Konieczność zaczynania od podstaw.

Informacje dotyczące zdarzeń na świecie, zagrożenia, sytuacje kryzysowe
Awatar użytkownika
Buła
Posty: 326
Rejestracja: śr 10 lis 2021, 12:49
Kontakt:

sob 12 lis 2022, 00:13

Ramzan Szimanow pisze:
pt 11 lis 2022, 16:56

Czasem człowiek robi skróty myślowe jak właśnie pominięcie oczywistych silnej psychiki, zdrowego rozsądku i sprytu.
Te niestety trzeba hartować i pielęgnować bo współcześnie świat stara się je ludziom odbierać.
U "idealnego konsumenta i biorobota roboczego" są wadami.
Taki ma wykonywać zadania z swojej wyspecjalizowanej działki w wyuczony sposób a zarobione pieniądze wydawać kompulsywnie by PKB rosło a biorobocik nie mógł "akumulować środków produkcji" wspinając się po drabinie społecznej ani nawet stawać się niezależny.
Bardziej niezależny od systemu może też niezależnie myśleć i mniej się boi.
Mniej się bojąc jest trudniej sterowalny.
Kolejne straszne wady!

Co do sprzętu na DS. Więcej funkcjonalnych narzędzi które można nie raz kupić w niewielkich pieniądzach, mniej gadżetów nie było by źle.
Ale każdy ma swoją niszę.
Prowadzący tamtą stronę sam przyznał że majsterkować ani pracować fizycznie nie lubi.
A narzędzia wspomagają dłubanie i tyranie.
Pozornie trzeba być idealnym konsumentem. Nie ma co zwracać na siebie uwagi. Umiejętność ukrycia się i przetrwania w systemie to też prepering. System należy w jego legalnych granicach wykorzystywać do własnych celów. Znajomość prawa (a nie umiejętność czytania aktów) bywa niezwykle przydatna.
BTW, właśnie znalazłem kolejne luki w aktualnie wprowadzanych przepisach - tym razem w limitach kWh na przyszły rok. Bez trudu można mieć dość łatwo 3MWh zamiast 2MWh po starej cenie i to w pełni legalnie :) Druga dziura pozwala uzyskać legalnie 2600kWh/rok poprzez zmianę strony umowy, a trzecia już narusza prawo ale wymaga tylko podpisu bo brakuje elementu kontrolnego :( Pewnie parę osób się skusi :(
Mam wrażenie że coraz głupsi ludzie tworzą te rozwiązania. A wystarczyłoby kilka dodatkowych zdań by było to 100% szczelne. Do tego oberwą mieszkańcy lepszych bloków - wszak punkt poboru na części wspólne i licznik jest na ogół jeden :( Widać to nie jest właściwy elektorat, Ci z energochłonnymi elementami w blokach - windy, wentylacja mechaniczna, oświetlenia garaży, monitoring, podgrzewanie podjazdów itp. Coś wspominałem już o kryzysie ? :/

To już kolejna tegoroczna okazja, poprzednio przytuliłem dodatek węglowy bo zrobiłem korektę deklaracji długo przed oficjalnym wejściem w życie ustawy i poprawki odrzucającej korekty CEEB złożone po 11 sierpnia :)
I znów obserwując innych znajomych eksploitujących legalnie system czuje się malutki strasznie. Ale tak jest lepiej bo motywuje mnie to do rozwoju zamiast osiąść na laurach.
Teraz uważnie obserwuję projekty zmian w UOBiA - w zależności od ostatecznej wersji może być parę zmian które przy odrobinie szczęścia uda się decyzyjnie wyprzedzić i znieść ich negatywne skutki.

