Przygotowany w mieście

Informacje dotyczące zdarzeń na świecie, zagrożenia, sytuacje kryzysowe
Awatar użytkownika
seal
Posty: 153
Rejestracja: ndz 08 paź 2023, 16:06
Lokalizacja: Mazowieckie / Warszawa
Kontakt:

wt 23 sty 2024, 10:41

Ramzan - tutaj chyba dochodzimy do jeszcze jednego czynnika - myślę, że trzeba ustalić sobie jakieś poziomy przygotowania, np:

LVL1:
- koce, powerbanki, termofory, minimalny zapas wody i jedzenia na 7-14 dni dla wszystkich domowników. Ze środków defensywnych - przynajmniej jakiś gaz i siekiera. 2-3 tys zł oszczędności "w razie w", ubezpieczenie.
LVL2:
- własne środki ewakuacji (rower, samochód), lepsze uzbrojenie, większe zapasy, więcej oszczędnośći, jakieś źródło ciepła - jak piecyk gazowy, czy dodatkowa fotowoltaika, UPS
LVL3:
- własne miejsce ucieczkowe - zapewniające możliwość noclegu i zawierające jakieś zapasy (RODOS, dom rodzinny, jakaś druga nieruchomość)
LVL4:
- taktycznie ułożone skrytki
LVL5:
- zagraniczne, pewne, miejsce ucieczkowe (najlepiej własna nieruchomość)

Nie ma co zachęcać ludzi w blokach do kopania skrytek po lasach - w większośći nie mają nawet pierwszego poziomu. Poza tym, gdyby z zaskoczenia spadły bomby na Polskę, to mysle ze wszyscy mieliby więcej do ogarniecia niz rabowanie RODOS. Np. ogarnianie schronu i ochronę dobytku który posiadają.
Noszę broń - policjant jest za ciężki

Tagi:
BoldFold
Posty: 1433
Rejestracja: pt 07 wrz 2018, 18:14
Lokalizacja: Górny Śląsk
Kontakt:

wt 23 sty 2024, 13:56

O bardzo fajnie, bo to już prawie podsumowanie tematu ;)

Ja tu dodam to co wiem od dłuższego czasu; im większa dywersyfikacja i zasilenie i pokrycie większości z rozwiązań o których piszemy, wtedy szanse na przeżycie są większe. Czyli mam auto, mam motocykl, mam rower, mam wózek złomiarza, mam w końcu dobre buty i plecak. Jest szansa na to, że wykaraskam się jakoś z tego grajdołka który muszę opuścić, w taki czy inny sposób. Pytanie podstawowe, jakie należy postawić; Kiedy Spi.r.a.ać, no Kiedy?

Jeżeli z różnych powodów nie uciekam, bo miałem/mieliśmy uciekać, ale żona/ dziecko leży obłożnie chore i żadna ewakuacja nie wchodzi w grę. Wtedy; mam zapasy w kuchni, ale i w piwnicy i na strychu i i pod murem bloku/chałupy zakopane, wreszcie w zagajniku też worek kaszy leży...

I trzecia myśl; żadne kompletne wyposażenie we wszystko co dostępne na po SHTW/W/GWWW nie gwarantuje przeżycia jeśli nie było ćwiczeń praktycznych, nie było planu postępowania, Miejsca zbiórki, mapy ucieczki itd. Do tego duża dawka sprytu i odrobina szczęścia.
Zacznij tam, gdzie jesteś.
Użyj tego, co masz.
Zrób wszystko, co tylko chcesz...
Ramzan Szimanow
Posty: 1872
Rejestracja: czw 27 sty 2022, 10:49
Kontakt:

wt 23 sty 2024, 19:36

seal pisze:
wt 23 sty 2024, 10:41
Ramzan - tutaj chyba dochodzimy do jeszcze jednego czynnika - myślę, że trzeba ustalić sobie jakieś poziomy przygotowania, np:
Bardzo dobrze podsumowanie!
I tutaj można tylko rozwijać o szczegóły.

Zostaje tylko ogół. Rozwijanie umiejętności zawodowych i ogólnie zdolności manualnych czy umysłowych.

