Pozyskiwanie żywności w warunkach terenowych

O żywności od produkcji po magazynowanie
krzysiek050
Posty: 2
Rejestracja: czw 13 paź 2022, 12:43
Kontakt:

pt 14 paź 2022, 10:56

Cześć,
Trafiłem tu przypadkiem i już mi się spodobało. Próbowałem prowadzić poważniejszą dyskusję na grupach facebookowych, niestety z marnym skutkiem. Ludzie nie potrafią prowadzić dyskusji, często nawet sklecić poprawnie zdania, a większość postów to fotki z wypadów i wzajemna adoracja. Poczytałem tutaj parę wątków i bardzo miło się zaskoczyłem. Trzymacie bardzo wysoki poziom i macie sporą wiedzę. Dlatego czuję że mogę tutaj poruszyć temat który siedzi mi w głowie od jakiegoś czasu i dostanę znacznie wartościowsze wypowiedzi niż "nie znasz, nie jedz" ;).

W te wakacje zrobiłem wypad z kolegą na tydzień w norweską dzicz. Wypad typowo turystyczny, ale z dość specyficznym założeniem - nie kontaktujemy się z cywilizacją. Wiadomo że czasem trzeba przejść kawałek utwardzoną drogą, ale żadne sklepy czy inne punkty bezpośredniej pomocy nie wchodziły w grę. Wcześniej przygotowaliśmy całkiem sporo suszonego mięsa, resztę jedzenia w stylu ultralight kupiliśmy na miejscu i wyruszyliśmy w nieznane. Wyszło naprawdę fajnie, ale kilka rzeczy nie przewidzieliśmy. Głównym problemem był nadmiar jedzenia. Liczyłem ze w ciężkich górskim terenie spalimy około 3500kcal dziennie. Wyliczenia raczej nie były złe, ale nie przewidziałem dostosowania organizmu. Mam trochę zbędnego tłuszczu i prowadzę siedzący tryb życia z dodatkiem sportu który pozwala mi zachować jako taką sprawność. Pierwszego dnia zaktowaliśmy się całkiem mocno i organizm chyba dostał sygnał że obecne zapasy energii jakie zmagazynował są zdecydowanie zbyt wysokie. Przez kolejne dni jedliśmy po 1500-2000kcal i bardzo ciągnęło nas do białka. Ochota na mięso była nienaturalnie wysoka, masło orzechowe też jedliśmy z chęcią, a na 3kg musli (same węgle) zjedliśmy po 1 kubku. Zdecydowanie przesadziliśmy z ilością i typem, chociaż to jest coś czego da się nauczyć tylko z doświadczenia i nie mogliśmy tego przewidzieć. Nawet gdybym przeczytał o tym w książce lub dostał radę, to raczej i tak bym zrobił po swojemu bojąc się głodu z mniejszą ilością jedzenia. Pod koniec wyprawy wpadła mi też do głowy pewna myśl. Bylibyśmy zdolni przeżyć w ten sposób rok bez żadnego problemu, nie licząc jedzenia właśnie. W tamtym czasie mieliśmy go za dużo, ale jeszcze dodatkowy niespodziewany tydzień i byłby kłopot. Może próbowałbym złowić ryby, ale to jedyne co bym potrafił. Na samym wypadzie straciłem jakieś 1.5kg tłuszczu i podejrzewam że gdybym zszedł do 10% tkanki tłuszczowej to organizm domagałby się większą ilość żywności bo zapas energii byłby już niski.
Kolejna bardzo wyraźna rzecz to grzyby. Podobno Norwegowie boją się jeść jakiekolwiek grzyby i patrzą na ludzi którzy je zbierają jak na igrających z życiem. To jedynie zasłyszane twierdzenie i nie wiem ile w nim prawdy. Faktem jest natomiast ogromna ilość jadalnych grzybów w publicznych miejscach. Przeciętny Polak dostałby zawału serca widząc przy leśnej, turystycznej drodze ogromnego prawdziwka, a oni go po prostu mijają. Zadałem sobie więc kolejne pytanie - jak dużo jedzenia mijam po drodze i nawet nie jestem tego świadomy?

