Używane i niedrogie motocykle turystyczne na wyprawę enduro?

Środki transportu
Ramzan Szimanow
Posty: 1862
Rejestracja: czw 27 sty 2022, 10:49
Kontakt:

czw 17 lis 2022, 11:51

Do takich artykułów podchodzę patrząc przez palce.
Zwłaszcza że moja wiedza dotycząca motocykli innych niż "klasyki RWPG" jest o wiele mniejsza niż bym chciał.
Może jednak coś ciekawego idzie z tego tekstu wynieść?
Wiadomo, chytry dwa razy traci, ale zawsze takie porównanie stanowi jakiś punkt wyjścia do dyskusji.
Autor zaproponował modele Aprilia Pegaso 650, Yamaha XT 600, Suzuki Dr 650, Kawasaki KLR 650 oraz Honda XL 600. Stosunkowo popularne i o dobrej dostępności części.
Z jednej strony są to stosunkowo paliwożerne ( minimum 4 litry na 100 km katalogowo) konstrukcje, za to mocne i szybkie.
Co oczywiście wymaga odpowiednich umiejętności, w naszym kraju "potwierdzonych" prawo jazdy kat A.
Nie pojeździmy już na B jak lekkimi motorami pojemności 125 cm3.
Z drugiej większa wygoda, więcej ekwipunku który damy radę zabrać.
I zapas momentu obrotowego gdyby trzeba się z jakiegoś miejsca szybko oddalić czy zgubić pogoń.

https://www.jednoslad.pl/uzywane-i-nied ... reloaded=1
Maślak13
Posty: 265
Rejestracja: wt 20 lip 2021, 22:07
Lokalizacja: 21-300
Kontakt:

pn 21 lis 2022, 09:34

Używane i niedrogie-tu mogę się zgodzić. Stare pojazdy uchodzące za dobre mają pewien problem, gorszy dostęp do części zamiennych i ich ceny. Mam kilku kolegów u których stoją starsze motocykle, bo nie mogą znaleźć lub ceny ich zniechęcają. Wiem że japońskie motocykle są świetne, ale jeżeli trafimy na odpicowanego wizualnie "wyjeba" to będzie nas to sporo kosztować. Zaryzykował bym że od 20 tyś w górę można zacząć szukać czegoś na wyprawę. Tak aby cieszyć się jazdą i nie słyszeć tyłu głowy "żeby tylko dojechać i wrócić "
Ramzan Szimanow
Posty: 1862
Rejestracja: czw 27 sty 2022, 10:49
Kontakt:

pn 21 lis 2022, 10:36

Maślak13 pisze:
pn 21 lis 2022, 09:34
Tak aby cieszyć się jazdą i nie słyszeć tyłu głowy "żeby tylko dojechać i wrócić "
Tu rzekomo autor artykułu to miał uwzględnić jako ważny czynnik.
Pytanie jak rzetelnie.
No i z reguły części do motocykla tej klasy i tak są trudniej dostępne i zdecydowanie droższe jak do jakiejś popularnej 125tki.

Która ma też tą zaletę że mało pali.
Może "tu i teraz" służyć dojazdom do pracy, na mniejsze zakupy itd.
Zamiast być tylko sprzętem rekreacyjnym i "na czas W".
Awatar użytkownika
BowHunter
Posty: 1162
Rejestracja: pn 17 wrz 2018, 10:52
Lokalizacja: Golub-Dobrzyń (Polska) / Melhus (Norwegia)
Kontakt:

pt 21 lip 2023, 08:02

Nie wiem co ma wnosić ten artykuł Jednoślada, jeśli mam być z kimkolwiek szczery, lub inaczej - co autor tego artykułu miał na myśli. Ale może zacznijmy od pierwszej pozycji, bo reszta to najnormalniej po prostu ciężkie enduro. A zatem Aprilia Pegaso 650, czyli niejako blźiniak BMW F 650. Poniżej 8 tys złotych nawet nie szukajcie, bo trafią się Wam same złomy. Jako roczny użytkownik tego motocykla (model z 2001 roku), mogę coś o nim napisać, choc troche już lat uciekło (2012 rok). Zacznijmy zatem od tych dobrych kwestii. Spora uniwersalność jeśli chodzi o mieszane poruszanie się miasto - trasę - leśne dukty. Bardzo wygodna pozycja, mięciutka kanapa (co też może być minusem jeśli chodzi o długie wypady), stabilne, przewidywalne prowadzenie. Poradzi sobie na twardych szutrach i nieco zapiaszczonych szlakach. I to by było na tyle w sumie. Z negatywów, to jazda tylko w singlu i bez zbytniego dociążenia bagażem, szczególnie kiedy chcemy zjechać z asfaltu. Najnormalniej w świecie silnik o mocy 48 KM nie daje rady. Realne spalanie zaczynające się od 6,5 litra (asfalt) i wzrastające nawet do 8 litrów (teren) przy tak małej pojemności i mocy jest chamstwem, a mówimy tu cały czas o jeździe w singlu, bez obciążenia (nie jeżdżę jak emeryt). W modelach do 2003 roku wciskano silnik Rotaxa, w którym to lubiło uwalić się sprzęgło rozrusznika. Komplet, czyli wolne koło, zębatka, łożysko jednokierunkowe, uszczelka i komplet śrub, to wydatek ponad 1200 zł. Z racji tego, że jest to singiel, to po miesięcznym postoju, trzeba będzie długo kręcić żeby zagadała. Rotaxy są składane dosyć prosto, także rozebranie silnika i złożenie w warunkach domowych nie powinno być większym problemem. Piszę o tym gdyż silnik nie jest odporny na lanie "byle czego", także używając olejów nieznanego pochodzenia, lub samochodowych, właściciel szybko nauczy się sekcji zwłok. No i teraz chyba najważniejsze, co tak naprawdę czyni motocykl turystycznym. Gmole i stelaże pod sakwy są mega drogie. Za kilka zespawanych rurek do zawieszenia bocznych sakw z tyłu trzeba wyłożyć 1,5 tys złotych. Jak ktoś ma dostęp do MIGa, lub TIGa, wolny czas i dobrą rękę to już może zacząć kokosy zbijać.

O wyposażeniu typowo turystycznym napisze później na moich przykładach i zestawów które używam obecnie. Ogólnie to jeśli jazda turystyczna (zbyrowo - asfaltowa) ma być przyjemna, to niestety ale trzeba poszukać czegoś mocniejszego niż 50 KM. Ponadto opony są dosyć ważne, niektóre nikną w oczach, inne sprawią że będzie zajedwabisty komfort na asfalcie, ale po lesie nie pojedziecie, a inne znów na odwrót. No ale teraz musze wracać do pracy. Więc temat do dociagnięcia.
Obrazek
BoldFold
Posty: 1427
Rejestracja: pt 07 wrz 2018, 18:14
Lokalizacja: Górny Śląsk
Kontakt:

pt 21 lip 2023, 15:15

Jak coś jest do wszystkiego to z reguły jest do niczego. Motor od 1litra pojemności i +- 100 koni można po asfalcie śmigać we dwie osoby, a masa moto od 220 kg w górę o ile pasażerka waży ze 60 kg, bo jeśli więcej to potem już albo ciężkie enduro niezbyt dobre w teren albo jakiś powercruiser, tylko na drogę. Czyli osobne moto na jedną i osobno na 2 osoby, tyle w temacie. No i oczywiście na motor tylko karta kredytowa, żadnych bagaży, oprócz tych do jazdy. Doradców oczywiście którzy głupoty w gazetach wypisują nie brakuje.
Motor z przebiegiem 40 tysi to już jest mocno wyeksploatowana maszyna i za granicę bym się nią nie wypuszczał, bo jak coś padnie to trudno będzie naprawić, ze względu na krótsze serie i brak dostępności części zamiennych w innych krajach. Popularne są za to np teraz wyjazdy samolotem i wypożyczenie motocykla na miejscu np Europa, USA, czy popularny ostatnio kierunek Indie, tu Royal Enfield króluje i da się go naprawić w każdej wsi. No i jeszcze chłodzenie trzeba wziąć pod uwagę jeśli np w ciepłe kraje podróżujemy czyli powietrze/olej lub ciecz. W nowych motocyklach normy chyba nie pozwalają już na chłodzenie powietrzem, ale jeśli kupuję starszy z południa Europy, chłodzony powietrzem to wtedy mozna spodziewać się kłopotów.
Zacznij tam, gdzie jesteś.
Użyj tego, co masz.
Zrób wszystko, co tylko chcesz...
Ramzan Szimanow
Posty: 1862
Rejestracja: czw 27 sty 2022, 10:49
Kontakt:

pt 21 lip 2023, 16:34

BowHunter pisze:
pt 21 lip 2023, 08:02
Z negatywów, to jazda tylko w singlu i bez zbytniego dociążenia bagażem, szczególnie kiedy chcemy zjechać z asfaltu. Najnormalniej w świecie silnik o mocy 48 KM nie daje rady.

...

Ogólnie to jeśli jazda turystyczna (zbyrowo - asfaltowa) ma być przyjemna, to niestety ale trzeba poszukać czegoś mocniejszego niż 50 KM. Ponadto opony są dosyć ważne, niektóre nikną w oczach, inne sprawią że będzie zajedwabisty komfort na asfalcie, ale po lesie nie pojedziecie, a inne znów na odwrót.
BoldFold pisze:
pt 21 lip 2023, 15:15
Jak coś jest do wszystkiego to z reguły jest do niczego. Motor od 1litra pojemności i +- 100 koni można po asfalcie śmigać we dwie osoby, a masa moto od 220 kg w górę o ile pasażerka waży ze 60 kg, bo jeśli więcej to potem już albo ciężkie enduro niezbyt dobre w teren albo jakiś powercruiser, tylko na drogę. Czyli osobne moto na jedną i osobno na 2 osoby, tyle w temacie. No i oczywiście na motor tylko karta kredytowa, żadnych bagaży, oprócz tych do jazdy.
Szczerze to nie wiem czy tak utknąłem mentalnie na etapie 125tek czy sobie jaja trochę ze mnie robicie ;)
60 koni (teoretycznie) miałem w aucie na którym uczyłem się jeździć.
Fakt, moment był tam zapewne sporo większy.
Ale ile razy cięższa buda, a zdarzało się i targać dużo towaru z giełdy czy przyczepki.

Wracając do 125tek, i w dwóch jazda nie była straszna a nie byłem wiele lżejszy jak teraz.
A tu czytam że i po asfalcie to trzeba mieć +- 100 koni o ile pasażerka ma maks 60 kg i bagaż ogranicza się do karty kredytowej.
Na bocznych, gównianych drogach gdzie i tak przekraczanie motocyklem 80-90 km/h to średni pomysł bo asfalt przypomina pofalowane morze. Z dziurami.
I fakt, co te dwie godziny przystanek na rozprostowanie kości nie do uniknięcia.

Po prostu taki mój mały dysonans poznawczy :D
BoldFold
Posty: 1427
Rejestracja: pt 07 wrz 2018, 18:14
Lokalizacja: Górny Śląsk
Kontakt:

pt 21 lip 2023, 17:21

W skrócie to chodzi o to, że KM ma wpływ na szybkość maksymalną a moment obrotowy na przyśpieszenie... Więc 650 cm3 na chopa+bagaż to za mało do bezpiecznej, podkreślam do bezpiecznej a nie szybkiej jazdy, gdziesik dalej niż rogatki miasta. Kolejnym ważnym aspektem jest wartość masy nieresorowanej do resorowanej jak na motor który waży 220kg wsiądą 2 osoby o wadze razem 200kg+bagaż to sam rozumiesz amortyzatory tego nie zniosą (jak są nowe) a co dopiero jak mają 50% wydolności. Ostatnio śmigałem na CBF 1000-98 km tak w sam raz motor na jedną osobę z 3 kuframi na kilka dni.
Zacznij tam, gdzie jesteś.
Użyj tego, co masz.
Zrób wszystko, co tylko chcesz...
Awatar użytkownika
BowHunter
Posty: 1162
Rejestracja: pn 17 wrz 2018, 10:52
Lokalizacja: Golub-Dobrzyń (Polska) / Melhus (Norwegia)
Kontakt:

pt 21 lip 2023, 17:24

No niestety nie da się podważyć tego co BoldFold napisał. Nie bez przyczyny właściciele motocykli pokroju BMW R 1250 GS, a już w zasadzie za kilka miesięcy R 1300 GS (wychodzi odświeżona wersja) jeżdżą w dalekie trasy sami na maszynach o mocy ok 130 - 140 KM. Trasa poza asfaltem często prowadzi przez piaski, błota, piaszczyste, lub błotniste podjazdy i zjazdy. Mając ze sobą bagaż musisz wziąć pod uwagę że ten silnik musi mieć jeszcze siłę podjechać, wyjechać, przejechać. Wyobraźmy sobie teraz, że poruszamy się po takiej leśnej, zapiaszczonej drodze i mamy dość sporą górkę do pokonania. Jeśli jednostce napędowej zabraknie mocy i udławi się w połowie drogi, to co dalej? Czy z całym tym majdanem będziemy próbowali podepchnąć maszynę wspomagając się silnikiem, spróbujemy się wycofać, czy rozbierzemy majdan na poboczu i będziemy kombinować na lżejszym zestawie a potem po kolei będziemy wracać i zbierać graty by znów je zapiąć?

Nie zrozum proszę Nas źle, ale nie da się kupić taniego motocykla na asfalt i na piaski. Małe litraże (400 - 800 ccm) są fajne w pojedynkę. Dlaczego takie litraże, a nie mniejsze? Ano, aby jechać gdzieś dalej dobrze byłoby móc sprawnie utrzymywać dozwoloną prędkość. Im mniejszy silnik, tym więcej musimy dawać gazu, więcej gazu to większe obroty, większe obroty podczas spalania to wyższa temperatura silnika, a wysoka temperatura silnika, jeszcze np w zestawie z wysoką temperaturą powietrza, to świetny przepis na awarię. dlatego tak ważne by pojemności silnika były dostosowane to potrzeb, by odcinki przelotowe pokonywać na niższych obrotach.

Na dzień dzisiejszy mam w stajni trzy maszyny. Jest to Yamaha TDR 125 w 2T, której absolutnie nie polecam nikomu, ale to kompletnie. Jest także Kawasaki EL 252 Eliminator, która ma dokładnie ten sam silnik co Kawasaki Ninja 250 i Kawasaki KLE 250 i Honda CB 600 F Hornet. I teraz tak.

TDR 125 ma silnik wyciagniety na siłę z enduro 125, czyli Yamahy DT 125. Jest to odblokowana wersja mająca 27 KM przy 8 tys obrotów. Problem z nią jest niestety taki, że jako 2T mocno się grzeje (pomijam paliwożerność kompletnie), dlatego DT miała dużą, dzieloną chłodnicę. W TDR 125 zastosowano chłodnicę mniejszą. Założono bowiem, że skoro ma jeździć po drogach to będzie się lepiej chłodzić. Nie dostała jednak wiatraka na ową chłodnicę, przez co jak stoisz w korku to gotujesz silnik. Tłok spuchł mi przy niej już trzy razy, z czego za trzecim po prostu popękał. Ale to nie jedyna jej bolączka. Silnik projektowany był do jazdy w motocrossie, a więc założono że i tak będą przeprowadzane częste interwały remontowe. Dlatego po całym sezonie wysiadają łożyska wału i korba, A więc silnik co roku do remontu. Pompa wody jest odkryta i narażona na wszelakie wypadki, rozrusznik znajduje się na dole silnika, a osłona jest śmiesznie mała i trzeba dorabiać inną z blachy. Zbiornik mieści 9 litrów, a motocykl pali 8 / 100. Przez co co 100 km obowiązkowe tankowanie. Za to komfort jazdy jest bardzo dobry.