Ważne na każdym z tych poziomów.
Czy improwizacji bezpiecznego ogrzewania na LVL 1, czy znalezienia pracy w obcym kraju jeśli ewakuacja się udała.
Ale nie tylko nam więc rynek pracy w naszym zagranicznym miejscu ewakuacji
jest zalany uchodźcami. A oszczędności topnieją w oczach.
Ramzan Szimanow
Posty: 1872
Rejestracja: czw 27 sty 2022, 10:49
Kontakt:

wt 23 sty 2024, 19:50

BoldFold pisze:
wt 23 sty 2024, 13:56
Pytanie podstawowe, jakie należy postawić; Kiedy Spi.r.a.ać, no Kiedy?

Jeżeli z różnych powodów nie uciekam, bo miałem/mieliśmy uciekać, ale żona/ dziecko leży obłożnie chore i żadna ewakuacja nie wchodzi w grę. Wtedy; mam zapasy w kuchni, ale i w piwnicy i na strychu i i pod murem bloku/chałupy zakopane, wreszcie w zagajniku też worek kaszy leży...

Idealny scenariusz to jak wiadomo "zanim inni się obudzą" i można jechać sobie kamperem prawie pustą drogą ratując wszystkie przydasie oraz bezcenną komode prababci. 😉

Niestety prawa Murphiego działają.
Może zdarzyć się konieczność ucieczki z miasta ogarniętego chaosem niczym płonący burdel.
Lub wręcz wymknięcia się gdy domyka się oblężenie.

Ostatnio znów gadałem z @SilesiaSurvival o temacie cichego wymknięcia się nurtem zamaskowanym kajakiem/tratwą.
Osobiście jestem za słabo doświadczonym wodniakiem by się jego podjąć.
Po prostu podejrzewam że droga wodna będzie po pierwsze najmniej pilnowana.
Po drugie dawać największe możliwości kamuflażu, w tym w podczerwieni.

Problemy to że niekoniecznie mamy miejsce ewakuacji w dole nurtu.
Możliwość zabrania niewielkiego w sumie obciążenia.
Oraz stopnie wodne przez które trzeba nasze tratwy/kajaki przenieść.
Czy raczej przenieść wkoło nich.
Bo przy scenariuszu wojennym mogą tam z dużym prawdopodobieństwem siedzieć wrogie siły.
Awatar użytkownika
1411
Posty: 2594
Rejestracja: ndz 02 wrz 2018, 14:15
Lokalizacja: Śląsk
Kontakt:

śr 24 sty 2024, 10:02

seal pisze:
wt 23 sty 2024, 10:41
Nie ma co zachęcać ludzi w blokach do kopania skrytek po lasach - w większośći nie mają nawet pierwszego poziomu. Poza tym, gdyby z zaskoczenia spadły bomby na Polskę, to mysle ze wszyscy mieliby więcej do ogarniecia niz rabowanie RODOS. Np. ogarnianie schronu i ochronę dobytku który posiadają.
Postanowiłem opisać te kilka szalonych przykładów aby później dodać zdanie finalne, że wszystko może trafić szlag. Bo teren zurbanizowany czy nawet teren o większej liczbie zagęszczenia ludności, jest terenem niebezpiecznym.
Obrazek
bushmot
Posty: 140
Rejestracja: pn 05 wrz 2022, 06:25
Lokalizacja: Wrocław
Kontakt:

sob 27 sty 2024, 11:11

Przygotowywać się na cięższe czasy zacząłem mieszkając w kawalerce, bez piwnicy. Czy w takich warunkach da się dobrze przygotować na długofalowe, pełnoskalowe shtf? Zdecydowanie nie. Po pierwsze - za mało miejsca na wszystko co by się przydało, po drugie - ile by się zapasów nie zgromadziło - zawsze kiedyś się skończą, po trzecie - w mieście narażeni jesteśmy na bandyterkę i inne zagrożenia (tutaj kłania się gęstość zaludnienia). Ale czy to znaczy, ze można sobie odpuścić przygotowania bo i tak nic nie osiągniemy? Nie - według mnie już niewielkim kosztem można się przygotować na wiele niespodzianek jakie niesie życie. Przecież przygotowanym trzeba być nie tylko na apokalipsę zombie - równie upierdliwy i częściej się zdarzający będzie brak prądu, wody, ogrzewania czy inne tego typu zdarzenie. Poniżej wrzucę kilka swoich pomysłów jak niewielkim kosztem i na niewielkiej przestrzeni przygotować się właśnie na takie awarie.