Może zostawmy temat DS bo dyskusja ma być na poważnie o ile dobrze zrozumiałem. Ja też nie lubię moknąć na deszczu w lesie z pustym żołądkiem a robiłem to by oswoić się z sytuacją i podchodzić do tego spokojnie. Podobnie jak parę innych rzeczy których zwyczajnie nie lubię i nie umiałem robić. Niezależnie od przyjętych metod przetrwania pewne aspekty są uniwersalne i stanowią absolutne minimum. Działanie w terenie przy złej pogodzie, w stresie, w warunkach znacznego wyczerpania i obciążenia to wszystko są podstawy.
Dziś wiem jakie mam ograniczenia niosąc 45kg osobę kilometrami. Taki ładunek sprawia że z boba wylatuje w zasadzie wszystko - przynajmniej u mnie, bo pakerem jakimś nie jestem, a takie obciążenie wykańcza mnie dość intensywnie. I tu przydaje się uprzednie doświadczenie - nagle gdy nie masz nic, tylko to co w edc i może jakąś folię od deszczu.
Co wyrzucisz z BOB, co zjesz a co wypijesz od razu - warto mieć to przepracowane. Jeszcze raz podkreślę - nie lubię tego ale mimo to robiłem.

Polecam każdemu taki test - o dziwo to nie nogi padają pierwsze tylko ręce. Warto więc pomyśleć jak je odciążyć zanim zrobi się pierwsze 100m. Nawet improwizowana uprząż która przenosi częściowo obciążenie na barki czyni cuda. Coś na kształt wleczonych sań też pomaga. W razie "w" nie ma czasu by wymyślać rozwiązania. Trzeba mieć je przećwiczone w praktyce. Dużo zależy zresztą od stanu niesionej osoby. Długoterminowo trzeba zadbać o kondycję ale pomimo tego może nie starczyć sił, stąd powyższe rozwiązania. Ale odbiegam od tematu.

Zgadzam się w 100% że psychika jest na 1 miejscu we wszelkich przygotowaniach i przetrwaniu. Nic nie jest tak ważne ani wiedza, ani kontakty, ani zapasy czy inne przygotowania. Mimo że sama nie wystarczy to bez niej wszystkie pozostałe elementy tracą w pewnym zakresie na znaczeniu.
bociek.jpg
Nie raz gdy już myślałem że puszczę pawia i nie zrobię ani kroku dalej z tym obciążeniem, tylko siła woli pchała mnie dalej, mimo że logika mówiła że padłem na ziemię kilka godzin wcześniej. Kilkakrotnie znajdowałem się w życiu w sytuacji gdy naprawdę byłem w czarnej d... i zawsze udało mi się przekuć to co przytłaczało w działanie. Nie to że mam zaraz jakąś szalenie silną psychikę tylko nie było innego wyjścia. Każde takie wydarzenie, którego nikomu nie życzę, sprawiło oprócz skutków negatywnych również pozytyw.

Wracając do pierwotnego tematu - jest bardzo ciężko osiągnąć taką specjalizację we wszystkich dziedzinach by odbudować się całkowicie samodzielnie od zera. Tu lepiej mieć przydatne praktyczne umiejętności na wymianę z innymi. Tu lajkowanie na FB nic nie da i cool profil na insta nie pomoże. Większość umiejętności i zawodów będzie wtedy bezwartościowa.
Gdybym dziś miał wybierać od nowa - zostałbym chirurgiem dorabiającym sobie jako lekarz rodzinny. Lekarz i weterynarz to wg mnie najlepsza specjalizacja jaką można mieć przy SHTF. Jesteś od razu cenny dla każdej grupy czy strony konfliktu. Niestety to pełnoetatowe zajęcie. Potem rolnik - bardzo żałuje że nie jestem pełnoetatowym rolnikiem. Ich wiedza i umiejętności będą na wagę złota. Począwszy od produkcji żywności skończywszy na mechanice czy kowalstwie.
Większość pozostałych umiejętności jest możliwa do pozyskania dodatkowo do tych które mamy na co dzień. Można zostać myśliwym, wędkarzem, producentem alkoholu, podstawowym rusznikarzem, domorosłym krawcem, pszczelarzem, radioamatorem, poznać podstawy budowlanki i stolarstwa czy hodowli zwierząt (ale dalej rolnik tu wymiata).
Krzysztof Lis
Posty: 108
Rejestracja: sob 19 lut 2022, 16:36
Kontakt:

sob 12 lis 2022, 23:01

Buła pisze:
pt 11 lis 2022, 14:59
Dlatego właśnie model promowany w DS jest zły. Kup i przetrwaj nie zadziała. [...] Na YT reklamowali że "to uratuje Ci życie" i starczy.
Byłbyś uprzejmy wskazać, na którym konkretnie materiale u nas na kanale albo na blogu pojawiły się takie, albo podobne stwierdzenia?

