Dojrzewająca polędwica

Pasteryzacja, tyndalizacja, wekowanie, suszenie i co tam jeszcze
West_End
Posty: 261
Rejestracja: pt 18 lut 2022, 21:11
Kontakt:

czw 30 mar 2023, 18:20

Nie wiem czy to wrzucać w ten temat bo moja to nie polędwica a szynka z jelenia ale przy tej metodzie ale z kilkukrotnym zasypem solą i cukrem wyprodukowałem coś na wzór szynki parneńskiej. Efekt bardzo podobny i zajebiscie smakuje 🤩
Tylko ubytek masy masakryczny jak widać na zdjęciach
IMG_20201217_211453_809.jpg
IMG_20201231_234311.jpg
IMG_20210101_013722.jpg
IMG_20201215_201351.jpg
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
BoldFold
Posty: 1429
Rejestracja: pt 07 wrz 2018, 18:14
Lokalizacja: Górny Śląsk
Kontakt:

pt 31 mar 2023, 18:57

Mięso czerwone zawiera około 50% wody, więc tak, można się zdziwić ile zostało po ususzeniu mięsa tradycyjną metodą... Co innego robi przemysł przetwórczy i dlatego ludzie zamiast wcinać skoncentrowane żarcie jedzą jego rozcieńczony erzatz i potem tyją, bo aby uzyskać odpowiednią ilość energii i mikroelementów, witamin muszą zjeść sporo więcej, dlatego lepiej zrobić, lub kupić
lepsze jedzenie-bez dodatków polepszaczy wody itd.

Ale to jeszcze nic; do wyprodukowania 1kg wołowiny potrzeba średnio, bo to się waha około 15 tysięcy litrów wody, niebagatelna ilość.
Zacznij tam, gdzie jesteś.
Użyj tego, co masz.
Zrób wszystko, co tylko chcesz...
SŁAWEK
Posty: 346
Rejestracja: czw 06 gru 2018, 20:53
Lokalizacja: łódzkie
Kontakt:

pt 31 mar 2023, 22:02

Mar, produkujesz w dobrej wierze zdrowy produkt. Smakuje Ci. Super, niech idzie na zdrowie.
Niestety, na zdrowie nie pójdzie. Kupujesz w sklepie ściemę zamiast mięsa. Skoro u podstaw przedsięwzięcia leży fałsz, czego można spodziewać się na finale ?
Nie wiem skąd mięso bierze West. Ubytek wagi z naturalnego (dzikiego) chowu jest za duży. Nie 50 %.
Moje świniaki rosną ok dwóch lat. Ostatni był rekordzistą. Miał wg szacunków rzeźnika ponad 300 kg. Nie mogę i nie chcę ubijać w wadze 120 kg. Znajomy jeden, drugi, trzeci, kumpel, teściu, łowczy, szwagry itd, co kto upitrasi, to się ze mną podzieli (licząc na rewanż). I tak się dzieje. Kiedyś z konieczności ubiłem wieprzka 150 kg to mi został łeb i dudy.
Dostałem od kumpla pasztet z królika plus przepiórki. Dobry był. Tuż po świniobiciu zawiozłem mu trochę mięsa. Po kilku dniach dowiaduję się, że piekarnik im się popsuł. Żona kumpla patrzy przez szybkę i widzi mięso prawie w tych samych gabarytach co włożyła godzinę wcześniej. Piekarnik się popsuł !
Nic się nie popsuło. A jak już, to system dystrybucji mięsa. Nie ma w sklepie tym czy innym "normalnego" mięsa. Każde jest nastrzykiwane fosforem, wodą, białkiem roślinnym, glutenem, mączką mięsno - kostną, odpadowym tłuszczem i innymi wynalazkami. Z jednego kg mięsa wyjściowego robi się dwa kg sklepowego.
Mam kumpli którzy pracują wiele lat w zakładach masarskich w mojej okolicy. Przez litość nie mówię jakich. Pytam każdego z nich co mogę jeść z ich produktów. Bywa różnie. Parówki w każdym z nich absolutnie nie. Kaszanka i czarne w jednym z nich też nie. Dlaczego ? Męczyłem go długo żeby mi powiedział. W jednym zakładzie ubojnia i masarnia. Nie chcę tłumaczyć co i jak, kto wie to wie. W ubojni jest kanał ściekowy do którego spływa co ma spłynąć. Na jego końcu jest studzienka coby wiadro się zmieściło. Z masarni jak do "wilka"potrzebna jest krew, gość przychodzi wiadrem czerpie, wlewa i robi podroby.
Wolę suchy chleb zjeść niż taki wyrób. Brzydliwy jestem.
Lepiej nie wiedzieć co się kupuje i je. Może najlepszym jedzeniem faktycznie będą robale ? Zostaje jeszcze szczaw i mirabelki.
Kumpel pracuje w jednym z zakładów na maszynie która miele kości. Wołowe, wieprzowe są ok. Najgorsze są drobiowe (puste w środku), je..e smród na cały zakład i okolice. Nie chcecie wiedzieć do czego ta mączka jest dodawana. To Wam nie powiem.
Szwagier i jego dwóch synów pracują w zakładzie przygotowującym produkty na karmę dla zwierząt. Mięso po terminie (kilka dni) przydatności, wnętrzności drobiowe, krew z ubojni, wątroby, łapki drobiowe i tego typu rzeczy. Takiego syfu jak dla ludzi tam nie ma.
Wracając do dojrzewającej polędwicy. Szacunek za chęci. Miejcie jednak na uwadze co możecie kupić w sklepie. Rozumiem. Kto mieszkając w mieście może sobie pozwolić na wyhodowanie własnego zwierzaka, a jeść coś trzeba. Już lepiej kupić mięso nawet naszprycowane, samemu je przyrządzić i zjeść niż gotowce jeszcze bardziej napompowane agresywną chemią.
Komu bardzo zależy znajdzie sposób na pozyskanie "normalnego" mięsa. Nie będę podpowiadał rozwiązań. Myśleć proszę.
Awatar użytkownika
mar_kow
Posty: 514
Rejestracja: wt 21 gru 2021, 08:04
Lokalizacja: Mazury
Kontakt:

sob 01 kwie 2023, 09:58

SŁAWEK pisze:
pt 31 mar 2023, 22:02
Mar, produkujesz w dobrej wierze zdrowy produkt. Smakuje Ci. Super, niech idzie na zdrowie.
Niestety, na zdrowie nie pójdzie. Kupujesz w sklepie ściemę zamiast mięsa. Skoro u podstaw przedsięwzięcia leży fałsz, czego można spodziewać się na finale ?
[...]
Moje świniaki rosną ok dwóch lat. Ostatni był rekordzistą. Miał wg szacunków rzeźnika ponad 300 kg. Nie mogę i nie chcę ubijać w wadze 120 kg. [...]
Komu bardzo zależy znajdzie sposób na pozyskanie "normalnego" mięsa. Nie będę podpowiadał rozwiązań. Myśleć proszę.
Tak, zdaję sobie z tego sprawę...
Ojciec kiedyś nigdy nie dodawał żadnej chemii dla prosiaków. Ziemniaki, osypka, pszeniczne plewy, wiosną zbierało się pokrzywy i ostrożeń warzywny popularnie nazywany tam "chrobostem" (piszę "tam" - byłe woj. chełmskie bo od bardzo dawna tam nie mieszkam). Siekało się, dodawało osypkę albo parowane ziarno i prosiaki rosły jak na drożdżach.
Nikt właśnie nie zabijał tucznika - musiał być tłusty. Słonina była bardzo pożądana bo wytopionym tłuszczem zalewało się mięso w słoikach - i do pieca.
Teraz strefa ASF powoduje że nikt nie ryzykuje nawet drobnej hodowli, nawet dla siebie albo jak już, to w bardzo wąskim gronie. Słyszałem że więksi hodowcy mają grupę świń którą karmią normalnie aby później sprzedawać znajomym. Muszę spróbować się "podpiąć"...
Ale mając wybór kupienia "zwykłego" mięsa i zrobienia coś we własnym zakresie a kupienia "gotowca" ociekającego totalnie chemią to jest jakiś kompromis...
Broń to narzędzie, to człowiek odpowiada za swoje czyny...
BoldFold
Posty: 1429
Rejestracja: pt 07 wrz 2018, 18:14
Lokalizacja: Górny Śląsk
Kontakt:

sob 01 kwie 2023, 15:14

No ja bym tu polemizował, z tego co wiem to dziczyzna zawiera więcej wody niż u zwierząt hodowlanych, nawet do 75% w mięsie chudym dzikim, tłuste mięso zawiera mniej wody... Średnio przyjmuje się około 50% wody w mięsie.

Co do chemii to ona jest teraz we wszystkim, od ziarna i ziemniaków i warzyw zaczynając a na słomie i sianie kończąc i spływa do rzek, jezior, mórz i oceanów.
Zacznij tam, gdzie jesteś.
Użyj tego, co masz.
Zrób wszystko, co tylko chcesz...
ODPOWIEDZ

Wróć do „Przetwarzanie”