„Dlaczego armia rosyjska walczy tak źle” Piotr Lewandowski - Obrona PRO

Zasady taktyki i strategii
ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
SilesiaSurvival
Posty: 1066
Rejestracja: pt 12 lis 2021, 20:56
Lokalizacja: Czechowice-Dziedzice / Warszawa
Kontakt:

pn 11 kwie 2022, 17:56

Witam!

Dzięki uprzejmości Pana Piotra Lewandowskiego z grupy facebookowej „Obrona PRO”, publikuje za jego zgodą. Całą serie artykułów „Dlaczego armia rosyjska walczy tak źle”

Pozdrawiam
~Bart

Oddaje głos Autorowi tekstu


Pomyślałem, że napiszę taki tryptyk w odcinkach. Część pierwsza „Dlaczego armia rosyjska walczy tak źle”, część druga „Dlaczego armia ukraińska walczy tak dobrze” i część trzecia „Jak by walczyła armia polska”. Część trzecia raczej nie pójdzie na FB, ale skupmy się na pierwszej.

CZĘŚĆ I odcinek 1

Przekaz o tym jak to armia FR nie radzi sobie na Ukrainie jest z jednej strony prawdziwy, z drugiej moim zdaniem bardzo powierzchowny. Temat należy rozpatrywać z 4 poziomów czyli strategicznego (polityczno-militarnego), operacyjnego (tutaj dla uproszczenia szczebel armii czyli głównych kierunków natarcia, bo dywizje i brygady samodzielnych operacji nie prowadzą), taktycznego (czyli dowodzenia na szczeblu grup bojowych, kompanii i plutonów) oraz indywidualnym czyli żołnierza.

Poziom strategiczny omówię bardzo krótko, pozostawiam go kolegom analitykom i geopolitykom (nie kolegom) bo to ciężka robota i trzeba nosić fikuśne koszule bądź marynarki, a ja wolę bluzy z kapturem „panie dej 2 złote”. Strategicznie operację zaplanowano i realizuje się w możliwie najgorszy sposób. Czyli dowódcy rosyjscy walkę rozpoczęli z niewystarczającymi siłami i zasobami w stosunku do konfliktu z jakim mają do czynienia, a kontunuowanie narracji o odnoszącej sukcesy wojskowej operacji specjalnej nie pozwala na znaczącą zmianę tej sytuacji.

Poziom operacyjny zaczyna się od koncepcji operacji , która przekuwana jest na rozkazy bojowe. Wynikiem planowania operacyjnego jest również nieco upraszczając ocena oczekiwanych działań przeciwnika i zaplanowanie własnych. Wypadkową tego jest ilość czołgów, transporterów z piechotą, dział i wyrzutni, samolotów śmigłowców, OPL, WRE, łączność itd. które są niezbędne do wykonania zadań. Warto pamiętać, że tych sił nie liczy się z nadwyżką bo ekonomia ich użycia jest jedną z podstawowych zasad w planowaniu operacyjnym. Kolejna wypadkowa to zaplanowanie zabezpieczenia logistycznego, czyli urzutowanie i ilość zapasów. I wreszcie ramy czasowe, z reguły podzielone na fazy operacyjne. Co zaplanowali rosyjscy generałowie ? No cóż, to co im kazano. Trzydniową operację „denazyfikacyjną”, która z pełnoskalową wojną, prowadzoną zgodnie z rosyjskimi doktrynami nie miała nic wspólnego. Czy to świadczy o ich braku kompetencji ? Z poziomu zasad planowania w NATO tak. Dostali dane i cele z poziomu strategicznego, czyli ośrodka władzy politycznej. Jak one brzmiały ? Zapewne, że armia ukraińska będzie walczyć podobnie jak w 2014 roku, a do złamania oporu nielicznych jednostek typu pułk Azow wystarczą ograniczone siły i środki. Armia rosyjska, podobnie jak cały putinowski system, nie promuje jednak samodzielnego myślenia, czy choćby wariantowania planów. Czyli „Nu Sasza to zaplanujemy jak kazali, a jeżeli coś pójdzie źle to niech ci wyżej się martwią bo co my możemy”.

Mała dygresja – otóż działania z kierunku południowego zaplanowano ewidentnie inaczej. Dlaczego ? Możemy się tylko domyślać, ale zapewne plany tej operacji powstały znacznie wcześniej niż narracja o uciśnionym narodzie ukraińskim, czekającym wyzwolenia przez rosyjskich braci.

Poziom taktyczny – tutaj jest moim zdaniem naprawdę ciekawie. Jestem mocno zdystansowany do fali krytyki, wylewanej na rosyjskich dowódców szczebla taktycznego. O tym w następnym odcinku o ile będzie zainteresowanie tematem.

CZĘŚĆ I odcinek 2 „Dlaczego armia rosyjska walczy tak źle”

Zanim przejdę do omawiania poziomu taktycznego pozwolicie parę dygresji.

Przede wszystkim chciałbym podziękować za żywą reakcję, co przekonało mnie, że warto pomysł kontynuować. Pragnę podkreślić, że moje wpisy nie pretendują do miana analiz, proszę traktować je jako spersonalizowany głos w dyskusji, którego celem jest wzbudzenie pewnych refleksji, idących trochę pod prąd medialnej narracji.

Poziomu taktycznego nie sposób omawiać bez odniesień do wyższych poziomów dowodzenia, stąd będę do nich nawiązywał.

Zanim przejdę do meritum, chciałbym jeszcze odnieść się do poziomów strategicznego i operacyjnego, niejako w odpowiedzi na dyskusję, toczącą się pod pierwszym postem. Otóż jak to możliwe, że zawodowi, wykształceni wojskowi tak fatalnie zaplanowali potężną operację. Działania wojskowe na poziomie strategicznym zawsze są wypadkową polityki. Gorzej kiedy polityka wkracza na poziom operacyjny, wymuszając na wojskowych tworzenie planów w których są ograniczani założeniami politycznymi. Nie dotyczy to tylko Rosjan. Czy pamiętacie operację, której wektor działania był odwrócony bo dotyczyła nie inwazji, a wycofania wojsk ? Sukcesem wizerunkowym raczej nie była… .

Tyle przydługiego wstępu.

Pisząc o poziomie taktycznym (określonym przeze mnie nieco umownie) skupię się na dowodzeniu a w zasadzie dowódcach, sprzęcie i taktyce. Mówiąc o dowodzeniu na szczeblu taktycznym, należy podzielić je na dwa poziomy - kierowanie walką z poziomu organizacyjnego i bezpośredniego. W założeniu dowódcy szczebla brygada, pułk (PGB) oraz batalion (bgb) powinni być organizatorami walki, zapewniając podwładnym świadomość sytuacyjną, wsparcie rodzajów broni, koordynację elementów ugrupowania bojowego , współpracę z sąsiadami, łączność i zabezpieczenie logistyczne. Dowódcy szczebla kompania i niżej dowodzą bezpośrednio w walce (w przypadku d-cy kompanii jest to pewne uproszczenie). Dowódcy szczebla organizacyjnego wykorzystują do dowodzenia sztaby, działające na stanowiskach dowodzenia (SD) stacjonarnych bądź mobilnych. Nie oznacza to, że dowódca szczebla organizacyjnego (szczególnie dowódca batalionu) musi znajdować się podczas walki cały czas na swoim SD.

