Głupie wypadki
-
- Posty: 268
- Rejestracja: wt 20 lip 2021, 22:07
- Lokalizacja: 21-300
- Kontakt:
W sieci podają od 5 do 10 lat wystepowania przeciwciał. Swoją drogą @BoldFold Twoje słowa na zlocie odnośnie dbania o ręce poprzez noszenie rękawic powinien każdy wziąć sobie do serca. Jednak wiedza wiedzą, dobre rady owszem ale dalej słuchamy tego gościa na naszym ramieniu który wrzeszczy do ucha "Dawaj tobie na pewno UDA się ". I wychodzi jak zawsze
- SilesiaSurvival
- Posty: 1106
- Rejestracja: pt 12 lis 2021, 20:56
- Lokalizacja: Czechowice-Dziedzice / Warszawa
- Kontakt:
Cześć
Prawie głupi wypadek strzelnicowy.
Dziś z Ojcem , wybrałem się na strzelnice. Zabraliśmy 3 sztuki broni , jedna krótka P-83 oraz kbks wz.48 i sztucer na bazie Mausera Kar98k.
Na pierwszy ogień poszedł mocno odchudzony sztucer na bazie Mausera , podaliśmy kilka strzałów. Skupienie jest , amunicja się skończyła.
Potem zaczęliśmy strzelać z kbks wz.48 czyli popularnej „radomki” , okazało się że po 5-6 strzale, będzie potrzebna ingerencja rusznikarska. Iglica lekko się stępiła , w grę wchodzi ostrzenie lub wymiana……. Szkoda bo na ostatnim lajtowym strzelaniu, broń działała bez zarzutu. Wyrzucając ponad 100 sztuk leciwej amunicji. Wypożyczyliśmy z strzelnicy pistolet w kalibrze 22, żeby troszkę się pobawić amunicją która była przeznaczona dla „radomki”.
Na sam koniec, zostawiliśmy P-83. Wraz z bronią dostałem trochę amunicji którą miał poprzedni właściciel, trochę konserwy , Barnala oraz S&B. S&B i Barnal działał bez zarzutu , konserwa która gdzieś tam została po poprzednim właścicielu też działała bez zarzutu……. Do dziś. Niedużo mi tej konserwy zostało , dokładnie 26 sztuk. Ładuje 8 sztuk do magazynka.
Pierwszy Ok
Drugi zacięcie (niewyrzucania łuski)
Trzeci (faja)
Czwarty Ok
Piąty (taki strzał jakby z kapiszona)
Chciałem załadować ręcznie 6 nabój , zadziała pamięć mięśniowa. Nabój nie mógł się dosłać….
Próbowałem, dosłać ręcznie. Nie dało rady. Aż głos instruktora powiedział
- masz pocisk w lufie.
Szybko rozłożyliśmy broń……. Tak , pocisk opuścił łuskę, ale nie był w stanie wejść w gwint lufy. Szybka ingerencja w postaci długiego wybijaka i młotka. Wybiliśmy pocisk z lufy. Dobrze że nie próbowałem DALEJ dosłać tego naboju , i ze pocisk nie wgryzł się w lufę na połowę długości…….. Bo byłaby piękna awaria broni. Oraz wizyta na SOR.
Niby człowiek trochę strzelał , coś tam widział. Ale taki przypadek miałem pierwszy raz w życiu. Instruktor który to zauważył , drugi raz w życiu…..
Najlepsze jest to, że rok temu utylizowanem prawie 100 sztuk z tej konserwy. Bez żadnego zacięcia i nieprzyjemności.
Na strzelnicy więcej pokory, i mniej pośpiechu.
~Bart
Prawie głupi wypadek strzelnicowy.
Dziś z Ojcem , wybrałem się na strzelnice. Zabraliśmy 3 sztuki broni , jedna krótka P-83 oraz kbks wz.48 i sztucer na bazie Mausera Kar98k.
Na pierwszy ogień poszedł mocno odchudzony sztucer na bazie Mausera , podaliśmy kilka strzałów. Skupienie jest , amunicja się skończyła.