Kawasaki EL 252, czyli typowa 250 tka. Normalnie dojeżdżam nią do pracy poza latem. Na pełnym gazie rozbujasz ją do 110 km/h. I tutaj podobny przypadek co przy TDRce, czyli temperatura. przy 26 - 28 stopniach w cieniu maszyna się grzeje gdy utrzymujesz na niej te 90 km/h. Chłodnica jest zbyt mała, chociaż ma wiatrak. Jednak uruchamia się nawet podczas jazdy i czuć żar na piszczelach. Małe spalanie w porównaniu z powyższym, nawet gdy cisnąć jej mocno na gaz nie pali więcej jak 4,5 litra. Dwutłokowy 4T jednakże taki mały chopper. Niski środek ciężkości sprawia, że świetnie się ją prowadzi nawet w deszczu. 33 KM pozwolą w pojedynkę z niewielkim bagażem podróżować drogami, tylko nie ma co się pchać na autostradę. Tanie opony, jednakże brak części. Tylko używane, o zamówieniu z japonii można pomarzyć. Na kanapę polowałem dwa lata. Strasznie utrudniony dostęp do przedniej zębatki. Aby móc ją wymienić trzeba zwalić cały kolektor wydechowy, a a by się do niego dostać to najpierw odkręcić i odchylić chłodnicę. Czemu tak? No ni ch**a nie wiem. Silnik upchnięty w ramie na ciasno, by wyjąc fajki świec trzeba najpierw odkręcić i odpiąć cewki zapłonowe.

Honda CB 600 F Hornet, a więc maszyna które jeżdżę obecnie. Silnik żywcem wyjęty z Hondy CBR 600 F3, ograniczony dla potrzeby tego motocykla do 95 KM, ale dzięki zaprzyjaźnionemu magikowi z hamowni wyciągnęliśmy bezpieczne 105 KM przy 12 tys obrotów, by później znów wykastrować je poprzez zamontowanie katalizatora i paru innych pierdół by maszyna spełniała Euro 6. Spalanie na poziomie 6,5 litra, a zbiornik mieści ich 16. Maszyna bezawaryjna z dzielnym silnikiem, wygoda jazdy jest dosyć dyskusyjna. O jej aspektach turystycznych może informować fakt, że wychodziła też wersja S, czyli z czaszą z przodu. Dostępne są do niej bez problemu bagażniki i stelaże. Jednakże to wciąż ścigacz obrany z owiewek. Kręcony na niskich obrotach nie ma mocy, toteż do jazdy we dwójkę jest strasznie słaby. Aby móc płynnie wystartować gdy na pokładzie ma kierowcę, pasażerkę i bagaż, trzeba najpierw rozkręcić silnik do przynajmniej 7 tys i w miarę powoli puszczać sprzęgło. Oczywiście kiedy już się rozbuja, to utrzymuje te 90 km/h przy zaledwie 4,5 tys obrotów. Niski prześwit powoduje, że w takim zestawie przycieram nawet pokonując powoli próg zwalniający. W pojedynkę leci jak rakieta, obładowany startuje z prędkością ruszającego ciapka na ulicy i to jeszcze takiego mocno zapyziałego. Jeździmy nim wraz z Wojowniczką na nieodległe do 200 km w jedna stronę wypady, ale omijam główne drogi i przejazdy przez miasta, bo bym się własną nogą zabił, gdybym miał co chwilę zwalniać i ruszać.

