https://www.facebook.com/10005756260339 ... l/?app=fbl
"Londyn wspaniale pokazuje jak wszystkie bajdurzenia o oddawaniu miast ludziom i zrównoważonym transporcie kończą się tak naprawdę faworyzowaniem bogatych i tworzeniem miast nie do życia.
Otóż zatrzymałem się tutaj tuż za "circular road" wyznaczającą strefę niskiej emisji (ULEZ). Dzielnica typu 30 minut komunikacją do centrum. Espero z założenia miało sobie kilka dni zostać na parkingu.
Centrum Londynu, nawet gdybym zapłacił 70 zł za wjazd do ULEZ, jest sromotnie zakorkowane przez milion zwężeń, ograniczenia, a parkowanie to żart. Tu już oczywiście pierwsza kara za bycie biednym. Po centrum możesz hasać pod warunkiem, że masz nowy, drogi samochód. Nie stać cię? Płać biedaku.
Myślę chuj tam, pojadę tym legendarnym metrem. Fajnie fajnie, trochę syfne, głośne jakby startował Boeing 737, ale rozwinięte i dojeżdża wszędzie. No i tutaj hit.
Stref jest aż 9. Z im dalszej strefy jedziesz do centrum - tym więcej płacisz. Ba. Są specjalne zwiększone stawki w godzinach szczytu. Efekt? 6,40 funta za wycieczkę w dwie strony poza godzinami szczytu za jedną osobę ze strefy 4.
Tymczasem: benzyna na wyspach kosztuje nieco ponad 1,45 za litr, LPG około 1. Czyli bilet na komunikację miejską to równowartość przejechania 40-60 km samochodem po mieście xD
Biorąc pod uwagę, że jest nas dwoje i tyle byłoby w aucie na luzie przejechalibyśmy 80 km za cenę naszych biletów.
Czyli:
1. Londyn skutecznie zniechęcił do jazdy po mieście samochodem waląc po ryju ULEZ(z wyjątkiem bogatych) i zwężeniami
2. Następnie ceny biletów zrobił tak, by biedaki, które nie mają na nieruchomości w centrum płaciły za dojazdy komunikacją więcej niż za jazdę samochodem
3. Hehe jedźcie sobie rowerem (w kraju gdzie pada przez pewnie 80 procent roku)
4. Centrum to zatłoczony, śmierdzący mix skansenu dla turystów i centrum finansowego dla bogatych
5. Londyn to w sumie jedna wielka fabryka, w której mieszkają ci, którzy muszą, bo chcą się dorobić, reszta uciekła na prowincję
6. Profit, miasto oddane LUDZIĄ"