Potem zaczęliśmy strzelać z kbks wz.48 czyli popularnej „radomki” , okazało się że po 5-6 strzale, będzie potrzebna ingerencja rusznikarska. Iglica lekko się stępiła , w grę wchodzi ostrzenie lub wymiana……. Szkoda bo na ostatnim lajtowym strzelaniu, broń działała bez zarzutu. Wyrzucając ponad 100 sztuk leciwej amunicji. Wypożyczyliśmy z strzelnicy pistolet w kalibrze 22, żeby troszkę się pobawić amunicją która była przeznaczona dla „radomki”.
Na sam koniec, zostawiliśmy P-83. Wraz z bronią dostałem trochę amunicji którą miał poprzedni właściciel, trochę konserwy , Barnala oraz S&B. S&B i Barnal działał bez zarzutu , konserwa która gdzieś tam została po poprzednim właścicielu też działała bez zarzutu……. Do dziś. Niedużo mi tej konserwy zostało , dokładnie 26 sztuk. Ładuje 8 sztuk do magazynka.
Pierwszy Ok
Drugi zacięcie (niewyrzucania łuski)
Trzeci (faja)
Czwarty Ok
Piąty (taki strzał jakby z kapiszona)
Chciałem załadować ręcznie 6 nabój , zadziała pamięć mięśniowa. Nabój nie mógł się dosłać….
Próbowałem, dosłać ręcznie. Nie dało rady. Aż głos instruktora powiedział
- masz pocisk w lufie.
Szybko rozłożyliśmy broń……. Tak , pocisk opuścił łuskę, ale nie był w stanie wejść w gwint lufy. Szybka ingerencja w postaci długiego wybijaka i młotka. Wybiliśmy pocisk z lufy. Dobrze że nie próbowałem DALEJ dosłać tego naboju , i ze pocisk nie wgryzł się w lufę na połowę długości…….. Bo byłaby piękna awaria broni. Oraz wizyta na SOR.
Niby człowiek trochę strzelał , coś tam widział. Ale taki przypadek miałem pierwszy raz w życiu. Instruktor który to zauważył , drugi raz w życiu…..
Najlepsze jest to, że rok temu utylizowanem prawie 100 sztuk z tej konserwy. Bez żadnego zacięcia i nieprzyjemności.
Na strzelnicy więcej pokory, i mniej pośpiechu.
~Bart
„Bycie nieuzbrojonym pociąga za sobą wiele złych rzeczy, w tym powszechną pogardę” - Nicollo Machiavelli
Silesia Survival : zapraszam pod tą samą nazwą na YT , FB , IG oraz TT
[email protected]
Silesia Survival : zapraszam pod tą samą nazwą na YT , FB , IG oraz TT
[email protected]
- Buła
- Posty: 326
- Rejestracja: śr 10 lis 2021, 12:49
- Kontakt:
Squib tylko taki nie całkiem. Odruch zdjęcia palca i zbadania broni musisz mieć zawsze gdy strzał będzie znacząco cichszy/słabszy. W czasach gdy kolega A... z warszawskiej firmy G... promował "amunicję do treningów" moim stałym wyposażaniem był zestaw prętów mosiężnych bo wszyscy kupowali to tanie g... Kilka, kilkanaście razy dziennie trzeba było jakiegoś szczęśliwego nabywcę tej ammo ratować. O dziwno nikt nie rozwalił broni. Na paczkę 50 szt. było może 10% wadliwych z czego 1-3 z za małym ładunkiem a reszta źle osadzona itp. Cudo.
Dziwnej amunicji trzeba unikać w samopowtarzalnej, że nie wspomnę o samoczynnej.
Zawsze jak masz taką to ładuj pojedynczo, sprawdzaj lufę i tyle. Metoda odporna na błędy ludzkie i dublety z otwartego zamka.
Dziwnej amunicji trzeba unikać w samopowtarzalnej, że nie wspomnę o samoczynnej.
Zawsze jak masz taką to ładuj pojedynczo, sprawdzaj lufę i tyle. Metoda odporna na błędy ludzkie i dublety z otwartego zamka.
-
- Posty: 137
- Rejestracja: śr 12 lip 2023, 12:31
- Kontakt:
Dlaczego mam wrażenie, że temat założony dla mnie?