Z cząstkowych informacji jakie docierają do opinii publicznej wynika, że Rosjanie ponoszą nieproporcjonalnie duże straty w oficerach starszych (od majora do generała ), czyli tych którzy powinni kierować walką organizacyjnie, nie bezpośrednio. Oczywiście część tych strat może być spowodowana atakami na wykryte SD (SOF, BSL, artyleria), ale wielu z nich zginęło biorąc ewidentnie bezpośredni udział w walce. Jest to często podawane, jako przykład fatalnego stanu armii rosyjskiej. Moim zdaniem jest to rażące uproszczenie, chociaż po części uzasadnione. Już wyjaśniam. Patrząc na przebieg karier poległych oficerów nie sposób nie zauważyć, że prawie wszyscy mieli doświadczenie bojowe z wcześniejszych konfliktów prowadzonych przez FR (Czeczenia, Gruzja, Syria). Pozwala to wysnuć wniosek, że dobór kadr dowódczych w FR nie jest wcale przypadkowy. Więc dlaczego ludzie z doświadczeniem bojowym zajmują niejako miejsce oficerów młodszych. Pojawiają się opinie o fatalnym marale czy braku zaufania do podwładnych. Nie twierdzę, że nie jest to jedną z przyczyn. Natomiast moim zdaniem główną przyczyną jest niewydolność rosyjskiego systemu dowodzenia. Dowódca „organizacyjny” do sprawnego zarządzania współczesnym polem walki potrzebuje informacji w czasie rzeczywistym czyli bieżące położenie przeciwnika i wojsk własnych. Czasy kiedy wystarczyło do tego radio dawno minęły. Ponieważ rosyjscy dowódcy, mając doświadczenie bojowe, zdają sobie doskonale z tego sprawę, starają się kompensować te braki poprzez osobiste dowodzenie w pierwszej linii. W wyniku tego, skracają co prawda proces decyzyjny ale dramatycznie ograniczają własną świadomość sytuacyjną co do całości dowodzonego przez nich zgrupowania bojowego, że o koordynacji nawet nie wspomnę. Mogłyby to robić co prawda sztaby na SD, ale z przyczyn przeze mnie opisanych nie są w stanie.

Jak wygląda sytuacja z dowodzeniem na szczeblach kompania i niżej. Nie mamy niestety na tym etapie konfliktu wystarczających informacji, ale ponieważ nie jest to analiza lecz mój głos w dyskusji napiszę jak to wygląda z mojej perspektywy. Przede wszystkim armia FR to dwie (pomijam rozwinięcie mobilizacyjne dla uproszczenia) armie. Czyli mamy brygady i pułki o wysokim stopniu uzawodowienia (WDW, rozpoznanie, część pancernych i zmechanizowanych), które stanowią odpowiednik sił szybkiego reagowania i które tworzyły zafałszowany obraz armii rosyjskiej. Bo to te jednostki oglądaliśmy nie tylko na defiladach, ale również szybko i sprawnie interweniujące tam gdzie Kreml zdecydował się je wysłać. Zapewne też, tam kierowano najlepiej rokujących absolwentów szkół oficerskich i to tam robili kariery najzdolniejsi oficerowie i podoficerowie. Tam też znalazł się najnowocześniejszy sprzęt i wyposażenie. W pierwszym rzucie podczas inwazji na Ukrainę nie ruszyły jednak właśnie te jednostki. Jednostki, nazwijmy je klasy B, to przede wszystkim służba zasadnicza i niezmodernizowany sprzęt pamietający czasy zimnej wojny. Trudno mi powiedzieć dlaczego te jednostki znalazły się w pierwszym rzucie operacyjnym. Być może Rosjanie trzymali jednostki lepsze w rezerwie bo nie byli pewni reakcji NATO, może zakładali że lepiej aby w pierwszej fazie konfliktu na straty naraziły się te mniej wartościowe, a po zidentyfikowaniu nielicznych punktów oporu do ich likwidacji skieruje się zawodowców. Tak czy inaczej w pierwszym rzucie znaleźli się dowódcy plutonów i kompanii ze służbą zasadniczą i przestarzałym sprzętem. Można śmiało założyć, że ich dowodzenie do tej pory sprowadzało się głównie do ogarniania problemów dyscyplinarnych przerywanych wizytami na strzelnicy i może raz do roku udziałem w ćwiczeniach. W ćwiczeniach na których nie wymagano od nich żadnej samodzielności decyzyjnej, bo ćwiczyli w ugrupowaniu batalionowym, nacierającym szerokim frontem kolejnymi rubieżami. Z żołnierzami, których kwalifikacje i kompetencje są co najmniej dyskusyjne. Czyli mamy młodych oficerów, których ani nie przygotowano do specyfiki działania, ani nie dano do takich działań odpowiednich „narzędzi”.

Co jednak z jednostkami zawodowymi, które wprowadzono w walki w kolejnych rzutach. Przecież poradziły sobie niewiele lepiej, pomimo doświadczenia bojowego we wcześniejszych konfliktach. Moim zdaniem przyczyna tkwi w tym, że do tej pory walczyły niejako we własnym składzie. Do działań ekspedycyjnych Rosja kierowała wyłącznie jednostki zawodowe, prezentujące podobny, relatywnie wysoki poziom zgrania i wyszkolenia. No i asymetria konfliktów ekspedycyjnych, gdzie przeciwnik nie dysponował porównywalnymi środkami rażenia. Na Ukrainie jednostki te zetknęły się po pierwsze z armią nad którą nie mają zdecydowanej przewagi technologicznej, po drugie powodzenie ich działań było często uzależnione od współpracy z jednostkami kategorii „B”, a te po prostu nie dawały rady.

I teraz … pomimo tego wszystkiego Rosjanie nacierali przez 3 tygodnie na wszystkich kierunkach…

Jak na jeden odcinek wystarczy, o taktyce w kolejnym.

**CZĘŚĆ I odcinek 3 ** „Dlaczego armia rosyjska walczy tak źle”

Zanim przejdę do omawiania kwestii taktycznych pozwolicie parę dygresji.

W moim poprzednim tekście znalazła się nieścisłość, wynikająca ze zbytniego uproszczenia. Uproszczeń jest w tekście sporo, natomiast nie powinny wprowadzać w błąd, a tym razem tak się stało, na co zwrócili mi uwagę czytelnicy. Mianowicie, z tego co napisałem wynikało, że w pierwszym rzucie operacyjnym Rosjanie wprowadzili wyłącznie jednostki kategorii gorszej niż te, traktowane jako elitarne - oczywiście tak nie było (np. na kierunku charkowskim i z kierunku krymskiego).

Jak wygląda sytuacja z perspektywy taktyki. Nadmieniam, że pojęcia używam w odniesieniu do sposobu prowadzenia walki, a nie szczebla sztuki wojennej. Kilka dni dzielące moje wpisy zdaje się potwierdzać, że dowódcy szczebla batalion i wyżej w dalszym ciągu dowodzą z pierwszej linii. Co ciekawe w kilku batalionach polegli zarówno dowódcy jak i ich zastępcy. Odwagi rosyjskim dowódcom nie można odmówić, natomiast dobre dowodzenie to takie, kiedy dowódca wie, kiedy wydać rozkaz „za mną”, a kiedy „naprzód”. Przy czym im wyższy szczebel dowodzenia, tym komenda „za mną” powinna być wydawana rzadziej. Z drugiej strony Rosjanie najwyraźniej dalej mają problemy z koordynacją działań na poziomie taktycznym, więc dowódcy tego szczebla chcąc osiągnąć oczekiwane przez „naczalstwo” efekty przechodzą na dowodzenie ręczne. Co ciekawe z poziomem operacyjnym, o ile można go ocenić na podstawie wyrywkowych informacji wygląda już lepiej. Rosjanie.

Wróćmy jednak do początku konfliktu. O stosowanej taktyce decyduje teren (doraźnie pogoda, pora doby), posiadane siły środki, siły i środki przeciwnika oraz jego taktyka, ale także poziom przygotowania własnych dowódców i żołnierzy do określonego rodzaju działań.

Jaką taktykę opracowało dowództwo rosyjskie w odniesieniu do wymienionych przez mnie czynników ?

Teren/pogoda: wybrano najgorszy moment do rozpoczęcia operacji, Krótko – Rosjanie zignorowali fakt, że rozpoczynają operację w okresie temperatur dodatnich, które zamieniają obszary wschodniej Ukrainy w błoto, nieprzejezdne nawet dla pojazdów gąsienicowych. Powód jest prosty, w swoim mniemaniu nie rozpoczynali pełnoskalowej wojny, a ograniczoną operację wojskową. Zgodnie z jej założeniami drogi o utwardzonej nawierzchni były wystarczające do osiągniecia powodzenia, czyli zajęcia miast jako ośrodków władzy. Co do pory dnia, żołnierzy pierwszego rzutu (na ile udało się to ocenić po dostępnym materiale) wyposażono w nocną optoelektronikę w homeopatycznych ilościach. Nie bez znaczenie były tutaj nie tylko założenia co do przebiegu operacji, ale i to, że znaczną część stanowili żołnierze z poboru. Najwyraźniej Rosjanie uważają, że w nich nie opłaca się inwestować. Do kwestii działań nocnych odniosę się jeszcze w dalszej kolejności.

