Witajcie!
Obiecałem na krzykaczu, że wrzucę kilka prostych przepisów, które mogą (ze względu na małą ilość składników) być przygotowane w kryzysowych sytuacjach.
Jest to szalenie prosty przepis na sos pomidorowy (do makaronu, ale oryginalnie podpatrzyłem go z przepisu na pizzę: https://www.youtube.com/watch?v=hyUnGjykNwg).
Jemy go z żoną często, odkąd zacząłem kupować 2,5 kilowe puszki pomidorów San Marzano na Allegro. Jest super smaczny, szybki i stanowi bazę do wariacji, można dodać mięsa, innych przypraw. To zależy od was.
Potrzebujemy:
- Oliwa (może być inny olej, ale to danie włoskie, więc oliwa nadaje się idealnie i dodaje trochę tego charakterystycznego smaku)
- Pomidory z puszki lub samodzielnie wekowane ( bez skórki, w całości lub w kawałkach)
- koncentrat pomidorowy
- cebula (duuużo cebuli)
- kilka ząbków czosnku
- bazylia
- oregano
- płatki czerownej papryki
- sól
- pieprz
- cukier (najlepiej biały, może być brązowy. Kto woli, niech użyje miodu, ale miód zmienia dość znacznie smak potrawy)
- ugotowany świeżo makaron
- pół szklanki wody kluszczanki (po gotowaniu makaronu)
- ser mozzarella. Najlepiej kupowany na wagę w markecie (ma on mniejszą zawartość wody niż świeża w kulkach i lepiej się ciągnie).
Zaczynamy! (pomnijcie proszę, że robię dużą porcję na raz, ze względu na wielką puchę pomidorów.)
Otwieramy puszkę pomidorów (lub kilka, zależnie od gustu i dostępności), przelewamy je do miski. I jak w moim przypadku, pomidory były w całości, więc kruszę ję ręką na kawałki w sam raz na raz. Lubię sos, w którym czuć kawałki pomidorów.
Cebulę kroimy w drobną kostkę (trochę większą niż do tatara). U mnie było jej 11 średnich i małych główek.
Kroimy drobno czosnek.
Rozgrzewamy na szerokiej i głębokiej patelni oliwę. W moim przypadku, to jakieś 7-8 łyżek.
I wrzucamy partiami cebulę na gorący olej oraz pieprz, płatki papryki, sól. I zesmażamy, aż cebula stanie się przeźroczysta i zacznie się karmelizować.
Jak już mamy zeszkloną cebulę, wrzucamy czosnek. Robimy lej w środku i tam go wrzucamy. Na sam koniec, gdyż czosnek łatwo się przypala i wtedy robi się gorzki. Dorzucamy bazylię, oregano. I zesmażamy aż czosnek straci smak surowizny. Potrwa to 2 max 3 minuty.
Na koniec smażenia podkładu dodajemy przecier pomidorowy. I smażymy jakieś 2 minuty, aż dobrze wysmażymy przecier. Nie musimy się bać o czosnek, gdyż zimny przecier zmniejszył temperaturę na patelni i nie grozi nam nagłe przypalenie.
I voila. Nie pozostało nic innego, jak dodać pomidory.
Dodajemy pomidory. Oraz cukier. W moim przypadku 3 łyżki. I czyścimy przy okazji opryskaną lodówkę, aby żona nam jajec nie urwała.
Gdy już nabierze temperatury sos i zacznie bulgotać, wtedy zmniejszamy na mały ogień i pozwalamy się gotować, przez około 20-25 minut. Aż zgęstnieje. Mieszając co kilka minut aby uniknąć przypalenia.
I w ten oto sposób, macie sos, który swą prostotą bije wszystko na łeb. Cebula i czosnek dają treści oraz pysznego aromatu i smaku. Cała ta patelnia u nas zniknie prawdopodobnie we dwa dni.
Można to wsadzić w słoiki, zagotować i trzymać przez tydzień dwa w lodówce, aby był szybki obiad.
Aby skomponować z makaronem robimy tak:
Gotujemy makaron na al dente.
Odgrzewamy porcję sosu na patelni. (ile dusza zapragnie)
Na koniec gotowania makaronu, bierzemy trochę kluszczanki (pół szklanki) i wlewamy do sosu pomidorowego (skrobia zawarta w wodzie sprawi, że sos będzie się bardziej kleił do makaronu).
Wrzucamy makaron do sosu na patelnie i całość grzejemy razem, mieszając często, przez kilka minut.
Wyłączamy, gdy zauważymy, że sos się zredukował i ładnie klei się do makaronu.
Treści dodatkowo dodaje ser mozzarella. Utrzeć na dużych oczkach duuużo sera.
Wrzucamy część na spód talerza. Dodajemy makaron z sosem. Znowu ser. Reszta makaronu. I na wierzch reszta sera.
Pozwalamy, aby talerz postał ze 2-3 minuty, aby temperatura w makaronie i sosie roztopiła ser.
I nie pozostało nic innego, tylko zajadać.
Smacznego!