Mija 10 miesięcy na wsi a mi się skończył zapas żywokostu
Od spadającej siekiery prosto na stopę (tak, tej największej z rozlupywaczem - jakim cudem mogła by być to mała?), po durne upadki z wysokości (jak to ktoś ładnie nazwał - teleportacja) .
Raz padłam na dłoń-wyszła do przodu ratując twarzoczaszke (prawa - bo przecież nie można na lewą! ) całym ciężarem ciała, to z 6 tygodni nie za wiele mogłam robić ta ręka. Piękny kolor śliwkowy kciuka i nadgarstka.
A wszystko przez pośpiech..
Edit:
Zapomniała bym o najgłupszej teleportacji..
8-10 godzina w lipcu, w pełnym słońcu, na dachu. Rozbieram stary. Papa i deski, krokwie. Dam radę.
Nawet ładnie szło. Podbierałam gwoździe na łom i wyciągałam. Jak nie szło "złapać", to brałam młotek i siłowo wbijałam ten łom pod tą główke.
Trafił się jakis mega wielki, mega oporny. Nie szło go podebrać łomem.
Uwaga.. Drastyk..
Mózg wymyślił, że postawie łom nad glowka(tak by po uderzeniu wszedł pod nią) zapre kolanem 2 ostra stronę, co by więcej siły szło, a sam łom stał odpowiednio ustawiony.. I.. Przydzwonię mu oburacz z całej siły..
Pomyślała, zrobiła.. Ból obudził z głupoty.
Tak.. Przywaliłam sobie łomem w kolano cała para.. Cofnęło mnie.. Był lot piętro niżej.
Ja naprawdę nie wiem jak ja to wymyśliłam, jak zostało zaakceptowane jako bezpieczne przez stacje dysków. Zapewne zwarcie po tylu h na słońcu.
Do tej pory została blizna i śmiech z własnej pomroczności..
Mija 10 miesięcy na wsi a mi się skończył zapas żywokostu
Od spadającej siekiery prosto na stopę (tak, tej największej z rozlupywaczem - jakim cudem mogła by być to mała?), po durne upadki z wysokości (jak to ktoś ładnie nazwał - teleportacja) .
Raz padłam na dłoń-wyszła do przodu ratując twarzoczaszke (prawa - bo przecież nie można na lewą! ) całym ciężarem ciała, to z 6 tygodni nie za wiele mogłam robić ta ręka. Piękny kolor śliwkowy kciuka i nadgarstka.
A wszystko przez pośpiech..
Edit:
Zapomniała bym o najgłupszej teleportacji..
8-10 godzina w lipcu, w pełnym słońcu, na dachu. Rozbieram stary. Papa i deski, krokwie. Dam radę.
Nawet ładnie szło. Podbierałam gwoździe na łom i wyciągałam. Jak nie szło "złapać", to brałam młotek i siłowo wbijałam ten łom pod tą główke.
Trafił się jakis mega wielki, mega oporny. Nie szło go podebrać łomem.
Uwaga.. Drastyk..
Mózg wymyślił, że postawie łom nad glowka(tak by po uderzeniu wszedł pod nią) zapre kolanem 2 ostra stronę, co by więcej siły szło, a sam łom stał odpowiednio ustawiony.. I.. Przydzwonię mu oburacz z całej siły..
Pomyślała, zrobiła.. Ból obudził z głupoty.
Tak.. Przywaliłam sobie łomem w kolano cała para.. Cofnęło mnie.. Był lot piętro niżej.
Ja naprawdę nie wiem jak ja to wymyśliłam, jak zostało zaakceptowane jako bezpieczne przez stacje dysków. Zapewne zwarcie po tylu h na słońcu.
Do tej pory została blizna i śmiech z własnej pomroczności..
-
- Posty: 1882
- Rejestracja: czw 27 sty 2022, 10:49
- Kontakt:
- seal
- Posty: 153
- Rejestracja: ndz 08 paź 2023, 16:06
- Lokalizacja: Mazowieckie / Warszawa
- Kontakt:
Zatrzaśnięcie kluczyków od samochodu w bagażniku. W niedzielę. Na strzelnicy.