Do rzeczy. Chciałbym nauczyć się pozyskiwać jedzenie w warunkach terenowych w legalny lub półlegalny sposób. W naszym prawie niestety nie mogę rozpalić ognia w lesie czy złowić ryby na wędkę samoróbkę bez karty wędkarskiej, więc pewne drobne łamanie prawa stanowiące wykroczenie toleruję. Kieruję się tutaj zdrowym rozsądkiem i umiejętnościami, ryzykując mandat. Trudno, wiedza czasem kosztuje. Natomiast zdecydowanie nie chcę dokonywać przestępstw w stylu kłusownictwa na zwierzynie leśnej czy kradzieży plonów z czyjejś prywatnej działki. Wiem że w przypadku wojny czy innego kryzysu byłbym do tego zdolny, jednak teraz jest pokój a ja uważam się za dobrego człowieka. Żeby czegoś się nauczyć, trzeba to też zrobić samemu parę razy, więc szukam czegoś głównie pod kątem praktycznego wykonania. Oczywiście jest masa poradników jak pozyskać jakieś pojedyncze rodzaje żywności, ale bez wpisania tego w jakiś większy plan żywieniowy. Wyobraźcie sobie sytuację że musicie opuścić dom w 1 godzinę, pakujecie plecak, trochę lekkiego ale pożywnego jedzenia i wyruszacie. Starczy wam go na 3 dni luźne dni, lub trochę więcej jeżeli będziecie racjonować. Jednak co dalej? Jak przygotować się na dłuższy pobyt w dziczy? W takich ekstremalnych sytuacjach potrzebujecie białka. Pozyskacie jest z ryb, w mniejszym stopniu z grzybów. Co dalej? Jak przygotować nadmiar ryb do dłuższego przechowywania? Jak ususzyć żywność w deszczowy, wilgotny i zimny dzień? Może w takim wypadku lepiej wędzić? Szukam poradnika, książki, kanału na youtube który wyjaśniłby to w sposób praktyczny. Czytałem trochę poradników survivalowych i niestety było to lanie wody, jakaś improwizowana broń w mieście, co zrobić w przypadku wojny itd. Dużo suchej wiedzy, niepopartej doświadczeniem, autor z pewnością w wojnie nie uczestniczył. Woda, schronienie, ukrywanie, ogniska typu dakota fire hole, to wszystko jest w miarę proste i poruszane bardzo szeroko.

Czy znacie jakieś źródło wiedzy w dowolnej formie, które pozwoli mi przygotować się na kryzys i odcięcie od żywności? Musi to być praktyczny przykład, w stylu "ugotuj pałki wodne, jedna dostarczy ci X białka, X węglowodanów i X tłuszczu, możesz też ją w sposób X przygotować do zjedzenia w ciągu kolejnego miesiąca". Zależy mi żebym mógł najpierw zdobyć wiedzę, a później pójść w dzicz i przetestować to w praktyce. Dlatego żadne "zrób łuk i strzelaj do ptaków/zajęcy/saren/dzików" nie wchodzi w grę ;). Dobrze by było jakby pozyskana żywność była usystematyzowana względem jakości i łatwości pozyskania. Grzyby zbiera się łatwo, jednak to prawie sama woda. Czy chodząc z pełnym plecakiem nie stracę więcej kalorii niż zyskam jedząc grzyby?

Pozdrawiam.
Ramzan Szimanow
Posty: 1861
Rejestracja: czw 27 sty 2022, 10:49
Kontakt:

pt 14 paź 2022, 21:41

Najbliżej będą chyba książki Łukasza Łuczaja.
"Dzika kuchnia" i "Podręcznik robakożercy".
W kwestii ryb nie wiem czy ktoś zebrał stare "przed wędkarskie" metody z terenów Polski, dostosowane do występujących tu gatunków w jednej publikacji.
Awatar użytkownika
mar_kow
Posty: 512
Rejestracja: wt 21 gru 2021, 08:04
Lokalizacja: Mazury
Kontakt:

sob 15 paź 2022, 22:19

krzysiek050 pisze:
pt 14 paź 2022, 10:56
[...]Musi to być praktyczny przykład, w stylu "ugotuj pałki wodne, jedna dostarczy ci X białka, X węglowodanów i X tłuszczu, możesz też ją w sposób X przygotować do zjedzenia w ciągu kolejnego miesiąca". Zależy mi żebym mógł najpierw zdobyć wiedzę, a później pójść w dzicz i przetestować to w praktyce. [...]
Można obejrzeć cykl "10 dni bez jedzenia" Universal Survival'u - coś w podobnym stylu:
https://www.youtube.com/watch?v=1GmrqMxFx4M