Pierwszym problemem zawsze będzie woda. Potrzeba jej dużo i zajmuje sporo miejsca. Jednak w mieszkaniu można jej zmieścić zaskakująco dużo. Watro kupić czasem mniejsze butelki, tak aby weszły pod zestaw mebli kuchennych, za wersalkę czy w inne miejsca. To każdy musi dopasować do siebie ale korzystając z takich schowków - można jej zmieścić całkiem sporo. Co ciekawe - nawet jeśli wygracie w lotto i przeprowadzicie się do domu z ogrodem - i tak będzie trzeba trzymać ja w domu - przecież zimą woda w naszym klimacie zamarza, wiec trzymanie jej w beczkach czy 1000-litrowych zbiornikach doprowadzi do ich zniszczenia a zapas po prostu przepadnie.

Ponieważ woda jest problemem - warto zastanowić się również jak ja zdobywać. Szczególnie w mieście jestem zwolennikiem pozyskiwania deszczówki. Wystarczy do tego folia malarska (za kilka złotych) i garnek (każdy ma garnek). Sama deszczówka powinna być czysta i bez problemu od razu nadawać się do picia. Natomiast pozyskiwanie deszczówki z rynny wiąże się już z koniecznością jej oczyszczenia. Dlaczego? Bo woda w rynnie to woda zebrana z dachu, gdzie opadają różne zanieczyszczenia z miasta a ptaki siedzą i... brudzą.

Podobnie jeśli macie jakiś strumyk w okolicy czy tym bardziej staw. Woda na pewno będzie wymagała filtrowania - niestety, w polskich warunkach nawet woda ze strumyka biegnącego przez tereny niezamieszkałe może wymagać filtrowania i to solidnego - może zawierać chemię zmytą z nawożenia pól lub bakterie z pastwiska. Z resztą - nigdy nie wiadomo czy 100m w górę strumyka nie leży truchło jakiegoś lisa, rozkładając się i zatruwając wodę. Dlatego zdecydowanie polecałbym jakąś metodę oczyszczania wody - najlepiej filtrowanie.

Kolejna po wodzie jest kwestia żywności. Tygodniowy zapas kalorii dla dwóch osób wcale nie zajmuje dużo. Ryż, makaron, jakieś konserwy, koncentrat pomidorowy do nadania smaku - w jednej szafce kuchennej czy kartonie wsuniętym do szafy spokojnie zmieści się spory zapas. Czy będą to zróżnicowane posiłki na które każdy będzie czekał z apetytem? Nie - ale nikt głodny spać nie pójdzie. Do tego trochę kawy, herbaty, cukru - ale tutaj wystarczy mieć troszkę na zapas - czyli pilnować, żeby nie skończyły się akurat w momencie wystąpienia zagrożenia. Bo i tak kupuje się paczkę 100 torebek, co starcza na długo, prawda? Natomiast nie przejmowałbym się w ogóle kwestią witamin czy mikroelementów. Nawet jeśli w jedzeniu nie będzie ich wystarczająco dużo - to jakieś będą. A w kawalerce nie da się ogarnąć życia przez dwa lata na zapasach. A przez ten tydzień czy dwa nic nikomu się nie stanie.