Posiadane siły i środki: za mało, za mało i to za mało wszystkiego. Założenie, że armia ukraińska nie będzie walczyć położyło się tragicznym (dla Rosjan rzecz jasna) cieniem na przebiegu wojny. Kiedy przez pierwsze dni inwazji obserwowałem filmy, pokazujące rosyjskie kolumny w marszu lub w rejonach wyczekiwania zachodziłem w głowę jaka będzie rosyjska taktyka walki batalionowymi grupami bojowymi. Bo z tego co widziałem, nijak obraz takich grup się nie wyłaniał. Tutaj zmuszony jestem do pewnej dygresji. W gronie moich kolegów od kilku lat toczyły się dyskusje jak będą wyglądały i jak będą walczyć rosyjskie batalionowe grupy bojowe (bgb). Są one obecnie (moim zdaniem na wyrost) również ekwiwalentem przelicznikowym. Z założenia bgb jak również pułkowe grupy bojowe (pgb) i brygadowe grupy bojowe (BGB) są jednostkami z definicji o dużej autonomii i pewnej uniwersalności (poza grupami bojowymi tworzonymi zadaniowo, czyli do wykonania jednego określonego zadania). Rosjanie przygotowywali się do walki z NATO więc zarówno ja, jak i moi koledzy zakładali, że rosyjskie grupy bojowe (szczególnie te idące w pierwszym rzucie ) będą zgrupowaniami pancerno-zmechanizowanymi, wspartymi dużą ilością artylerii lufowej i rakietowej, własnym rozpoznaniem, saperami, OPL i WRE. I moim zdaniem tak było, tak Rosjanie ćwiczyli. Rozpoznanie i BSL wykrywało przeciwnika, artyleria niszczyła wykryte cele, następnie czołowe elementy bojowe wchodziły w kontakt bojowy i wiązały walką, wzywały wsparcie artyleryjskie i ewentualnie powietrzne (uproszczenie !), kolejne elementy ugrupowania bojowego dokonywały przeskrzydlenia bądź wspierały czołowe elementy tam gdzie uzyskano powodzenie itd… . Rosjanie jednak na tą wojnę ruszyli zupełnie inaczej…a właśnie… bo oni NIE RUSZYLI NA WOJNĘ. O tym w kolejnym odcinku.

PS. Tekst rozrasta mi się w ramach pisania, ale mam nadzieję że mi wybaczycie.

**CZĘŚĆ I odcinek 4 ** „Dlaczego armia rosyjska walczy tak źle”

To, że Siły Zbrojne Federacji Rosyjskiej (SZ FR) nie poszły na wojnę to już wiemy. Wiemy też dlaczego. Kluczowe pytanie to co się stało, bądź stać powinno, kiedy Rosjanie zdali sobie sprawę, że jednak są na pełnoskalowej wojnie.

Najpierw pozwolę sobie napisać jak mogłoby to wyglądać, gdyby SZ FR do takiej wojny były przygotowane. Zgodnie z doktryną powinny zostać sformowane co najmniej dwa rzuty strategiczne. Pierwszy rzut z reguły podzielony jest na 2 rzuty operacyjne z odwodem.

Pierwszy rzut operacyjny pancerno-zmechanizowany (stosunek czołgów do transporterów piechoty w uproszczeniu 2:1) z liczną artylerią, powinien zapewnić wyjście na tzw. przestrzeń operacyjną, czyli osiągnąć wskazane rubieże na głównych kierunkach uderzenia w celu zapewnienia rozwinięcia drugiego rzutu operacyjnego. Wraz z rozwinięciem drugiego rzutu operacyjnego powinien zostać rozwinięty nad własnymi wojskami parasol OPL i WRE. Na tym etapie dowództwo powinno być w stanie określić główne rejony oporu przeciwnika, punkty ciężkości na teatrze walk (czyli zadania do priorytetowej realizacji) i tam wprowadzić odwody pierwszego rzutu strategicznego. Trzeba nadmienić że zarówno pierwszy jak i drugi rzut operacyjny dysponują własną logistyką zarówno pod względem materiałowym (paliwo, amunicja, żywność) jak i techniczną (ewakuacja niesprawnego sprzętu). Przy czym drugi rzut operacyjny powinien ją mieć w większej ilości.

W końcowym etapie rozwijania drugiego rzutu operacyjnego z pierwszego rzutu strategicznego na obszary już zajęte wprowadzany jest drugi rzut strategiczny. Jego zadaniem jest wparcie pierwszego rzutu strategicznego w punkach ciężkości walk, izolowanie miast jeżeli nie będą one szturmowane na tym etapie walk, zabezpieczenie Centralnych Dróg Samochodowych (CDS – główne drogi do logistycznego zaopatrywania wojsk) oraz rozwinięcie polowej infrastruktury logistycznej (magazyny polowe, punkty zbiórki uszkodzonego sprzętu czyli PZUS szczebla nadrzędnego, polowe warsztaty remontowe) wraz z ochroną zarówno naziemną jak i przeciwlotniczą.

Warto nadmienić, że SZ FR dysponują jeszcze trzecim rzutem strategicznym. I rzut strategiczny to żołnierze służby czynnej (zawodowej i zasadniczej) uzupełnione przez tzw czynną rezerwę. Drugi rzut strategiczny to jednostki formowane z rezerwistów ze szkieletową obsadą żołnierzy zawodowych oraz formacje pomocnicze np. Rosgwardia. Trzeci rzut strategiczny formowane jest z rezerwistów starszych roczników na najstarszym sprzęcie. Tyle w DUŻYM UPROSZCZENIU. Zainteresowanych pogłębieniem tematu odsyłam do publikacji i wypowiedzi naszych grupowych analityków.

Wróćmy teraz do toczącej się wojny. Rosjanie zaatakowali jednym rzutem strategicznym składającym się z dwóch rzutów operacyjnych z odwodem. Pierwszy rzut operacyjny uzyskał sukces za wyjątkiem byłego ATO (czyli obszar działań „republik separatystycznych”). Na pozostałych kierunkach czołowe ugrupowanie rosyjskie wyszły na opisywaną przeze mnie przestrzeń operacyjną, zapewniając dogodne wejście do walki ugrupowań drugiego rzutu operacyjnego. Przez pierwsze trzy dni Rosjanie posuwali się po kilkadziesiąt kilometrów na dobę. Do walki wprowadzono drugi rzut operacyjny i być może odwody.

Czy Rosjanie walczyli tutaj źle ? Zaczęły się pojawiać informacje o braku paliwa, amunicji artyleryjskiej, niskim morale, zdjęcia porzuconego sprzętu, przeterminowanych racji żywnościowych itp. Otóż ja nie „kupuję” informacji o powszechnym braku paliwa po dobie czy dwóch. Z dostępnych materiałów wynika, że zarówno pierwszemu jak i drugiemu rzutowi towarzyszyły cysterny z paliwem. Na pewno część z nich została zniszczona, ale Rosjanie kontynuowali natarcie na wszystkich kierunkach z mniejszym lub większym powodzeniem. Bez paliwa byłoby to po prostu niemożliwe. Rzeczywiście w niektórych elementach ugrupowań bojowych (pojedyncze pojazdy) tego paliwa zabrakło. Moim zdaniem spowodowane to było nie tyle złym planowaniem, co raczej rozpoczęciem operacji z nienapełnionymi zbiornikami. Co się stało z tym paliwem ? No cóż moim zdaniem zostało po prostu sprzedane lub zużyte do ogrzewania pojazdów jeszcze przez atakiem. Miesiące bytowania w rejonach przygranicznych zrobiło swoje.

Można przyjąć, że Rosjanie rzeczywiście musieli oszczędzać amunicję artyleryjską. Na tym etapie walk wykorzystanie rosyjskiej artylerii było relatywnie niskie. Warto sobie uświadomić, że jedna haubicoarmata kalibru 152mm prowadząca bezpośrednie wsparcie ogniowe potrzebuje 2 ciężarówki amunicji na dobę. Jeszcze raz – jedna lufa dwie ciężarówki na dobę.

Porzucony sprzęt w wyniku usterek technicznych lub wspomnianego braku paliwa. Z przyczyn dla mnie niezrozumiałych jednostkom drugiego rzutu nie towarzyszyły czołówki remontowe (czyli mobilne warsztaty remontowe i patrole rozpoznania i ewakuacji sprzętu). To one powinny zabezpieczać i ewakuować pozostawiony sprzęt. Dlaczego ich nie było ? Nie wiem, doktrynalnie powinny być i bez znaczenia czy Rosjanie szli na wojnę czy ograniczoną operację wojskową.