Po szybkim googlowaniu, wyszło że nowa szyba boczna z wysyłką to koszt 100zł. Ogarnięcie typa od zamków w niedzielę, jeszcze na strzelnicę - hardkor.
Decyzja: wybijam szybę. Miałem nożyk z kubotanem, i dość mądrze myśląc uderzałem w róg szyby. Ale wybralem nie tą rękę (po rozbiciu, dłoń weszła do środka, zamiast zatrzymać się na szkielecie szyby). Wynik: dużo drobnych, powbijanych szkieł w dłoni i umiarkowane krwawienie. W ruch poszła duża apteczka taktyczna (którą mam w bagażniku). Zasypałem rany środkiem hemostatycznym i po chwili było już ok.
Nauczka: prawą boczną szybę, należy wybijać lewą ręką, w taki sposób aby dłoń zatrzymałą się na szkielecie (słupku B).
Najlepiej mieć w co owinąć tą dłoń, choćby z gołą klatą w szybe naparzać.
Po szybkim googlowaniu, wyszło że nowa szyba boczna z wysyłką to koszt 100zł. Ogarnięcie typa od zamków w niedzielę, jeszcze na strzelnicę - hardkor.
Decyzja: wybijam szybę. Miałem nożyk z kubotanem, i dość mądrze myśląc uderzałem w róg szyby. Ale wybralem nie tą rękę (po rozbiciu, dłoń weszła do środka, zamiast zatrzymać się na szkielecie szyby). Wynik: dużo drobnych, powbijanych szkieł w dłoni i umiarkowane krwawienie. W ruch poszła duża apteczka taktyczna (którą mam w bagażniku). Zasypałem rany środkiem hemostatycznym i po chwili było już ok.
Nauczka: prawą boczną szybę, należy wybijać lewą ręką, w taki sposób aby dłoń zatrzymałą się na szkielecie (słupku B).
Najlepiej mieć w co owinąć tą dłoń, choćby z gołą klatą w szybe naparzać.
-
- Posty: 1882
- Rejestracja: czw 27 sty 2022, 10:49
- Kontakt:
Ja bym chyba użył "dyżurnej" cegły do wbijania tarczownic. Wala się taka na mojej ulubionej strzelnicy. Pytanie czy z ciut lepszym skutkiem.
-
- Posty: 148
- Rejestracja: ndz 29 sty 2023, 15:45
- Kontakt:
Tydzień temu wsadziłem łapę do piekarnika i od tego czasu nosze piękne oparzenie. Przez dwa dni miejsce posmarowałem propolisem lecz stan rany mocno się pogorszył. Miejsce spuchło i zaczęła się sączyć ropa. Dodatkowo miejsce na skórze które niechcący posmarowałem propolisem zostało wysypane drobnymi krostkami. Od wczoraj oparzenie smaruje sokiem z aloesu. Mam wrażenie że sytuacja się poprawia ale ropa nadal się sączy. Niestety muszę nosić opatrunek bo inaczej cały czas pocieram oparzeniem o ubrania i miejsce się brudzi. Opatrunek najlepszy jest z wkładki higienicznej, dobrze wpija ropę. Zobaczymy czy aloes sobie poradzi z sytuacją.
Czy ktoś z Was miał sytuację że po propolisie dostał wysypki?
Czy ktoś z Was miał sytuację że po propolisie dostał wysypki?
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
-
- Posty: 48
- Rejestracja: sob 24 lip 2021, 23:25
- Kontakt:
Bardzo możliwe że jesteś uczulony na propolis , zdarzają się przypadki że pszczelarze muszą nosić rękawice przy pracy w pasiece właśnie z tego powodu... najczęściej jest to wysypka jak u Ciebie lub łuszczenie się naskórka , przypadek mi znany omawiany nie jedno krotnie w czasie zajęci z pszczelarstwa
-
- Posty: 148
- Rejestracja: ndz 29 sty 2023, 15:45
- Kontakt:
Dziwna sprawa, bo jestem pszczelarzem, nie raz miałem kontakt z kitem i nie raz już maść propolisową używałem. Jako dziecko byłem uczulony na jad pszczeli ale musiała mi ta alergia zaniknąć bo inaczej patrząc na ilość użądleń juz bym nie żył.