W naszych typowych warunkach pozyskanie białka w warunkach terenowych w większości przypadków narusza prawo. O ile nie posiadasz karty wędkarskiej, nie jesteś myśliwym to wszystko zbiega się do kłusownictwa. Na "zielonym" nie pociągniesz za długo - znajomość jadalnych roślin oczywiście pozwoli przeżyć i na pewno należałoby się z podaną wyżej literaturą zapoznać. Na pewno miesiąca na tym nie przeżyjesz i nawet nie warto próbować.
W warunkach GWWW na pewno nikt skrupułów by nie miał żeby kłusować, kraść a nawet zabijać, gdyby tylko trzeba było wykarmić rodzinę.
Proponowałbym się skupić na pozyskaniu wiedzy jak się przygotować żeby grzyby z dziczy nie stanowiły naszego głównego menu a jedynie jego uzupełnienie...
Broń to narzędzie, to człowiek odpowiada za swoje czyny...
Ramzan Szimanow
Posty: 1861
Rejestracja: czw 27 sty 2022, 10:49
Kontakt:

ndz 16 paź 2022, 10:26

mar_kow pisze:
sob 15 paź 2022, 22:19

Proponowałbym się skupić na pozyskaniu wiedzy jak się przygotować żeby grzyby z dziczy nie stanowiły naszego głównego menu a jedynie jego uzupełnienie...
Nie ma co kryć.
Długoterminowe optimum to odpowiednio duży kawałek ziemi i środki techniczne do jego uprawy.
Zazębiająca się permakultura, dająca dość urozmaiconą dietę rodzinie i maksymalną niezależność.
Gdzie zapasy na czarną godzinę będą mogły być odtwarzane nawet w tych ciut gorszych czasach.
Niestety przez dziesięciolecia sporo zrobiono by do takich gospodarstw zniechęcić i utrudnić ich prowadzenie.

Dalej środki do obrony przed tymi którzy chcieliby siłą przejąć nasze zasoby.

Metody pozyskania "dzikiego" białka mogą być wtedy tylko urozmaiceniem.
A znajomość jadalnych kłączy, bulw i jakie podkorze jest najlepsze na mąkę ciekawostką przyrodniczą z której nie będzie potrzeby korzystać.
BoldFold
Posty: 1427
Rejestracja: pt 07 wrz 2018, 18:14
Lokalizacja: Górny Śląsk
Kontakt:

wt 18 paź 2022, 08:36

viewtopic.php?f=71&t=163

Proponuję lekturę w/w wątku na forum...
Zacznij tam, gdzie jesteś.
Użyj tego, co masz.
Zrób wszystko, co tylko chcesz...
West_End
Posty: 261
Rejestracja: pt 18 lut 2022, 21:11
Kontakt:

pt 21 paź 2022, 18:35

Ramzan... Z tą ziemią na obecne czasy to niestety tylko tak się wydaje. Na ostatnim zlocie u Pozyskiwacza (rolnik pracujący na roli i posiadający chodowlę inwentarza) dobrze ten temat nam wyklarował i podsumuję tak : nie ma szans aby ktoś kto dziś nie żyje na roli i już jest w dużym stopniu samowystarczalny był w stanie ogarnąć całkowitego shifta, nawet Ci którzy mają ziemię nie odpala samowystarczalności bo się poprostu nie da.
Awatar użytkownika
1411
Posty: 2579
Rejestracja: ndz 02 wrz 2018, 14:15
Lokalizacja: Śląsk
Kontakt:

pt 21 paź 2022, 18:49

Co do zbieractwa w naszych rejonach (Polski) podrzucam wątek o topinamburze, czy praktyczny przewodnik o przygotowaniu winniczków. Książki na pewno wymienione przez Ramzana pozycje Łukasza Łuczaja, także warto zerknąć na przygotowanie szczura wg. książki Cody Lundin. Kanały yt Łukasza Łuczaja na pewno pomogą. A z grzybów, temat rzeka. Ludzie mijają lejkowce dęte (nie dziwię się w sumie), kanie (dziwię się) a nawet opieńki miodowe. Bo się nie znają, nikt ich nie nauczył - życie. A wiecie że owoc cisu nie jest trujący? Słodki i pyszny. Tylko pestki przegryźć nie wolno, bo w niej są toksyny. Wyciućkać i wypluć. Żywności na dziko jest wszędzie pełno. Zmobilizowałeś mnie do szerszego opisu.
Obrazek
Ramzan Szimanow
Posty: 1861
Rejestracja: czw 27 sty 2022, 10:49
Kontakt:

pt 21 paź 2022, 19:00

West_End pisze:
pt 21 paź 2022, 18:35
"Nie ma szans aby ktoś kto dziś nie żyje na roli i już jest w dużym stopniu samowystarczalny był w stanie ogarnąć całkowitego shifta, nawet Ci którzy mają ziemię nie odpala samowystarczalności bo się poprostu nie da."
Zmiany klimatyczne tak dojechały czy gleby są wyeksploatowane?
Bo prawda jest taka że puch prędzej czy później i tak zabraknie.
Z głodu zdechnąć czy iść w bandyterkę a potem...
W coś o czym nie będziemy chyba otwarcie pisać bo nie jesteśmy z wschodniej Azji czy innych wysp Pacyfiku gdzie to nie jest jedno z ostatnich tabu.