Skoro woda i żywność - to jakoś to trzeba przygotować - ugotować ryż albo przegotować wodę. Tutaj widzę dwie możliwości. Pierwsza to turystyczna kuchenka gazowa. Najtańsza działająca to ok 30-40zł (czerwona kostka), widziałem ofertę takiej kuchenki za 55zł już z czterema kartuszami. Starczą one na długo, kuchenka sprawnie gotuje, przygotowanie herbaty czy ugotowanie obiadu jest jak najbardziej możliwe - wiem, bo mam i korzystam. Kwestię legalności przechowywania kartuszy z gazem w mieszkaniu pozostawiam każdemu z osobna - niektóre wspólnoty zabraniają tego. Alternatywą dla kuchenki będzie ognisko pod domem/kuchenka na drewno, ale tam z kolei musicie ogarnąć opał o co w środku miasta może nie być tak łatwo. No i kwestia gotowania ryżu w zacinającym deszczu (bo awarie nigdy nie zdarzają się przy słonecznej pogodzie w wakacje...) również nie jest zbyt kusząca.

Kwestia prądu - przy kilkudniowej awarii przydadzą się powerbanki. Tyle, że zajmują niewiele miejsca, a każdy jakiś ma, więc nie wpłyną za mocno na koszt czy objętość zapasów. Oczywiście - energii z powerbanku nie starczy na długo, ale pozostaje kwestia zarządzania zapasami - bardzo istotna z punktu każdego przygotowania.

Będąc przy energii - można wspomnieć o oświetleniu. Latarkę każdy ma - w telefonie. I choć jest to świetna latarka awaryjna, bo najczęściej zawsze pod ręką, to nie ma mowy o wygodnym jej używaniu przez dłuższy czas. Najlepszą opcją do mieszkania będzie według mnie jakaś latarka dająca rozproszone światło - tak, żeby oświetlić obszar roboczy. Bo po co komu 1000 lumenów w kawalerce? Takie latarnie to koszt od 60zł, ale prawdą jest że już najtańsza marketowa czołówka za kilka złotych będzie wystarczająca żeby zorientować się co kroicie na kolację - kiełbasę czy własny palec? Takie najzwyklejsze czołówki mają fatalne diody COB - dają właśnie sporo światła na obszar nie oferując żadnego skupienia. Spacer w lesie to przy nich kiepski pomysł, kręcenie się po mieszkaniu już jest możliwe. Taka latarka będzie miała leszcze jeden plus - rozproszone światło niewielkiej mocy można łatwiej wytłumić zasłonami - nie będzie się rzucało w czy na osiedlu. A jeśli ktoś chce ciut bardziej wszechstronną latarkę - można pozostać przy opcjach marketowych z diodą Cree za 30zł. Taką latarkę można przyłożyć do butelki z wodą rozpraszając w ten sposób światło, jednocześnie sprawdzi się ona podczas nocnej wędrówki. Do tego 2 paczki zapasowych baterii i sprawa oświetlenia załatwiona.

Niełatwym zagadnieniem będzie ciepło. Najprostszym, kompletnie niezależnym rozwiązaniem będzie ceramiczna doniczka z zapasem świeczek. Tak, mieszkania nie ogrzeje. Ale kto komu każe ogrzewać całe mieszkanie? Za pomocą folii malarskiej i taśmy można wydzielić część mieszkania którą dużo łatwiej będzie ogrzać takimi niewielkimi środkami. W pokoju można też ustawić namiot, co da taki sam efekt. A jeśli macie już kuchenkę na kartusze - można pomyśleć o metalowej butelce do której będzie się wlewać zagotowaną wodę (przyda się również na codzień jako bardziej ekologiczne rozwiązanie do przenoszenia wody niż kupowanie w plastikowych butelkach) - lub po prostu o termoforze - do ogarnięcia za niewielkie pieniądze. Ciekawą opcją mogą być również wkłady rozgrzewające - jeśli nie kupować ich w wymyślnych kształtach w sklepie z pamiątkami tylko proste robocze wersje w markecie - są niedrogie. Droższą opcją będzie mały termowentylator, ale według mnie - warto. Przecież nikt nie mówi, że wszystko musi zepsuć się na raz - awaria sieci ciepłowniczej niekoniecznie będzie oznaczała awarię prądu.