Przeterminowane o lata racje żywnościowe lub ich brak. Może to oznaczać dwie rzeczy, przy czym jedna nie wyklucza drugiej. Po pierwsze korupcja osiągnęła niebotyczną skalę (rotacja racji żywnościowych w magazynach tylko na papierze, kasa za nowe do kieszeni) po drugie Rosjanie przedłużali ważność racji żywnościowych decyzją administracyjna (de facto takie racje dają się jeść lata po utracie terminu przydatności). Natomiast na morale żołnierzy z pewnością pozytywnie nie wpłynęło, szczególnie jeżeli ilość racji wyliczono na czas trwania operacji czyli kilka dni.

Morale. Przed rozpoczęciem operacji żołnierze bytowali tygodniami w warunkach, za które w armiach cywilizowanych logistycy stracili by co najmniej stanowiska. Dostępne materiały z pierwszych dni wojny pokazują wnętrza transporterów – żołnierze w nich po prostu mieszkali. I teraz po tygodniach takiego „bytowania” żołnierze dowiedzieli się, że jadą na Ukrainę. I tutaj „nie kupuję” kolejnej medialnej narracji, przekazywanej przez pierwszych jeńców. Jakoby nie powiedziano im, że operacja „wyzwalania” Ukrainy się rozpoczęła i myśleli, że są nadal na ćwiczeniach. Raczej powiedziano im, że będzie to WYGLĄDAŁO JAK ĆWICZENIA. To mimo wszystko jest różnica. Tak czy inaczej mentalnie żołnierzy, co więcej również ich dowódców, nie przygotowano do pełnoskalowego konfliktu. Z całą pewnością, spowodowało to znaczny spadek i tak już niskiego morale. Natomiast moim zdaniem nigdy ono nie było aż tak tragiczne, jak przedstawiały to media. Nie nastąpił całkowity i powszechny rozkład dyscypliny (mogło dojść w niektórych jednostkach o czym świadczyły szybkie dymisje dowódców), bo takie pododdziały czy związki taktyczne po prostu nie są w stanie atakować. A pamiętajmy, że Rosjanie cały czas atakowali. Tutaj pewna dygresja – otóż morale w pojęciu rosyjskim wygląda inaczej niż w NATOwskim. Dla dowódcy rosyjskiego szaber nie stanowi o upadku morale – armia rosyjska jest amoralna z definicji.

Wróćmy do pierwszego etapu operacji. Powtórzę, Rosjanie wcale nie walczyli źle. Owszem nie rozwinęli tak jak się spodziewano WRE, ich OPL była dziurawa, mieli nieuzasadnione straty niebojowe, logistyka kulała, ale posuwali się do przodu rozwijając oba rzuty operacyjne. I co się stało? Stał się Czernichów, Sumy, Charków, Mariumpol, Chersoń, Kijów …. . O tym w kolejnym odcinku.

**CZĘŚĆ I odcinek 5** „Dlaczego armia rosyjska walczy tak źle”

Poprzedni odcinek skończyliśmy na tym, jak to czołowe batalionowe grupy bojowe (bgb) z pierwszego rzutu operacyjnego Rosjan posuwały się szybko w głąb Ukrainy, niczym oddziały rajdowe. I tutaj na chwilę się zatrzymamy. Ci z szanownych czytelników, którzy wiedzą czym są bgb i oddziały rajdowe i jak walczą (a raczej powinny) mogą spokojnie pominąć kolejne trzy akapity (ponumerowane dla ułatwienia), pozostałym należy się małe wyjaśnienie.

(1) Grupy bojowe (nazywane również taktycznymi) tworzone są na szczeblu batalionu ( bgb) pułku (pgb) lub brygady (BGB). Nie są żadną nowinką taktyczną, w SZ RP już w Iraku (od 2003r) nasz kontyngent wojskowy operował strukturami zarówno batalionowych jak i brygadowych grup bojowych. Batalionowe grupy bojowe z reguły formowane są doraźnie, do wykonania określonego zadania. Ich zgrywanie bojowe może być prowadzone przed rozpoczęciem konfliktu zbrojnego. Tak było to realizowane przed misjami w Iraku czy Afganistanie – zgrywanie bgb trwało ok 6 miesięcy i było ukierunkowane typowo do działań na określonym teatrze konfliktu. Jeżeli bgb formowana jest podczas trwania konfliktu z reguły nie ma na to czasu. Tak więc poszczególne rodzaje broni powinny być niejako przygotowane podczas rutynowego szkolenia do współdziałania z innymi w składzie takiej grupy. O jakich elementach, a raczej komponentach mówimy. Takich, które pozwolą bgb na realizację postawionego zadania. Czyli w przypadku czołowej bgb pierwszego rzutu operacyjnego przykładowy skład to: pododdział rozpoznania z BSL (drony rozpoznawcze), saperzy, pododdziały pancerne (3 kompanie) zmechanizowane (2 kompanie), artylerii (minimum ekwiwalent jednego dywizjonu), pododdział inżynieryjny do usuwania niszczeń, obrona przeciwlotnicza (ilość zależna od poziomu zagrożenia), pojazdy walki radioelektronicznej. Osobna logistyka z zasady w takich bgb nie występuje. Natomiast idące w kolejnym rzucie bgb już takową posiadają (ewakuacja uszkodzonego sprzętu, zapasy na kolejne dni walki itp.). Pułkowe i brygadowe grupy bojowe są z reguły strukturami regulowanymi etatem i formowane są odpowiednio wcześniej w celu zgrania jej elementów i pozostawania w swoich strukturach przez dłuższy okres czasu (nawet kilka lat).

(2) Jak walczy bgb ? Opisany przykład jest oczywiście bardzo podręcznikowy – bgb przemieszcza się z reguły po jednej drodze rzutami zadaniowymi co ogranicza ryzyko zniszczenia ogniem artylerii bądź z powietrza. Jako pierwszy pododdział rozpoznawczy, którego zadaniem jest rozpoznawanie obecności przeciwnika, przeszkód (rejonów niszczeń – drogi objazdu), wskazywanie celów dla lotnictwa i artylerii. Za nim ubezpieczenie czołowe (ekwiwalent 1 kompanii o składzie pancerno-zmechanizowanym) z zadaniem wsparcia w walce elementu rozpoznawczego w przypadku wykrycia niewielkich sił przeciwnika. Następnie siły główne bgb i ubezpieczenie tyłowe. W razie potrzeby wyznacza się patrole boczne w celu identyfikacji potencjalnych zasadzek i utrzymywania kontaktu z sąsiednimi bgb. W przypadku wejścia do walki całości bgb powinna działać mieszanymi ugrupowaniami pancerno- zmechanizowanymi, z których część wiąże przeciwnika walką część usiłuje przeskrzydlić jego pozycje. W przypadku napotkania obrony uporczywej (z reguły ufortyfikowanej do obrony okrężnej) utrzymuje kontakt ogniowy ze wsparciem artyleryjskim i rakietowym oraz powietrznym (na korzyść czołowych bgb powinno działać lotnictwo i artyleria dalekiego zasięgu) oraz tworzy warunki wejścia do walki kolejnych bgb. I tak aż do pokonania przeciwnika.

(3) Natomiast co to są oddziały i działania rajdowe. Oddziały rajdowe tworzy się doraźnie do ściśle określonego zadania, znajdującego się zawsze w głębi ugrupowania (tyłach) przeciwnika. Jego zadaniem jest przeniknięcie (rekomendowane) lub przebicie się (ma wtedy z reguły tymczasowe wsparcie innych jednostek) w głąb terenu przeciwnika. Zadaniem jest zniszczenie lub zajęcie określonego celu (terenu) lub prowadzenia działań dezorganizujących w głębi ugrupowania (niszczenie logistyki, stanowisk dowodzenia, artylerii itp.). Jeżeli zadaniem jest zniszczenie okres działania grupy rajdowej jest ściśle określony oknem czasowym po którym oddział wraca (powtórnie przenikając bądź przebijając się) do wojsk własnych. Spowodowane jest to zużywaniem zapasów, wyczerpaniem ludzi oraz reakcją przeciwnika. Jeżeli zadaniem grupy rajdowej jest zajęcie jakiegoś obiektu (terenu) to zadanie realizuje się z reguły na osi natarcia, ponieważ relatywnie szybko do takiej grupy rajdowej dotrzeć muszą wojska własne (nieco analogicznie jak to jest w przypadku desantów). Oddziały rajdowe ze względu na rodzaj prowadzonych działań (nie przełamywanie oporu, ale skrytość przemieszczenia i zaskoczenie) są zgrupowaniami nastawionymi przede wszystkim na mobilność. Skład i liczebność oddziałów rajdowych może być bardzo zróżnicowana od plutonów działających samodzielnie do ekwiwalentu batalionowej (a nawet brygadowej) grupy bojowej. Co ważne w przypadku działań rajdowych cele oraz ugrupowanie przeciwnika jest szczegółowo rozpoznane i przez określony czas niezdolne do zorganizowanego oporu na obszarze działania oddziału rajdowego.

