyjnej jeszcze wywiezionej z Niemiec w 1945.
Są wyraźniej solidniejsze od "chińczyków" ale przez to ciut szersze i cięższe.
Obudowa to dość mocny, typowy dla sprzętu z tego okresu bakelit.
Z niego wykonana jest część trybów latarki ale trzeba mieć prawdziwego pecha by trafić na taką z wyłamanymi.
Wadą jest niewielki akumulator bezwładnościowy.
Po prostu metalowe kółko które kręcąc się napędza prądnice jeszcze przez kilka sekund po tym jak przestaniemy wciskać klawisz. Drugą jego słaba blokada. Otwiera się w kieszeni ciut zwiększając wielkość latarki ale tu już trochę czepiam się na siłę.
Podobnie, jeśli mamy zamiar intensywniej jej używać można zabezpieczyć gwinty śrub obudowy choćby farbą.
Lubią czasem się odkręcać pod wpływem drgań.
Z bajerów mamy jeszcze w górnej części suwak pozwalający na pewną regulacje rozproszenia słupa światła.
Niewielki prąd generowany przez prądnice sprzyja trwałości żaróweczki. W niektórych zdarza się jeszcze fabryczna.
Która co ciekawe, świeci ona zaskakująco mocnym światłem gdy naciskamy klawisz płynnymi, szybkimi ruchami.
Nie wiem czy komuś udała a się konwersja takiej latarki na diody led ale jeszcze zwiększyłaby potencjał latarki dając trochę lumenów ekstra. Ogółem spotkamy ją w trzech głównych wersjach.
Z dużym kwadratowym odbłyśnikiem, podobnej wielkości okrągłym i będącą chyba jeszcze wierną kopią niemieckiej małym okrągłym. Ta ostatnia daje dość słabe światło i nie ma regulacji jego snopa, jest też przy tym z reguły najdroższa.
Wszystkie wymienione modele mają też wspólną wadę. Ich mechanizm prądnicy wydaje charakterystyczny dźwięk.
Niektórych może irytować, można powiedzieć że w gorszych czasach może stwarzać zagrożenie choć moim zdaniem to drugie nie jest większe niż powodowane nieostrożnym używaniem światła.
W tekście celowo pominąłem "kombajny" z składaną korbą i ładowarką USB jako sprzęt realnie dość rzadki.
Na żywo jeszcze nie widziałem takiego, przypominam sobie jedynie jakiś test w sieci z sprzed paru lat gdzie okazało się że możliwość podładowania współczesnego telefonu komórkowego jest mocno iluzoryczna a stosunek ceny do jakości nieszczególny.
Może teraz są jakieś lepsze modele.
Prosta, nie wymagająca baterii latarka z własnym ładowaniem.
Oczywiście nie będzie miała 10 000 lumenów ale da wystarczające światło by poradzić sobie w ciemnej piwnicy, w gęstym lesie listopadową nocą nie potykać się o własne nogi itd.
Nie tylko jest do zapas na wypadek gdy skończą nam się baterie a ostatni akumulatorek wyzionie ducha, w suchym miejscu latarka na dynamo może leżeć latami i być natychmiast gotowa do użytku gdy będzie akurat potrzebna.
Bez "psikusa" jaki kochają robić sprzęty na baterie o których zapomnieliśmy na dłuższy czas.
Z trzech najpopularniejszy w naszym kraju modeli znam dobrze dwa. Trzeciego, rurowej ręcznej latarki ładowanej przez potrząsanie nie miałem, może ktoś opisze ich wady/zalety.
Pierwsza jest popularna chińska latarka z dwoma/trzema diodami led.
Niewielki akumulator póki jest nowy pozwala po naładowaniu podtrzymać jej pracę nawet przez kilka minut po tym jak przestaniemy wciskać klawisz prądnicy. Teoretycznie pozwala nam to na pracę obydwoma rękoma jeśli położymy latarkę na półce czy pieńku tak byśmy widzieli co robimy.
Niestety dość szybko czas działania na baterii spada do 30 sekund i mniej.
Najgorsze że nie jest to jej największa słabość.
Półprzeźroczysta obudowa pozwala dobrze widzieć tryby mechanizmy, jego "życie wewnętrzne". W tym jak stopniowo wyłamują plastikowe zęby zmniejszając obroty uzyskiwane na prądnicy z pojedynczego wciśnięcia klawisza. W tych które posiadałem nie był to jakiś błyskawiczny proces ale trzeba pamiętać że nie jest to trwały sprzęt.
Z drugiej strony czego oczekiwać za coś z przedziału cenowego 4-10 pln? Można kupić na zapas, ewentualnie starać się płynnie dusić dźwignie ładowania czy rozebrać nową latarkę i pokryć je jakimś smarem który nie powinien wejść w reakcje z plastikiem ale zmniejszy opory trochę wydłużając życie gadżetu.
Godniejsze zaufania są latarki na dynamo pamiętające jeszcze ZSRR i tam produkowane przez kombinat ZIŁ. Chyba na linii produkcyjnej jeszcze wywiezionej z Niemiec w 1945.
Są wyraźniej solidniejsze od "chińczyków" ale przez to ciut szersze i cięższe.
Obudowa to dość mocny, typowy dla sprzętu z tego okresu bakelit.
Z niego wykonana jest część trybów latarki ale trzeba mieć prawdziwego pecha by trafić na taką z wyłamanymi.
Wadą jest niewielki akumulator bezwładnościowy.
Po prostu metalowe kółko które kręcąc się napędza prądnice jeszcze przez kilka sekund po tym jak przestaniemy wciskać klawisz. Drugą jego słaba blokada. Otwiera się w kieszeni ciut zwiększając wielkość latarki ale tu już trochę czepiam się na siłę.
Podobnie, jeśli mamy zamiar intensywniej jej używać można zabezpieczyć gwinty śrub obudowy choćby farbą.
Lubią czasem się odkręcać pod wpływem drgań.
Z bajerów mamy jeszcze w górnej części suwak pozwalający na pewną regulacje rozproszenia słupa światła.
Niewielki prąd generowany przez prądnice sprzyja trwałości żaróweczki. W niektórych zdarza się jeszcze fabryczna.
Która co ciekawe, świeci ona zaskakująco mocnym światłem gdy naciskamy klawisz płynnymi, szybkimi ruchami.
Nie wiem czy komuś udała a się konwersja takiej latarki na diody led ale jeszcze zwiększyłaby potencjał latarki dając trochę lumenów ekstra. Ogółem spotkamy ją w trzech głównych wersjach.
Z dużym kwadratowym odbłyśnikiem, podobnej wielkości okrągłym i będącą chyba jeszcze wierną kopią niemieckiej małym okrągłym. Ta ostatnia daje dość słabe światło i nie ma regulacji jego snopa, jest też przy tym z reguły najdroższa.
Wszystkie wymienione modele mają też wspólną wadę. Ich mechanizm prądnicy wydaje charakterystyczny dźwięk.
Niektórych może irytować, można powiedzieć że w gorszych czasach może stwarzać zagrożenie choć moim zdaniem to drugie nie jest większe niż powodowane nieostrożnym używaniem światła.
W tekście celowo pominąłem "kombajny" z składaną korbą i ładowarką USB jako sprzęt realnie dość rzadki.
Na żywo jeszcze nie widziałem takiego, przypominam sobie jedynie jakiś test w sieci z sprzed paru lat gdzie okazało się że możliwość podładowania współczesnego telefonu komórkowego jest mocno iluzoryczna a stosunek ceny do jakości nieszczególny.
Może teraz są jakieś lepsze modele.