Kolejną kwestią może być kanalizacja. Nie jest to przyjemna kwestia, ale najprostszym rozwiązaniem będzie wiadro ze sporym zapasem worków na śmieci. Idealnym do tego będzie zapas żwirku dla kota, ale zajmuje on sporo miejsca. Można go zastąpić piaskiem przyniesionym z pobliskie piaskownicy. Każdy przecież ma jakiś plac zabaw niedaleko miejsca zamieszkania a i tak pewnie znajdująca się tam piaskownica pełni rolę kuwety dla okolicznych kotów. A skoro sprawdza się to u zwierząt - czemu z tego nie skorzystać? Do wiadra dokupić warto (dla komfortu siedzenia) "makaron" do nauki pływania. Problemem może być miejsce na zapas papieru toaletowego (niestety jest spory), ale jeśli uda się wyciągnąć z jego środka tą kartonową rolkę oraz skompresować go ( w jakimś wiązanym worku) to również można sobie z tym dać radę.

Ostatnią kwestią o której należy pomyśleć jest bezpieczeństwo. Można je podzielić na dwa aspekty. Po pierwsze trzeba wiedzieć, ze czyha niebezpieczeństwo, po drugie - trzeba je odeprzeć. Wiedzę zapewni system alarmowy. Moja ulubiona opcja takiego systemu ma cztery łapy i szczeka. Tak - chodzi o psa. Co ważne - nie jest istotna jego wielkość - kto by trzymał owczarka niemieckiego w kawalerce? Mały pies może dać równie dobre efekty, robiąc hałas w nocy gdy ktoś będzie nam gmerał przy zamku. W 99% przypadków takie szczekanie skutecznie odstraszy potencjalnego złodzieja. A mały pies mało je - a wiec zapas karmy dla niego nie zajmie wiele miejsca i nie pochłonie dużych środków. Co ważne - wcale nie musi być to agresywny pies. Niech się cieszy z tego, że ktoś chce nas "odwiedzić" - byle z tej radości szczekał i obudził właściciela. Zamiast psa można oczywiście pomyśleć o innych metodach jak szklanka na klamce. Natomiast do zwalczenia niebezpieczeństwa najczęściej wystarczy gaz pieprzowy - sensowne propozycje do kupienia od 20zł. Czy przez to odstraszymy włamywacza? Może tak, może nie. Ale na pewno kupi nam to czas np na ucieczkę w bezpieczne miejsce i wezwanie pomocy. Oczywiście rozważać można również inne środki obrony - wszystko od pałek teleskopowych czy kija od szczotki przez ostre przedmioty po inną broń. Wszystko zależy od naszych umiejętności i zasobów.

Jeśli chodzi o podstawy - według mnie to tyle. Tylko tyle i aż tyle. Tylko - ponieważ na więcej nie pozwoli przestrzeń w kawalerce. Aż - ponieważ powyższe pozwoli przetrwać kilka kryzysów w dość znośnych (lub nawet całkiem niezłych) warunkach. Powyższe wyposażenie zamkniecie w 200-250 złotych, w zależności od sklepów w których będziecie kupować te przedmioty. Czy to mało czy to dużo? Na jednorazowy wydatek dla niektórych na pewno całkiem sporo. Ale po pierwsze - można te wydatki rozłożyć w czasie, po drugie - dzięki temu będzie się zabezpieczonym na naprawdę sporo wydarzeń w życiu. A gdy w całej dzielnicy nie ma prądu - możliwość zaparzenia kawy czy zapach ugotowanej zupy (np z tego co było w lodówce a co może się zepsuć skoro prądu nie ma) na kuchence turystycznej bardzo mocno podnosi na duchu.

Zawsze, w miarę możliwości można później rozszerzać te zapasy. Więcej jedzenia (zakup posiłków liofilizowanych które zajmują mało miejsca), panele fotowoltaiczne na balkon czy choćby składany turystyczny panel na parapet, stacja zasilania, papierowe talerze nie wymagające zmywania - tutaj ograniczać nas będzie budżet i wyobraźnia.