Setki, jak nie tysiące lat się udawało więc czemu teraz ma się nie udać z większą wiedzą?
Wiem że walka z jednej strony z pazernymi skupami a z drugiej windującymi ceny hurtowniami, bankami i fiskusem zabija optymizm.
Jakikolwiek.
Ale tu chodzi o biologiczne przetrwanie a nie frykasy.
Awatar użytkownika
SilesiaSurvival
Posty: 1089
Rejestracja: pt 12 lis 2021, 20:56
Lokalizacja: Czechowice-Dziedzice / Warszawa
Kontakt:

sob 22 paź 2022, 06:07

Hej.

Na ta chwile, chcieć się wyżywić z darów natury jest trudno , jedyne na tą chwile miejsca które znam z dobrej różnorodności jadalnych roślin to najdziksze rejony Beskidu Żywieckiego oraz Bieszczady. A jak powiedzieli przedmówcy , wyżywić się na zielonym. W razie głębokiego GWWW będzie bardzo ciężko. Dlatego śmieszą trochę wszelkiej maści vege preppersi …… No niestety w razie najgorszego , trzeba jeść co będzie żeby przetrwać.

Co do „rolnictwa działkowego” raczej się z niego nie damy rady wyżywić. Ale gdyby taka inicjatywa rozeszła się po sąsiedzku. Być może udało by się zaplanować jakiś system upraw. Oczywiście nie da się być całkowicie samowystarczalnym , ale bardziej niezależnym ;)

Ale poletko ziemniaków to bym sobie zrobił …. Ale w Warszawie to marzenie…..

Pozdrawiam
~Bart
„Bardziej lękam się naszych błędów niż osiągnięć wroga” Perykles

Silesia Survival : zapraszam pod tą samą nazwą na YT , FB , IG oraz TT
[email protected]
bushmot
Posty: 140
Rejestracja: pn 05 wrz 2022, 06:25
Lokalizacja: Wrocław
Kontakt:

pt 11 lis 2022, 09:42

Według mnie - ciężko będzie się w 100% wyżywić z natury. Ale wiedza o tym co można zjeść wiecej niż ostatni raz w życiu pomoże nam w dłuższej perspektywie "rozciągnąć" zapasy i wydłużyć przetrwanie.

Jeśli chodzi o kwestie działkowe - działka ROD to max 500m, jeśli dogadacie się z sąsiadami - ogarniecie ich oczywiście więcej, ale też więcej osób do wyżywienia będzie... no i takie tereny są zwykle w mieście - a więc dochodzi kwestia pilnowania przed szabrownikami. Mówię to z własnych doświadczeń - i to w spokojnych czasach, a nie gwww...

@Bart - możesz spróbować zabawy z doniczkami i balkonem - w wiadrze marketowym, bez specjalnych zabiegów - tylko podlewając - na balkonie ogarnęliśmy z żona kilka ziemniaków, sadząc 3 szt (z czego plon dała tylko jedna bulwa...). Wyszło nawet ok, ale czekanie tak długo - gdy gwww - będzie słabo.
Na balkonie od kilku lat mamy tez jakieś zioła, szczypiorek itp, a także pomidory. Gorąco polecam Wam szczególnie te ostatnie - pomidory świetnie odstraszają komary. Wystarczy kilka krzaczków na balkonie i zapomnicie o problemie robactwa włażącego do domu - przetestowane przeze mnie i przez kilka osób ode mnie z rodziny.
Tyle, ze na obecnym mieszkaniu problem mam taki, ze od jakiegoś czasu pszczoły nie widziałem - żadnej. Żaden kwiat pomidora ani w tym, ani w zeszłym roku nie zmienił się w owoc, nie maiłem żadnego pomidorka.
Na działce z plonami również różnie bywa - niektóre rośliny dają zbiory jak szalone (cukinia... ), inne za nic w świecie nawet kiełkować nie chcą.. bez testów, sprawdzania i codziennej walki - nie widzę tego.
zapraszam na bushmot.blogspot.com
ODPOWIEDZ

Wróć do „Żywność”