Tak oto w skrócie wygląda opis dlaczego pojemność silnika w motocyklach jest istotna. Jeśli ktoś jest masochistą, to już nie moja sprawa, ale walka z maszyną naprawdę nie ma sensu. Więc dobrze jest zaplanować do czego tak naprawdę ten motocykl będzie nam potrzebny. Na krótkie dojazdy do pracy sprawdzi się mała pojemność. Zakorkowane miasta - wydajna chłodnica. Na dalsze wyjazdy w pojedynkę ta 400, czy 600 dadzą radę. We dwójkę i z bagażem niestety trzeba inwestować. Moim największym błędem było sprzedanie Triumpha Sprinta ST 1050. To była genialna maszyna na dwuosobowe wypady po asfalcie oczywiście. Grzeczny, nie brakowało mu mocy, niskie spalanie jak na swoją pojemność. No ale, to innym razem...


Edit.

Pisałem ten tekst od 16:10 w międzyczasie obsługując klientów, a widzę, że nie dobiegłem od Waszych odpowiedzi, które dopiero przed wysłaniem przeczytałem.
Obrazek
Ramzan Szimanow
Posty: 1862
Rejestracja: czw 27 sty 2022, 10:49
Kontakt:

pt 21 lip 2023, 19:10

BowHunter pisze:
pt 21 lip 2023, 17:24
No niestety nie da się podważyć tego co BoldFold napisał. Nie bez przyczyny właściciele motocykli pokroju BMW R 1250 GS, a już w zasadzie za kilka miesięcy R 1300 GS (wychodzi odświeżona wersja) jeżdżą w dalekie trasy sami na maszynach o mocy ok 130 - 140 KM. Trasa poza asfaltem często prowadzi przez piaski, błota, piaszczyste, lub błotniste podjazdy i zjazdy. Mając ze sobą bagaż musisz wziąć pod uwagę że ten silnik musi mieć jeszcze siłę podjechać, wyjechać, przejechać. Wyobraźmy sobie teraz, że poruszamy się po takiej leśnej, zapiaszczonej drodze i mamy dość sporą górkę do pokonania. Jeśli jednostce napędowej zabraknie mocy i udławi się w połowie drogi, to co dalej? Czy z całym tym majdanem będziemy próbowali podepchnąć maszynę wspomagając się silnikiem, spróbujemy się wycofać, czy rozbierzemy majdan na poboczu i będziemy kombinować na lżejszym zestawie a potem po kolei będziemy wracać i zbierać graty by znów je zapiąć?
W poczciwej "Wieśce" jedynka, zygzak lewo prawo w najgorszych momentach podpierając się nogą. Jakoś szło.
Żeby musieć ją musieć podepchnąć wspomagając się silnikiem musiałaby być naprawdę objuczona. I pod konkretną górkę.
Z doświadczeń z mocniejszymi i nowszymi sprzętami. Zapas mocy wydawał się większy.
KTM 250 wydawał się "bestią" :lol: Honda 650 bardziej cywilizowana ale mocna jak mini traktor.

Teraz kiepsko u mnie z rozszerzaniem prawka w tą stronę. Inne wydatki.
Ale jak parę innych, życiowych sytuacji się wyklaruje to może Kawasaki KMX 125 lub polowanie na Wieśkę Lelek lub choć "zlelkowaną".
I tak czy siak szukanie wzmocnionych amortyzatorów.

Honda NX 650 byłaby też przyjemna.
BoldFold
Posty: 1427
Rejestracja: pt 07 wrz 2018, 18:14
Lokalizacja: Górny Śląsk
Kontakt:

pt 21 lip 2023, 19:16

No sprinta szkoda, to świetna maszyna, bardzo uniwersalna...

tylko dodam (dla kol RS) jeszcze że cb 500 nadaje się do wszystkiego
Zacznij tam, gdzie jesteś.
Użyj tego, co masz.
Zrób wszystko, co tylko chcesz...
ODPOWIEDZ

Wróć do „Transport”