Wróćmy do pierwszych dni wojny. Taktyka Rosjan przypominała bardziej działania rajdowe (ale bez wiedzy o przeciwniku !! ) prowadzone na całym teatrze działań niż operację zajęcia terenu. Czyli ich bgb parły do przodu, do momentu kiedy losowo napotykały opór armii ukraińskiej. Czyli mamy rajd ale bez kluczowego elementu – sprecyzowanej siły i ugrupowania przeciwnika. Czyli rajd na ślepo. Nie byłby to może aż taki problem, gdyby rosyjskie bgb miały opisaną przeze mnie strukturę. Przeszły by po prostu od działań rajdowych do zwykłego natarcia. Tyle, że rosyjskie bgb przypominały bardziej właśnie oddziały rajdowe, a nie zgrupowania przełamujące obronę jednostek pancerno-zmechanizowanych wroga. Miały w swoim składzie za mało czołgów, piechoty, z niewielką ilością artylerii. Co więcej najwyraźniej pozbawione elementów rozpoznawczych, plot, WRE po podejściu do rejonów obrony uporczywej nie tylko nie były w stanie ich przełamywać, ale nawet zapewnić wejścia do walki kolejnych bgb. Co więcej idące w następnym rzucie bgb stały się ofiarami artylerii i zasadzek. Bo rajdy nie zabezpieczają skrzydeł … . Nie dość tego, okazało się że szwankuje współdziałanie piechoty z czołgami w ukraińskich warunkach terenowych, artyleria (której było stosunkowo niewiele) nie potrafi zapewnić wsparcia ogniowego w marszu, a kiedy już mogła to zrobić, po prostu zaczęło brakować jej amunicji. Cysterny idące w składzie bgb stawały się pierwszymi ofiarami ostrzałów. Dowódcy bgb nie radzili sobie ze współdziałaniem rodzajów broni przy tak wysokiej dynamice walki i takich ograniczeniach. Po prostu wyszkolono ich do walki tak, jakby armia rosyjska miała nadal milion żołnierzy, i to tylko w pierwszym rzucie. Do tego doszła jeszcze uporczywa obrona miast, która dla każdej nacierającej armii stanowi wyzwanie…

Miast broni się na trzy sposoby. Po pierwsze na podejściach. Czyli jednostki pancerne, zmechanizowane, artyleria itd. przygotowują obronę po części stałą (rejony umocnione) po części manewrową w dogodnym terenie przed „miastem” ( niska zabudowa jednorodzinna , tereny przemysłowe itp.). W przypadku przełamania obrony jednostki odchodzą na kolejne rubieże omijając główną zabudowę miejską. Robimy to wówczas kiedy nie chcemy ryzykować zamknięcia w okrążeniu. Sposób drugi to walka w mieście, czyli wpuszczamy przeciwnika do miasta i walczymy o każde skrzyżowanie. I wreszcie sposób trzeci, który łączy oba te elementy – czyli najpierw na podejściach potem w mieście. Wiemy, który wybrali Ukraińcy oczywiście trzeci. Dla Rosjan, działających słabymi bgb, z ograniczonymi zasobami, bez wcześniejszego przeszkolenia do szturmowania miast było to nie wyzwanie, ale koszmar. Bo jak się szturmuje miasta ?

Miał to w zamyśle być ostatni odcinek pierwszej części, ale nie wyszło… cdn.



**CZĘŚĆ I odcinek 6** „Dlaczego armia rosyjska walczy tak źle”

Zanim wrócimy do tego co się stało z rosyjską ofensywą i dlaczego utknęła kilka słów o tym jak się szturmuje miasta i czy w ogóle należy to robić. Same podstawy walk miejskich zostały zdefiniowane dość dawno, a II wojna światowa wymusiła wręcz opracowanie niezbędnej taktyki. Taktyka oczywiście ewoluowała wraz z rozwojem środków rażenia i rozpoznania tym nie mniej podstawy pozostały niezmienne.

Ze szczebla operacji działanie wygląda następująco. Po pierwsze przeciwnik broniący się na podejściach do miast powinien zostać rozbity na wszystkich kierunkach, a miasto otoczone podwójnym pierścieniem. Pierścień wewnętrzny tworzy perymetr wokół miasta, w którym zapewniona jest względna swoboda przemieszczania się własnych oddziałów szturmowych oraz równocześnie uniemożliwia wyprowadzanie kontrataków obrońcom. Pierścień zewnętrzny uniemożliwia przebijanie się do miasta uzupełnień. Miasto szturmuje się z reguły z kilku kierunków równocześnie w celu izolacji jego obszarów i likwidacji w nich oporu. Przypomina to nieco krojenie tortu i konsumowanie jego kawałków (nie koniecznie po kolei).

Sama taktyka walki w mieście jest jedną z najbardziej brutalnych i bezpośrednich. Z reguły szturm poprzedza intensywny ostrzał artyleryjski i ataki lotnicze, w których likwiduje się zidentyfikowane lub potencjalne rejony i punkty oporu. Celem ataków jest również infrastruktura energetyczna i wodociągową. Brzmi znajomo ? Wbrew medialnym doniesieniom to nie wyciąg z rosyjskiego regulaminu walki. Tak się po prostu zdobywa miasta.

Miasto szturmują oddziały składające się z czołgów, transporterów i piechoty. Wsparcie zapewniają im zarówno lotnictwo ( Close Air Support – bezpośrednie wsparcie lotnicze) jak i artyleria (Call For Fire – ostrzał na wezwanie) Stwierdzenie, że „czołg nie nadaje się do walki w mieście” jest całkowicie nieprawdziwe, trzeba po prostu używać go zgodnie z taktyką. Odziały szturmowe mają przed atakiem określone kolejne cele ataków (takich oddziałów jest od kilku do kilkunastu przemieszczających się mniej więcej równolegle do siebie, wzdłuż ulic). Z reguły podzielone są na grupy torujące (saperzy i piechota) odpowiedzialne za tworzenie przejść w ścianach budynków i usuwanie zapór, szturmowe (piechota) prowadzące walki w budynkach i wsparcia (czołgi i transportery, zespoły snajperów) prowadzące ogień wzdłuż ulic. Czołgi i transportery przemieszczają się oczywiście ulicami, ale osłaniająca je piechota szturmuje budynki nie tyle „z ulicy” co raczej przemieszcza się po obu stronach „opłotkami” wdzierając się do budynków poprzez wysadzanie otworów w ścianach. Walki w budynkach (Close Quarters Battle – walka w pomieszczeniach) należą do najtrudniejszych, stąd szkolenie realizowane jest często na osobnych kursach, prowadzonych przez wyspecjalizowanych instruktorów. Niezbędna jest stała obecność obserwatorów do naprowadzania ognia artyleryjskiego i powietrznego. Szturm prowadzi się bez przerw zarówno w dzień jak i w nocy, aż do osiągnięcia wskazanych celów, rotując (uzupełniając) składy elementów grup szturmowych. To tyle w uproszczeniu. Uff mam nadzieję, że nie zanudziłem.

Z powyższego wynika, że zdobywanie miast angażuje znaczne siły (uwaga mówimy o dużych ośrodkach miejskich, nie miasteczkach zdobywanych czasami po prostu „z marszu”) i środki. Stąd często nacierające armie rezygnują ze szturmowania miast izolując znajdujące się w nich siły i kontynuując natarcie – wówczas wystarczy jedynie pierścień „wewnętrzny”, z założeniem, że przeciwnik będący w okrążeniu wcześniej czy później się podda. Często wobec takich „obleganych” miast prowadzony jest ostrzał artyleryjski i naloty oraz działania wojsk specjalnych. Granica między atakowaniem celów o znaczeniu militarnym, a infrastruktury cywilnej jest tutaj baaardzo cienka.