Że wystarczy coś kupić żeby przetrwać?
Że jakieś konkretne rozwiązanie uratuje życie i będzie wystarczające?

Piszę zupełnie serio. Jeśli takie słowa gdzieś padły, trzeba to koniecznie poprawić, bo to jest oczywiście nieprawda.

Można mi czynić zarzut, że za mało mówię o tym, że (i tu posłużę się cytatem)
Ramzan Szimanow pisze:
pt 11 lis 2022, 16:56
negowanie i weryfikacja potrzeb oraz "zrób, sprawdź, przetrwaj, odtwórz" są podstawą.
Pozwalają racjonalnie ograniczać swoje wydatki ułatwiając "utrzymanie się na powierzchni".
W tym poprzez rozwijanie swoich umiejętności które nie wiadomo kiedy i które mogą zaprocentować.
Myślę, że można byłoby o tym mówić więcej.

Z drugiej strony, pod koniec sierpnia był materiał o tym, jak testować swoje przygotowania na sytuacje awaryjne, zaczynający się (w wersji tekstowej) od słów:
Przygotowania na trudne czasy mogą być kompletnie nietrafione albo nieprzydatne, jeśli tego wcześniej nie sprawdzisz. Może się okazać, że zapas żywności Wam nie smakuje, że kuchenka na kartusze nie jest w stanie zagotować ziemniaków na obiad, a agregat prądotwórczy jest głośny i zużywa więcej paliwa, niż mówi instrukcja.

Aby tego uniknąć, warto kupowany sprzęt, zapasy i wymyślane pod kątem trudnych czasów awaryjne strategie i procedury po prostu przetestować.
ale jakoś niespecjalnie ludzi interesował (widać ludzie wolą oglądać materiały o gadżetach).

Więc na pewno -- mógłbym o tym mówić więcej i przyjmę z otwartymi ramionami konstruktywną krytykę i pomysły, JAK TO ROBIĆ, żeby ludzie chcieli to oglądać.
1/2 redakcji Domowego Survivalu.
Awatar użytkownika
1411
Posty: 2588
Rejestracja: ndz 02 wrz 2018, 14:15
Lokalizacja: Śląsk
Kontakt:

ndz 13 lis 2022, 07:24

A, okay, czyli sprzedawanie kontentu jest ważniejsze od tematyki merytorycznej - i tu mamy odpowiedź, czarno na białym, czym jest DS. To biznes, to influenserka a nie konkretny projekt, który robi swoje, nie patrząc na zasięgi czy inne bezdety.
Obrazek
Ramzan Szimanow
Posty: 1866
Rejestracja: czw 27 sty 2022, 10:49
Kontakt:

ndz 13 lis 2022, 12:11

Buła pisze:
sob 12 lis 2022, 00:13


Pozornie trzeba być idealnym konsumentem. Nie ma co zwracać na siebie uwagi. Umiejętność ukrycia się i przetrwania w systemie to też prepering. System należy w jego legalnych granicach wykorzystywać do własnych celów. Znajomość prawa (a nie umiejętność czytania aktów) bywa niezwykle przydatna.
BTW, właśnie znalazłem kolejne luki w aktualnie wprowadzanych przepisach - tym razem w limitach kWh na przyszły rok. Bez trudu można mieć dość łatwo 3MWh zamiast 2MWh po starej cenie i to w pełni legalnie :) Druga dziura pozwala uzyskać legalnie 2600kWh/rok poprzez zmianę strony umowy, a trzecia już narusza prawo ale wymaga tylko podpisu bo brakuje elementu kontrolnego :( Pewnie parę osób się skusi :(
Mam wrażenie że coraz głupsi ludzie tworzą te rozwiązania. A wystarczyłoby kilka dodatkowych zdań by było to 100% szczelne.