Pozostała jeszcze kwestia ogródka działkowego. Czy warto? Zdecydowanie tak, Czy pomoże? Tutaj jednoznacznej odpowiedzi nie ma. Z jednej strony - można pod grządkami zakopać zapasy w beczkach czy innych pojemnikach. Teoretycznie same grządki również mogą zwiększyć nasze możliwości - o ile nikt nam jedzenia nie ukradnie. Bo działka na drugim końcu miasta uniemożliwi pilnowanie plonów. Ale działka z domkiem z kozą przyda się gdy będzie awaria ciepła. A może na działkach będzie prąd podczas gdy w mieszkaniu będzie awaria? Dlatego nie traktowałbym działki tylko jako zasób marchewek i ogórków ale podszedłbym do niej bardziej kreatywnie.

Oczywiście, ponad powyższe można i należy dbać o zapas gotówki (awaria w banku czy awaria sieci komórkowej unieruchamiająca terminale płatnicze), dbać o samochód (jeśli jest), zaplanować ewentualną drogę ewakuacji do miejsca gdzie możecie mieć lepsze warunki do przeżycia (np rodzinny dom z większą możliwością magazynowania zapasów), podkładać krzesło na noc pod klamkę, podejść odpowiednio do zarządzania dostępnymi zapasami itp itd - ale to są już rzeczy niezależne od powierzchni mieszkania.

EDIT Myśląc o tym jak sobie poradzić uciekło mi jedno, ale chyba najważniejsze. Należy zaopatrzyć się oczywiście w podstawowe środki medyczne - po prostu mieć apteczkę. Level 0 (czy może raczej -1) to apteczka samochodowa, ale dość łatwo i tanio można rozbudować ja i umieścić w domu w miejscu łatwo dostępnym. Przygotowując się na różne scenariusze i awarie po prostu nie wolno o tym zapomnieć (mimo, ze dość łatwo może wypaść to z głowy czego przykładem jestem ja piszący ten wpis)
zapraszam na bushmot.blogspot.com
Awatar użytkownika
1411
Posty: 2594
Rejestracja: ndz 02 wrz 2018, 14:15
Lokalizacja: Śląsk
Kontakt:

czw 25 kwie 2024, 18:10

Jeszcze zaległe kilka słów o poszukiwaniu wody w mieście. Fizyka mówi nam, że w każdej instalacji możemy znaleźć jakąś wodę na samym dole pionu bloku czy innego budynku. I tutaj kwestia o hydrantach wewnętrznych.

Hydranty wewnętrzne są zamknięte w szafkach, zatem raczej zawór jest dostępny dla każdego, kto otworzy szafkę. Wyłamie drzwiczki. W przypadku większego kryzysu, można próbować szukać w nich wody. Zawsze w najniższej kondygnacji budynku, w którym się znajdują. Woda grawitacyjnie spłynie z instalacji, jeśli jakaś będzie wewnątrz. Nie będą wymagać od nas posiadania narzędzi do odkręcenia zaworu. Chyba że będą zapieczone.
W budynkach użyteczności publicznej znajdziemy dwa rodzaje hydrantów wewnętrznych: DN25 z wężem półsztywnym o średnicy 25mm i DN33 z wężem półsztywnym o średnicy 33mm.
DN25 mogą się znaleźć w kinach, szkołach, internatach, galeriach, szpitalach, hotelach itp. DN33 znajdują się na terenie garaży podziemnych i wielopoziomowych.
Trzecim rodzajem hydrantu jest DN52 z wężem płaskoskładanym o średnicy 52mm, który znajdujemy w obiektach magazynowych i przemysłowych.
Ostatni rodzaj hydrantu to zawór hydrantowy, do którego mogą podpiąć się strażacy.
Węże hydrantowe mają swoją odporność i mogą nam posłużyć w razie kryzysu jako mocowanie, lina itp. W zależności od rodzaju hydrantu wewnętrznego, mamy do dyspozycji od 20 do 30m węża. Nie mam danych o wytrzymałości takiego węża więc nie polecę każdemu robić z niego bezpieczną uprząż ale wiedzieć że można je wykorzystać jako linę warto wiedzieć.
Obrazek
ODPOWIEDZ

Wróć do „Scenariusze zagrożeń”