Dlaczego więc Rosjanie, nie mając w nadmiarze sił, zdecydowali się na zdobywanie miast Charków, Czernichów, Mariupol, Chersoń (jedyny sukces ale w wyniku rajdu, a nie szturmu) i wreszcie Kijów (!). Odpowiedź jest oczywista, nic odkrywczego nie napiszę – nie da się zrealizować politycznych celów tej wojny bez zdobycia ośrodków miejskich, stanowiących siedzibę władz. Scenariusz był zapewne wszędzie ten sam – oberwaliśmy go w Chersoniu. Zajęcie miasta szybkim rajdem przy minimalnym oporze, ustanowienie marionetkowych władz, zastraszenie opornych, przeprowadzenie referendum itd… .

Najpóźniej w trzecim dniu operacji rosyjskie dowództwo musiało zdać sobie sprawę, że plan w swoich podstawowych założeniach się nie powiódł. Nie zmienili jednak celów operacyjnych bo były one równocześnie celami strategicznymi więc i politycznymi. Rozpoczęli szturmowanie miast lub przygotowywania do takich działań. Izolacja ośrodków miejskich nie wchodziła w grę, bo cele polityczne musiały być osiągnięte szybko, Putin czekał… . Zdobycie Charkowa zapewne wiązałoby się z ustanowieniem w nim nowego, proputinowskiego rządu.

Dlaczego szturmy kończyły się porażkami. Wiemy już, że bgb pierwszego rzutu nie były w stanie skutecznie rozbić oddziałów ukraińskich na podejściach do miast. Były po prostu za słabe, a duże nasycenie żołnierzami służby zasadniczej nie pomagało. Jednak dowództwo rosyjskie wprowadziło do walki drugi rzut, potem rezerwy. Uruchomiono dostawy, co prawda z problemami, przy dużych stratach, ale jednak paliwo i amunicja zaczęły docierać do walczących jednostek. Owa 60 kilometrowa kolumna pod Kijowem moim zdaniem to była przede wszystkim logistyka i artyleria, niezbędna do szturmowania miast.

Znamienne jest, że w kolejnych rzutach przemieszczały się jednostki WDW i rozpoznawcze, a nawet specnazu. To one właśnie miały razem z czołgami tworzyć grupy szturmowe. Dlaczego? Odpowiedź wynika z mojego wcześniejszego opisu, do szturmu potrzeba żołnierzy zawodowych z odpowiednimi umiejętnościami i wyposażeniem. Rosjanie takie połączenie stosowali we wcześniejszych konfliktach i to z powodzeniem. Co poszło nie tak ?

Przede wszystkim oddziały te wyposażone są w pojazdy znacznie lżejsze więc i mniej odporne na ostrzał niż transportery piechoty zmechanizowanej (w uproszczeniu WDW pojazdy o konstrukcji z aluminium, rozpoznanie i specnaz klasy MRAP). Poniosły one znaczne straty przede wszystkim od ognia artyleryjskiego (przewaga informacyjna Ukrainy), ale również zasadzek jeszcze zanim osiągnęły pozycje wyjściowe. Mam wrażenie, że Ukraińcy wręcz na te oddziały polowali. Ponadto usiłowano użyć ich nie tylko do walki stricte miejskiej, ale również przełamywania umocnionych pozycji na podejściach. Do tego ich pojazdy się absolutnie nie nadają. Dlaczego więc ich użyto w tej fazie walk ? Moim zdaniem Rosjanom, co w ich przypadku jest kuriozalne, brakowało po prostu piechoty. A ta która była, z poboru, miała walczyć masą, a nie wyszkoleniem i wyposażeniem. Z tym, że tej masy nie było. Zawodowcy powinni (przynajmniej teoretycznie) takie wyszkolenie posiadać, ale w kontakcie z przeciwnikiem co najmniej równie dobrze wyszkolonym i wyposażonym w czołgi i broń przeciwpancerną nie mieli żadnej przewagi. To nie były milicje państw upadłych czy zrewoltowanych, do walki z którymi byli przyzwyczajeni.

Nie była to tylko kwestia braku piechoty, wyraźnie nadal szwankowała współpraca z własną artylerią, lotnictwo było mocno ograniczone skutecznością ukraińskiej obrony plot, załogi czołgów nie potrafiły współpracować z piechotą (nie tylko Rosjanie mają ten problem).

Na pewnym etapie walk Rosjanie musieli sobie zdać sprawę, że szturmy na miasta zakończą się niepowodzeniem. Zaczęły się ruchy wojsk, które omijały duże miasta. Kojarzyły mi się na mapach z postępującym zakażeniem. Jednak ich bgb niczym zakażona krew żyłami, zdolne były poruszać tylko drogami czyli kolejny raz bardziej działania rajdowe niż rzeczywiste zdobywanie terenu. Czyli odsłonięte skrzydła więc podatność na zasadzki, kontrataki itd.

Moim zdaniem jedynym miastem, które udało się zamknąć szczelnym pierścieniem okrążenia był Mariupol i jedynie tam uzyskano warunki do udanego szturmu.

No właśnie Mariupol, dostępne materiały ale przede wszystkim postępy wojsk rosyjskich świadczą, że również w walkach bezpośrednio miejskich Rosjanie mają poważny problem. Najprostsze wyjaśnienie to po pierwsze rzucenie do walk nie tylko zawodowców ale i separskich milicji, po drugie przeciwnik o najwyższej możliwej motywacji, bardzo dobrym wyszkoleniu (właśnie do walk miejskich) oraz doświadczeniu bojowym wyniesionym z Donbasu.

Nie jest to, co wielokrotnie podkreślałem kompleksowa analiza, a jedynie moje dywagacje pisane z potrzeby chwili, ale muszę nadmienić, że opisana przeze sytuacja w znacznej mierze nie dotyczy odcinka walk obejmujące byłe ATO czyli kierunku z Ługańska i Doniecka. Relatywnie trudno opisać, jak wyglądała tam sytuacja, ponieważ dostępne materiały są wyjątkowo skąpe. Głównie po ruchach wojsk możemy domyślać się, że Rosjanie natarcie zaplanowali zgodnie ze sztuką operacyjną i w codziennych uporczywych bojach spychali brygady ukraińskie na kolejne linie obrony. Tutaj trudno powiedzieć, żeby walczyli źle. Z całą pewnością wykorzystywali przewagę w powietrzu, wsparcie artyleryjskie, a ich działania lądowe może i nie były spektakularne w efektach, ale skuteczne w swojej konsekwencji posuwania się naprzód.

Obecnie zaczęło się ostatnie rozdanie tej rozgrywki bo Rosjanie walczą już inaczej, ale to inna opowieść. W następnym odcinku wreszcie podsumowanie pierwszej części.

**CZĘŚĆ I odcinek 7** „Dlaczego armia rosyjska walczy tak źle”

Witam Was w podsumowaniu pierwszego odcinka. Od razu uprzedzę Szanownych Czytelników, że nie stworzę własnych odkrywczych podsumowań. Pojawiło się tyle analiz bądź „analiz”, że silenie się na oryginalność byłoby przerostem formy nad treścią. Skupię się raczej na krótkim przedstawieniu najpopularniejszej i odniesieniu się do niej z mojej własnej perspektywy.

„Armia rosyjska jest kolosem na glinianych nogach”

Stwierdzenie to słyszę często z ust (co jest znamienne) naszych emerytowanych dowódców z najwyższych szczebli hierarchii wojskowej. W samej treści jest ono w jakimś sensie prawdziwe, natomiast z profesjonalnego punktu widzenia zdolności do działania sił zbrojnych powinno się rozpatrywać w 3 podstawowych (dla uproszczenia) aspektach. Po pierwsze morale czyli dyscypliny i motywacji do walki po drugie zdolności koncepcyjnych (planowanie operacji, taktyki, technologii i innowacyjności w ich stosowaniu) i po trzecie zasobów (nasycenie sprzętem, uzupełnianie strat, zabezpieczenie logistyczne). Nasi eksperci, najwyraźniej zniesmaczeni własną wieloletnią wiarą w potęgę armii rosyjskiej (walec ognia i stali), przeskoczyli z jednej narracji w drugą. Spójrzmy jak to wygląda w tych trzech obszarach.