...


Wracając do pierwotnego tematu - jest bardzo ciężko osiągnąć taką specjalizację we wszystkich dziedzinach by odbudować się całkowicie samodzielnie od zera. Tu lepiej mieć przydatne praktyczne umiejętności na wymianę z innymi. Tu lajkowanie na FB nic nie da i cool profil na insta nie pomoże. Większość umiejętności i zawodów będzie wtedy bezwartościowa.
Gdybym dziś miał wybierać od nowa - zostałbym chirurgiem dorabiającym sobie jako lekarz rodzinny. Lekarz i weterynarz to wg mnie najlepsza specjalizacja jaką można mieć przy SHTF. Jesteś od razu cenny dla każdej grupy czy strony konfliktu. Niestety to pełnoetatowe zajęcie. Potem rolnik - bardzo żałuje że nie jestem pełnoetatowym rolnikiem. Ich wiedza i umiejętności będą na wagę złota. Począwszy od produkcji żywności skończywszy na mechanice czy kowalstwie.
Większość pozostałych umiejętności jest możliwa do pozyskania dodatkowo do tych które mamy na co dzień. Można zostać myśliwym, wędkarzem, producentem alkoholu, podstawowym rusznikarzem, domorosłym krawcem, pszczelarzem, radioamatorem, poznać podstawy budowlanki i stolarstwa czy hodowli zwierząt (ale dalej rolnik tu wymiata).
Oczywiście pozory są ważne. Ale świadome.
A nie bezrefleksyjne płynięcie z głównym ściekiem czy z drugiej strony otwarty bunt.
Wspomniane przez ciebie wyszukiwanie dziur w systemie. Zostawionych celowo dzięki czyjemuś lobbingowi lub przez niekompetencje piszących ustawy czy akty wykonawcze.
Wcześniej wspomniałeś "ulokowanie się w systemie".
W gorszych czasach państwowa praca jest z reguły dość pewna.
Zwłaszcza w "siłownikach" od armii po straż leśną.

Skrajnym przypadkiem może być przedwojenna policja, przez okupanta niemieckiego przekształcona w tzw Policje Polską Generalnego Gubernatorstwa a po wyparciu niemców przez sowietów większość funkcjonariuszy płynnie przeszła do Milicji Obywatelskiej.
Starając się unikać polityki, nadgorliwości i nie będąc po prostu mendą najwyraźniej dawało się prześliznąć przez kolejne komisje weryfikacyjne.
Unikając komory gazowej lub dołu w lesie.
Przy czym trzeba chyba zaznaczyć że dotyczy to niższych stopni.
Ludzi od "czarnej roboty" których okupant nie uzna za groźnych "nośników kultury".
Zdarzali się i ludzie w wyższych stopniach którym udało się tak okręcać.
Ale nie ma co kryć wymagało to wyjątkowo giętkiego kręgosłupa i najwyższych lotów wazeliniarstwa w stosunku do nowych przełożonych.
Jednocześnie wijąc się tak by nie trafić na czoło listy ludzi do zabicia w ulicznej egzekucji czy zamachu bombowym.
"Żyj i pozwól żyć" nie podpadając przy tym zwierzchnikom stawało się wyjątkowo zdradliwym polem minowym.

Co do drugiego zagadnienia. Nikt omnibusem nie zostanie. Ale są pewne praktyczne umiejętności które warto mieć czy nawet "mieć o nich jakieś pojęcie". Nie wszędzie będzie jak "wymienić umiejętności".
Awatar użytkownika
Buła
Posty: 326
Rejestracja: śr 10 lis 2021, 12:49
Kontakt:

ndz 13 lis 2022, 16:12

Ramzan Szimanow pisze:
ndz 13 lis 2022, 12:11
Wcześniej wspomniałeś "ulokowanie się w systemie".
W gorszych czasach państwowa praca jest z reguły dość pewna.
Zwłaszcza w "siłownikach" od armii po straż leśną.
Poprzez ulokowanie się w systemie uważam znalezienie swojej bezpiecznej niszy, niekoniecznie pracując jako bezpośredni trybik systemu. Jak pamiętasz PRL to tam też się dało dobrze żyć nawet nie będąc w partii.
Ramzan Szimanow pisze:
ndz 13 lis 2022, 12:11
Skrajnym przypadkiem może być przedwojenna policja, przez okupanta niemieckiego przekształcona w tzw Policje Polską Generalnego Gubernatorstwa a po wyparciu niemców przez sowietów większość funkcjonariuszy płynnie przeszła do Milicji Obywatelskiej.
Starając się unikać polityki, nadgorliwości i nie będąc po prostu mendą najwyraźniej dawało się prześliznąć przez kolejne komisje weryfikacyjne.
Unikając komory gazowej lub dołu w lesie.
Przy czym trzeba chyba zaznaczyć że dotyczy to niższych stopni.
Ludzi od "czarnej roboty" których okupant nie uzna za groźnych "nośników kultury".
Zdarzali się i ludzie w wyższych stopniach którym udało się tak okręcać.
Ale nie ma co kryć wymagało to wyjątkowo giętkiego kręgosłupa i najwyższych lotów wazeliniarstwa w stosunku do nowych przełożonych.
Jednocześnie wijąc się tak by nie trafić na czoło listy ludzi do zabicia w ulicznej egzekucji czy zamachu bombowym.
"Żyj i pozwól żyć" nie podpadając przy tym zwierzchnikom stawało się wyjątkowo zdradliwym polem minowym.
Ja bym powiedział raczej że to jakiś przykład na szczytową formę adaptacji do środowiska. Ci co nie dali rady skończyli jak skończyli.
Fakt. Im wyżej tym trudniej. Ale im dłużej tym łatwiej. PRL, PC, SLD, AWS, znów SLD, PIS, PO i teraz PIS. Znam takich co do dziś pracują skacząc jak żabka. Jak za rok czy dwa będzie tęcza to się najwyżej ujawnią jako prześladowani członkowie mniejszości LGBT i znów zostaną :) Jak wymyślą dobrą płeć (przejściowy Agender jest the best) to zanim nowa władza to rozpracuje miną akurat 4 lata. :P

Bo ostatecznie to się liczy tylko - jak nie można nic poradzić na sytuację to trzeba się zaadaptować i przetrwać.
Ramzan Szimanow pisze:
ndz 13 lis 2022, 12:11
Co do drugiego zagadnienia. Nikt omnibusem nie zostanie. Ale są pewne praktyczne umiejętności które warto mieć czy nawet "mieć o nich jakieś pojęcie". Nie wszędzie będzie jak "wymienić umiejętności".
To może przejdźmy do konkretów i określmy jakie to praktyczne umiejętności. Poza tymi najbardziej oczywistymi dla każdego pampersa jak przetrwanie w terenie przy każdej pogodzie, długodystansowe marsze z obciążeniem, umiejętność przemieszczania się w sposób niezauważony.
Ramzan Szimanow
Posty: 1866
Rejestracja: czw 27 sty 2022, 10:49
Kontakt:

ndz 13 lis 2022, 16:27

Buła pisze:
ndz 13 lis 2022, 16:12

To może przejdźmy do konkretów i określmy jakie to praktyczne umiejętności. Poza tymi najbardziej oczywistymi dla każdego pampersa jak przetrwanie w terenie przy każdej pogodzie, długodystansowe marsze z obciążeniem, umiejętność przemieszczania się w sposób niezauważony.
Dalej obsługa ręcznych narzędzi, proste prace warsztatowe czy budowlane, szycie.
Coś tam liznąć walki wręcz co przy okazji poprawi zdrowie i kondycje.
Dalej znajomość sprzętu wspomagającego gołe ręce, od gazrurki do kałasznikowa.
Nie zapominać o pierwszej pomocy.
Podstawy ogrodnictwa i trochę wiedzy co "z ugorów i lasu" też nadaje się do gara.
Ramzan Szimanow
Posty: 1866
Rejestracja: czw 27 sty 2022, 10:49
Kontakt:

pt 25 lis 2022, 22:16

Smutna historia o której donosiły ostatnio media. Może jednak będzie mieć szczęśliwszy finał.


