Gdzieś od miesiąca moim codziennym porannym rytuałem stało się oddychanie, zimne prysznice, ćwiczenie.
Moim guru stał się Wim Hof. Po prostu chciałem sprawdzić ile w tym prawdy. Ile potrafię. Działa czy nie działa.
Po tym czasie mogę stwierdzić że na pewno poprawił mi się komfort życia.
https://youtu.be/tybOi4hjZFQ
Sesja oddychania. Nie trzeba się twardo trzymać reguł. Ile się potrafi tyle się zrobi. Przeważnie robię trzy rundy. 30-40 głębokich oddechów. Wydech i wstrzymanie oddechu aż organizm zacznie walczyć o oddech. Wdech. Piętnaście sekund wstrzymania na wdechu. Wydech i kolejna seria. Przy hiperwentylacji możliwa jest chwilowa utrata przytomności ale trzeba się trochę bardziej postarać także bez obaw
Zimny prysznic. Czasowo indywidualnie. Ile jest się w stanie wytrzymać. No może nie tak. Optymalne jest dojście do poziomu rozluźnienia. Tutaj już wchodzi kwestia podejścia psychicznego i opanowania reakcji organizmu. Napięcie mięśni. Hiperwentylacja. Da się to zrobić. Nie można też przesadzić. Trzeba znać granice.
Ćwiczenia. Serie hantlami, przysiady, pompki.
Po tym wszystkim mogę iść do pracy. Mówiąc szczerze próbuje różnych konfiguracji obserwując co lepiej na mnie wpływa. Więc nie może to być regułą dla każdego.
Polecam też książkę "Co nas nie zabije" Scott Carney. Może to nie jest stricte opis metody a przeżycia okiem sceptyka chcącego zdemaskować szarlatanerię Wima Hofa i wypróbowania na sobie tych technik