Morale – „armia rosyjska jest w stanie całkowitego rozkładu”. No niestety, ale nie jest. Z perspektywy moralności, jako zbioru uniwersalnych zasad co jest dobre a co złe z całą pewnością tak. Z tym, że żołnierze rosyjscy kierują się (i zawsze w swojej historii kierowali) własnym kompasem moralnym, który z moralnością ma tyle wspólnego co kompas z kompostem. Nas interesuje morale jako zdolność do ponoszenie trudów i wykonywania rozkazów oraz wiara w zwycięstwo stanowiąca motywację do walki. Żołnierz rosyjski (a pamiętajmy skąd pochodzi zdecydowana większość „kontaktowych” i poborowych) do komfortu życia i służby nie jest przyzwyczajony. Z jednej z przechwyconych rozmów żołnierza rosyjskiego z rodziną, wynika że jest dobrze bo „wszędzie znajdujemy marchew i ziemniaki”. Cytuję to oczywiście nieco ironicznie, ale twierdzę że trudności zaopatrzeniowe i wynikająca z tego konieczność szabrowania żywności, nie są jednoznaczne z utratą zdolności bojowych jednostek rosyjskich. Podobnie jak powszechny szaber własności prywatnej. Możliwość zdobywania „łupów” kompensuje najwyraźniej u wielu brak wiary w zwycięstwo i stanowi wystarczającą motywację do walki. Parafrazując filmowe zawołanie „This is Russia”. Również jeżeli chodzi o wykonywanie rozkazów, nie możemy mówić o całkowitym upadku morale. Wiązałoby się to z utratą możliwości prowadzenia działań zaczepnych i skoordynowanej obrony, a żadnego z tych zjawisk (jako powszechnego, bo jednostkowo tak) jak dotąd nie zaobserwowaliśmy.

Zdolności koncepcyjne – „Rosjanie nie potrafią planować i walczyć”. Rzeczywiście zaplanowanie operacji ataku na Ukrainę stanowić będzie w historii wojskowości osobny rozdział. W swoich założeniach (o przyczynach nie będę pisał kolejny raz) owa „specjalna operacja wojskowa” miała przypominać nieco operacje prowadzone przez NATO, a przede wszystkim USA (uproszczenie!). Najpierw rakietowo lotnicze uderzenie wyprzedzające. Jego celem były środki dowodzenia, wykrywania i rażenia obrony przeciwlotniczej, lotniska, stanowiska dowodzenia, kluczowa infrastruktura. Z tym, że w przypadku np. USA po takim uderzeniu dokonuje się oceny skuteczności po czym powtarza i tak do skutku. Dopiero potem ruszają siły lądowe. Czołowe oddziały rosyjskie przekroczyły granicę z Ukrainą kiedy samoloty były wciąż w powietrzu, nie było mowy o ocenie skuteczności, a tym bardziej powtórzeniu uderzeń wyprzedzających. Zbytnia wiara w skuteczność własnych środków rażenia ? A może „armia ukraińska i tak nie będzie walczyć, ale przyłożymy bo tak się robi na nowoczesnej wojnie.”

Z dalszym planowaniem operacyjnym było niewiele lepiej. Dekapitacyjna operacja desantowa na Kijów zakończyła się porażką desantu, podczas którego nie wykorzystano budowanej latami zdolności rosyjskiego WDW. Obarczenie 200 żołnierzy zadaniem zabezpieczenia desantu operacyjnego mogło by się powieść na terenie gdzie nie ma prawie sił przeciwnika, a jego obrona plot i lotnictwo zostały obezwładnione. Wiemy, że oba warunki nie zostały spełnione. Działania rajdowe (szczegóły wyjaśniłem w uprzednich odcinkach) powiodły się tylko w przypadku kierunku na Chersoń i częściowo Mariupol. Na kierunku charkowskim Rosjanie napotkali obronę manewrową, która tężała wraz z rosyjskimi postępami, finalnie przekształcając się w obronę uporczywą. Na kijowskim kierunku wschodnim Rosjanie ominęli znaczną częścią sił zgrupowania ukraińskie w Sumach, ale przede wszystkim w Czernichowie. Uznali, że Kijów jest ważniejszy. Miałoby to sens gdyby mieli wystarczające siły do jego otoczenia i szturmowania, ale nie mieli. Pozostawienie na skrzydle swojego ugrupowania (a finalnie wręcz na tyłach) ukraińskiej brygady pancernej (zapewne nie tylko brygady) miało fatalne skutki. Zmusiło Rosjan do angażowania znacznych sił w celu jej izolacji i prób zniszczenia. Na kierunku kijowskim północnym po dość szybkim marszu (tutaj mogli mieć początkowo nadzieję na jakieś powodzenie) utknęli na obronie na podejściach do miasta, ponosząc przy tym straty od ognia artylerii. Atak na linii styczności wojsk w ATO ( z kierunków republik separatystycznych) prowadzony z jednej strony zgodnie z rosyjską sztuką operacyjną z drugiej nie miał wystarczającej przewagi ilościowej do pokonania głęboko urzutowanej i ufortyfikowanej obrony. Tak czy inaczej najpóźniej w trzeciej dobie walki rosyjskie dowództwa armii musiały wiedzieć, że plan się nie powiódł w swoich założeniach operacyjnych. Natomiast nie przełożyło się to w widoczny sposób na zmianę celów dla pułkowych i batalionowych grup bojowych. Z mojej perspektywy większym blamażem były nie tyle złe założenia strategiczne (tutaj można wojskowych tłumaczyć błędnymi założeniami politycznymi, narzuconymi przez Putina, więc znamy przyczyny), ale reakcja na dynamikę zmieniającej się sytuacji operacyjnej na polu walki. Zdolność do innowacyjności w działaniu sztabów rosyjskich można określić na poziomie zero. Działali jak na treningu sztabowym prowadzonym przez weteranów II wojny światowej. Pod względem taktyki było jednak nieco lepiej. Wbrew medialnej narracji, rosyjskie bgb zaczęły zmieniać taktykę. Z materiałów filmowych wynika, że zaczęli działać w ugrupowaniach bardziej rozproszonych z własną obroną plot i WRE. Przemieszczające się kolumny zaczęły optymalizować rozmieszczenie pojazdów, w celu odpierania ukraińskich zasadzek i ograniczenia skuteczności ostrzałów artyleryjskich. Jednak najwyraźniej zależało to bardziej od indywidualnych zdolności dowódców rosyjskich poziomu taktycznego niż planowania operacyjnego. Stąd nie wpisuję się w telewizyjne wypowiedzi byłych wojskowych, którzy każdy udostępniony materiał filmowy komentują z politowaniem „booosze jak oni to fatalnie robią”. Ciekawe ilu z nich walczyło w odpieraniu zasadzki… . Walki w terenie zurbanizowanym omawiałem wcześniej więc jednym zdaniem. Patrząc na sposób walki i motywację obrońców Mariupola nie ma na świecie armii, która poradziła by sobie w tych walkach bez ciężkich strat. O zasobach materiałowych i logistyce w następnym odcinku.

**CZĘŚĆ I odcinek 8** „Dlaczego armia rosyjska walczy tak źle”

No i kończymy część pierwszą Szanowni Czytelnicy

Zasoby – „armii rosyjskiej brakuje wszystkiego”. Ponieważ o każdym z poruszanych przez mnie obszarów można napisać osobny odcinek (co jest niewykluczone), a obiecałem, że ten będzie ostatni z konieczności krótko i z uproszczeniami.