"Do bezdomności pani Alina – jak nam sama mówi – dochodziła w ratach. Najpierw zakochała się w chłopaku poznanym przez internet, a potem pojawiła się na świecie córeczka.
– Sama utrzymywałam rodzinę. Mąż nie dawał nam żadnego wsparcia, całe dnie siedział przed komputerem. W zamian po powrocie z pracy zastawałam głodne i niezaopiekowane dziecko – mówi nam.
Gdy sytuacja stała się nie do zniesienia, rok temu – tuż przed Wigilią Bożego Narodzenia – postanowiła odejść. Po pomoc zgłosiła się do znajomych.
Z Lublina przeniosła się do Łobza (miejscowość w woj. zachodniopomorskim), ale po kilku miesiącach i oni stracili wynajmowane mieszkanie.
– Dlatego zdecydowaliśmy się na szukanie pracy w Gdańsku. W międzyczasie prosiłam o pomoc męża, ale nie reagował na wiadomości.
Miałam nadzieję, że przeczekamy chwilę w namiocie i w tym czasie odłożę pieniądze na wynajęcie czegoś. Pracowałam, gdzie się dało, także jako sprzątaczka. Pomóc miał nam mediator, ale mąż się na to nie zgodził. Kiedyś w ósmym miesiącu ciąży obudził mnie o 5.30 i kazał iść do pracy, za niego, bo jemu się nie chciało, osiem i pół godziny byłam tam na nogach – podkreśla."

https://www.fakt.pl/wydarzenia/polska/t ... lo/dbr6m90
Krzysztof Lis
Posty: 108
Rejestracja: sob 19 lut 2022, 16:36
Kontakt:

pn 28 lis 2022, 00:53

1411 pisze:
ndz 13 lis 2022, 07:24
A, okay, czyli sprzedawanie kontentu jest ważniejsze od tematyki merytorycznej - i tu mamy odpowiedź, czarno na białym, czym jest DS. To biznes, to influenserka a nie konkretny projekt, który robi swoje, nie patrząc na zasięgi czy inne bezdety.
Ależ celem tego projektu są również zasięgi!

Bez zasięgów nie ma efektów! Bez dotarcia do ludzi nie ma zmian! Jeśli będę nagrywał filmy, których nikt nie będzie oglądał, korzyści z tego nie będzie ŻADNYCH, ale przede wszystkim DLA NIKOGO.

A tak korzyści są dla osób, które oglądają nasze filmy, ORAZ DLA NAS. Od dwunastu lat współprowadzę blog, od dziesięciu lat tworzę filmy na kanał, od 2014 produkujemy średnio jeden film co tydzień. Myślę, że włożyłem dla społeczności i dla wspólnego dobra kilka razy więcej, niż przez ten czas zarobiliśmy.

Lekko licząc wyprodukowanie każdego filmu to 6-8 godzin. Na kanale mamy opublikowanych ponad 550 filmów. To lekko licząc jakieś 4000 godzin pracy. Gdybym ten czas poświęcił na klepanie kodu w komputerze, albo jakieś inne prace, zarobiłbym spokojnie 200-400 000 PLN. To znacznie więcej, niż zarobiliśmy na kanale, a nie uwzględnia w ogóle KOSZTÓW przygotowywania filmów...

Tak, to też INFLUENCERKA -- od słowa "to influence", co po angielsku oznacza "wywierać wpływ". Tak, chciałbym, żeby nasze filmy wpływały na ludzi.
1/2 redakcji Domowego Survivalu.
Awatar użytkownika
Buła
Posty: 326
Rejestracja: śr 10 lis 2021, 12:49
Kontakt:

pn 28 lis 2022, 20:29

Krzysztof Lis pisze:
pn 28 lis 2022, 00:53
1411 pisze:
ndz 13 lis 2022, 07:24
A, okay, czyli sprzedawanie kontentu jest ważniejsze od tematyki merytorycznej - i tu mamy odpowiedź, czarno na białym, czym jest DS. To biznes, to influenserka a nie konkretny projekt, który robi swoje, nie patrząc na zasięgi czy inne bezdety.
Ależ celem tego projektu są również zasięgi!