Rosjanie zaangażowali w wojnę siły przeliczane na ekwiwalent (dane są czasami rozbieżne) około 120-135 batalionowych grup bojowych oraz zasobami ludzkimi ok 200 tysięcy żołnierzy (nie liczę tych działających na korzyść wojsk biorących udział w operacji). Nie będę wchodził w ilości czołgów, transporterów itd. Jest wiele analiz wyliczających to szczegółowo. Pojawiały się opinie, że w rzeczywistości to wszystko co Rosja jest w stanie wystawić na jednym teatrze działań bez ogłaszania mobilizacji. Teza może być o tyle prawdziwa, że Rosjanie w konflikcie starają się bazować głównie na żołnierzach kontraktowych. Ich ilość w całych siłach zbrojnych federacji wg danych rosyjskich określana jest na niespełna 400 tysięcy przy czym zapewne znakomita część służy w rodzajach sił zbrojnych wymagających wyższego poziomu szkolenia niż zwykła piechota. Przy czym Rosja to naprawdę duży kraj. Wiadomo, że praktycznie całe wojska powietrzno-desantowe zostały uzawodowione. Udział żołnierzy z poboru w konflikcie jest dla mnie wciąż niejasny (zasadniczą służbę wojskową odbywa ok 250 tysięcy żołnierzy rocznie). W takiej sytuacji nic dziwnego, że Rosjanom wyraźnie brakuje piechoty. Skutkuje to problemami w zabezpieczaniu zajętego terenu i prowadzeniem walk w miastach oraz używaniem WDW jako zwykłej piechoty. Jest po części rekompensowane „ochotnikami” z Donbasu. Ze względu na ich fatalne wyszkolenie i wyposażenie z opłakanym skutkiem. Jak wygląda zdolność do uzupełniania strat osobowych ? No cóż wiemy, że Rosjanie rozpoczęli nabór kolejnych 60 tysięcy. Ochotników poszukuje się głównie na terenach peryferyjnych federacji.

Wydaje się kuriozalne, że Rosjanom może brakować zwykłej piechoty, ale perspektywę może nieco zmienić fakt, że kiedy resort obrony objął A Sierdiukow (2007-2012) zdolność armii rosyjskiej do projekcji siły na jednym teatrze (bez mobilizacji !) określono na nie więcej niż 100 tysięcy żołnierzy, chociaż liczebnie była ponad dwukrotnie liczniejsza od obecnej. Po prostu armia rosyjska, będąca wówczas jeszcze wciąż bardziej „radziecka”, stanowiła tak naprawdę jeden wielki aparat mobilizacyjny.

Reformy przeprowadzone przez Sierdiukowa objęły nie tylko uzawodowienie armii (docelowo do 500 tysięcy etatów) ale również system dowodzenia (inny temat) oraz przede wszystkim logistykę. Armia rosyjska wzorem NATO miała otworzyć się szeroko na outsourcing, a remontami sprzętu miała zająć się zbrojeniówka, a nie jak dotąd okręgi wojskowe. Sierdiukow odszedł z resortu w atmosferze skandali korupcyjnych. Zapewne jednym z pierwszych obszarów jakie przejęły firmy cywilne były usługi związane z żywieniem. Są relatywnie najłatwiejsze do przekazania, dla wojska stanowią znaczące odciążenie ale …. dają też szerokie pole do korupcji. W armiach takich jak amerykańska działa całkiem sprawnie, z tym że objęte jest po pierwsze ścisłą kontrolą finansową po drugie amerykanie zapewnili możliwości żywieniowe bazujące na racjach suchych bezpośrednio na polu walki. Upraszczając uwzględnili, że cywilna logistyka nie będzie towarzyszyć siłom zbrojnym bezpośrednio na polu walki, a co najwyżej w ufortyfikowanych i ochranianych bazach operacyjnych. U Rosjan cywilna logistyka pozostała w koszarach, a racje żywnościowe … no cóż po pierwsze było ich za mało po drugie były nooo jakby lekko przeterminowane.

Odnośnie amunicji wiemy na pewno, że Rosjanie używają obok najnowszych typów amunicji w szerokim zakresie tej pochodzących jeszcze z lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku (również tej czołgowej). Wymaga to osobnej analizy, ale wstępnie można postawić tezę, że zapasy strategiczne federacji wyglądają co najmniej dziwnie. Natomiast nie ma informacji, żeby jej obecnie Rosjanom brakowało.

Paliwo – nie ma informacji o jego braku, można więc przyjąć tezę, że problemy w pierwszej fazie konfliktu były bardziej spowodowane błędami w planowaniu (brak punków masowego tankowania, nie rozwinięciu rurociągów polowych od stacji kolejowych, nie zabezpieczenie dróg dla konwojów cystern) niż brakiem zdolności.

Uzupełnianie strat w pojazdach i ewakuacja techniczna. Nie mam pewności jak reformy Sierdiukowa wpłynęły na zapasy strategiczne Rosjan w zakresie przechowywania tzw. zapasu mobilizacyjnego – czyli pojazdów i sprzętu będącego w długoterminowej konserwacji i przewidzianych dla jednostek nowoformowanych na czas wojny. Rosjanie przechowują je w tzw. bazach materiałowych. Wiemy z pewnością, że takowe istnieją natomiast ilość przechowywanych w nich zasobów, a przede wszystkim poziom ich sprawności technicznej stanowi obecnie obszar dyskusji w gronach ekspertów ale nie tylko. Trudno mi raczej uwierzyć, że Rosjanom zabrakło czołgów czy zestawów artyleryjskich, co zdają się potwierdzać dostępne materiały o kolejnych transportach kolejowych. Z pewnością znaczna ich część nie jest w oczekiwanej sprawności technicznej czy poziomie modernizacji (może kilku dowódców baz materiałowych popełni przykładowe samobójstwo), ale sądzę że na tą fazę konfliktu wystarczy. Oczywiście istnieje opcja, iż korupcja osiągnęła tak niebotyczne rozmiary, że zdecydowana większość sprzętu nie jest w stanie opuścić baz w własnych siłach.

W zakresie zabezpieczenia technicznego mam wrażenie, że przekazując odpowiedzialność za remonty sprzętu na zbrojeniówkę Rosjanie wylali dziecko z kąpielą. Rozwiązanie to stosowane jest w armiach NATO (odciążenie dowódców liniowych od kwestii logistycznych) ale jest współdzielone między logistykę wojskową i zakłady zbrojeniowe. Pozwolę sobie na postawienie roboczej tezy, że w przypadku armii rosyjskiej (która nigdy pod względem kultury technicznej do czołówki światowej nie należała, dobrze że jest jeszcze Afryka) zaskutkowało upośledzeniem zabezpieczenia technicznego na polu walki. Co prawda ilość porzuconego sprzętu zaczęła szybko maleć mniej więcej od drugiej dekady marca, ale relatywnie późne rozwinięcie PZUS (punkt zbiórki uszkodzonego sprzętu) i to tylko na szczeblu armii (powinny być na szczeblu dywizji) świadczy o bardzo ograniczonych możliwościach armii rosyjskiej zarówno w zakresie ewakuacji jak i napraw bieżących uszkodzonego sprzętu.

Uff, dziękuję Wam, że przez miesiąc towarzyszyliście mi w pisaniu tych … chmmm…tak naprawdę nie wiem co mi z tego wyszło. Pomysł ewaluował w trakcie pisania, ale pozwolił mi dzięki Waszemu zainteresowaniu na porządkowanie własnych spostrzeżeń. Nie pretendują one do „jedynie słusznych”, co więcej po miesiącu niektóre z tych z pierwszych odcinków sformułowałbym inaczej. Tym nie mniej mam nadzieję, że te zapiski Wam również pozwoliły na spojrzenie na konflikt z trochę innej perspektywy.

Nie wiem kiedy usiądę do części II, ale z pewnością się pojawi.

Sporządził Piotr Lewandowski , z grupy „Obrona PRO”
„Bardziej lękam się naszych błędów niż osiągnięć wroga” Perykles

Silesia Survival : zapraszam pod tą samą nazwą na YT , FB , IG oraz TT
[email protected]
Awatar użytkownika
1411
Posty: 2564
Rejestracja: ndz 02 wrz 2018, 14:15
Lokalizacja: Śląsk
Kontakt:

wt 26 kwie 2022, 12:59

Interesująca wypowiedź. Czekamy na kolejne.
Obrazek
Awatar użytkownika
Ged
Posty: 13
Rejestracja: wt 06 lip 2021, 07:31
Kontakt:

pt 29 kwie 2022, 07:42

Wygląda na to, że reformy Szojgu tylko ładnie brzmiały medialnie. Albo najzwyczajniej w świecie, jak to bywa w państwach bandyckich, pieniądze zostały skonsumowane przez jakieś tam persony u góry a na papierze wszystko ładnie wyglądało.
No i chyba wszystko im tam gryzie rdza, nawet rakiety w silosach. Liczyli że wywołają falę strachu a tu proszę. Umoczyli.
Gorsza sprawa, że niemiaszkom nie w smak aby Ukraina miała przewagę a nie daj Rzeszo, aby wygrała cokolwiek. Szwab liczy forsę i nie chce stracić na biznesach z Rosją. I znów jesteśmy pomiędzy germańskim młotem a sowieckim kowadłem.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Taktycznie”