Bez zasięgów nie ma efektów! Bez dotarcia do ludzi nie ma zmian! Jeśli będę nagrywał filmy, których nikt nie będzie oglądał, korzyści z tego nie będzie ŻADNYCH, ale przede wszystkim DLA NIKOGO.

A tak korzyści są dla osób, które oglądają nasze filmy, ORAZ DLA NAS. Od dwunastu lat współprowadzę blog, od dziesięciu lat tworzę filmy na kanał, od 2014 produkujemy średnio jeden film co tydzień. Myślę, że włożyłem dla społeczności i dla wspólnego dobra kilka razy więcej, niż przez ten czas zarobiliśmy.

Lekko licząc wyprodukowanie każdego filmu to 6-8 godzin. Na kanale mamy opublikowanych ponad 550 filmów. To lekko licząc jakieś 4000 godzin pracy. Gdybym ten czas poświęcił na klepanie kodu w komputerze, albo jakieś inne prace, zarobiłbym spokojnie 200-400 000 PLN. To znacznie więcej, niż zarobiliśmy na kanale, a nie uwzględnia w ogóle KOSZTÓW przygotowywania filmów...

Tak, to też INFLUENCERKA -- od słowa "to influence", co po angielsku oznacza "wywierać wpływ". Tak, chciałbym, żeby nasze filmy wpływały na ludzi.
Efektów czyli kasy. To już ustaliliśmy. Wybrałeś drogę jutubowego influencera zamiast pampersa i tyle. Nie wiem nad czym tu się roztrząsać.
Awatar użytkownika
1411
Posty: 2588
Rejestracja: ndz 02 wrz 2018, 14:15
Lokalizacja: Śląsk
Kontakt:

pt 23 lut 2024, 09:23

Zaczynanie od podstaw to także wizja, jakże realna tak naprawdę, ucieczki z minimum sprzętu i zasobów, aby nie zwracać na siebie uwagi. Czyli raczej nie plecak, chyba że prawie pusty i smętnie zwisający. Tutaj pomysł kolegi @vlad mi się przypomina, a opisał go w temacie ZEZ - zestaw ewakuacyjny zwarty. Większość rzeczy w pierwszej linii, czyli w kieszeniach, dopiero potem saszetki, nerki czy inne małe torby na ramię. Oczywiście w przypadku prawdziwej zimy to wydaje się za mało, ale chyba już możemy zaobserwować, że wizja wojny zbliża się, a raczej staje coraz bardziej realna. Jak będzie, nie wiemy, możemy jedynie prognozować. Może być kiepsko poruszać się z plecakiem i to nie ze względu na nasz brak treningu, słabą kondycje czy zdrowie, a ze względu na utrzymanie z dystansu wrażenia osób wymizerowanych i nie posiadających niczego. Aby nie stać się celem dla byle kogo, kto pomyśli że warto nas napaść. Zwłaszcza jak mamy małe dzieci ze sobą, wolelibyśmy uniknąć takich sytuacji. Na dwie dorosłe osoby wybrałbym (prócz noży roboczych), siekierkę, maczetę typu golok, piłę składaną i łom. Jeden przenosi dwa elementy i drugi dwa, gdzieś przy ciele, ale nie widoczne na pierwszy rzut oka. Zakładać jednak trzeba, że możemy te narzędzia stracić. Trudno, lepiej narzędzia niż życie. Możemy nawet stracić drobiazgi z kieszeni. I zaczynamy od kompletnego zera, a raczej zera namacalnego, w postaci narzędzi wspomagających nasze działania. Z nienamacalnych rzeczy mamy wiedzę w głowie i warto ją dokarmiać nowymi umiejętnościami oraz książkami.
Obrazek
ODPOWIEDZ

Wróć do „Scenariusze zagrożeń”