Na wioskach śpiewają o nim piosenki. Wywiad z Marcinem Wroną – Motocyklem WSK 125 na Nordkapp

Środki transportu
ODPOWIEDZ
Ramzan Szimanow
Posty: 1874
Rejestracja: czw 27 sty 2022, 10:49
Kontakt:

sob 28 paź 2023, 14:59

Taka ciekawostka, wywiad przeprowadzony przez Wiktora Karczewskiego w Marcinem Wroną który parę lat temu wybrał się na miesięczną wyprawę ( ok 8000 km) wspomnianym w tytule klasycznym motocyklem. Trochę o pakowaniu się, ubiorze i typowych nie tylko dla WSKi awariach które mogą się zdarzyć w trasie.

https://gmoto.pl/blog/na-wioskach-spiew ... dkapp.html

Fragment jakby tekst miał zaginąć w sieci.

"Dzisiaj obchodzimy Dzień Włóczykija, enigmatycznego bohatera opowieści o Muminkach autorstwa fińskiej pisarki Tove Jansson. Włóczykij, najlepszy przyjaciel Muminka, to niestrudzony wędrowiec, łowca przygód i gawędziarz, który robi to, co większość nastolatków wyrywających się z domu na pierwsze wakacje – siedzi w namiocie, lekceważy zakazy i pali fajki.

Jednakże postać Włóczykija to coś więcej. To symbol.
Symbol podróży w nieznane i wolności, które tak często towarzyszą wyprawom motocyklowym. W ramach celebrowania tego dnia porozmawialiśmy z Marcinem Wroną – motocyklistą, który doskonale wpisuje się w postać bohatera fińskich opowieści o dziwacznych stworkach i to bynajmniej nie tylko dlatego, że podróżował po Skandynawii. Mając trochę grosza w portfelu i pośladki tak twarde, że można na nich kuć rozgrzaną stal (o tym za chwilę!), wyruszył w podróż na Nordkapp motocyklem WSK 125.

Z Marcinem porozmawiamy m.in. o tym, jak się przygotować do takiego wyjazdu, czy WSK 125 to dobry motocykl wyprawowy i czy w podróży czasem warto jednak posłuchać Czesława Mozila, który śpiewał “Trzymaj się Polaku z dala od rodaków…”.

Wiktor Karczewski: Cześć Marcin! Nie widzieliśmy się od kilku dobrych lat, kiedy to przygotowywałeś się do swojego wyjazdu. Zaczniemy z grubej rury. Powiedz mi, czy WSK 125 to najlepszy motocykl wyprawowy i dlaczego tak?

Marcin Wrona: Cześć! Nie wiem, czy najlepszy, ale na pewno ma cechy motocykla stworzonego do pokonywania długich dystansów. Prosta konstrukcja, możliwość samodzielnej naprawy w szczerym polu i wygodna pozycja za kierownicą, dzięki której kilka, a nawet kilkanaście godzin jazdy w ciągu jednego dnia nie męczą aż tak bardzo, jak mogłoby się wydawać.

Ktoś, kto nie za bardzo orientuje się w temacie, mógłby pomyśleć, że jadąc po kilkanaście godzin dziennie, to pewnie dojechałeś na Nordkapp w kilka dni.

— Ha! Jasne, w weekend. Cała podróż zajęła mi miesiąc. Przejechanie 8 tysięcy kilometrów motocyklem, którego realna prędkość przelotowa to 60-70 km/h trochę zajmuje. Po tych kilkudziesięciu dniach, jadąc tak naprawdę cały czas, tyłek staje się tak twardy, że można nim łupać orzechy. Gdy dojechałem do domu i przyszli kumple, to bardzo się dziwili, że w kanapie nie ma prawie wypełnienia. Jazda WSK-ą hartuje pewne partie ciała.

Zanim przejdziemy do samego wyjazdu, odpowiedz mi na jedno ważne pytanie. Jak do cholery przygotować się do takiej wyprawy? Już sam pomysł jest dość szalony, a co dopiero realizacja.

— Tutaj cię zaskoczę, bo przygotowania trwały dosłownie chwilę i nie były skomplikowane. Na długo przed wyjazdem WSK-a przeszła remont silnika, motocykl utrzymuję w stanie gotowym do jazdy przez cały rok. Więc tak naprawdę przygotowania obejmowały skompletowanie zapasowych części, narzędzi, sprzętu biwakowego i uzbierania odpowiedniej ilości kasy.

Co ze sobą zabrałeś?

— Jeśli chodzi o narzędzia, to byłem gotowy na wszystko. Zestaw, który zabrałem, pozwalał mi na rozebranie motocykla do ostatniej śrubki. Przygotowałem się zarówno do wymiany żarówki, jak i rozpołowienia silnika. Z części zapasowych, to w sakwach znalazły się dwa komplety szprych, dętki z łatkami, łańcuszek sprzęgłowy, żarówki, świeca zapłonowa i tłok z dwoma czy trzema kompletami pierścieni. Na pokładzie nie mogło zabraknąć też smaru do łańcucha. Używałem go codziennie, a co dwa/trzy dni regulowałem naciąg napędu.
Dzięki temu łańcuch wytrzymał całą trasę. Ba, jeżdżę na nim do dzisiaj.

Jak z awaryjnością WSK-i? Czy części zapasowe i narzędzia się przydały?

—I tak i nie. Przed wyjazdem byłem pewny motocykla. Jednocześnie wiem, jakie wady ma ta konstrukcja. Największym mankamentem silnika jest właśnie łańcuszek sprzęgłowy i sprzęgło. W przypadku tego pierwszego problem miałem już na Litwie, czyli na początku podróży. Łańcuszek postanowił wyrwać dziurę w deklu. Rozebrałem silnik, skułem go – tylko się rozpiął, a nie pękł, więc nie było potrzeby wymiany na nowy – i gotowe. Problemem pozostawała dziura w deklu, jednak zaraz napatoczyli się Litwini, którzy zaoferowali pomoc. A że byli w trakcie imprezy, to spędziłem z nimi dwa dni. Spec, który miał spawarkę i jako tako umiał się nią posługiwać, był trochę machnięty, więc nie jest to najładniejszy spaw na świecie. Najważniejsze jednak, że dekiel jest szczelny i służy mi do dzisiaj. Nie wygląda to najlepiej, ale to swojego rodzaju pamiątka z wyjazdu. Przydały się również szprychy. Gdzieś w Estonii pękło kilka sztuk w tylnym kole, mimo, że motocykl nie był bardzo obładowany. Szybka wymiana i dalej w drogę.

A czy czegoś ci zabrakło w twoim “mobilnym warsztacie”, o czymś zapomniałeś podczas przygotowań i byłeś zmuszony do prowizorki?

— Tak. Raz przewrócił mi się motocykl i pękła klamka sprzęgła. Ale poradziłem sobie i z tym, przekładając dźwignię hamulca na lewą stronę. Nie było to do końca bezpieczne rozwiązanie problemu, ale doraźnie musiało wystarczyć. Podczas wywrotki, o której wspominałem, pękł również klosz reflektora. Miałem ze sobą kropelkę, pozbierałem wszystkie kawałki, skleiłem i jeżdżę tak do dzisiaj.

Wychodzi na to, że WSK-a to całkiem niezawodny sprzęt!

— Tak, pod warunkiem, że wiesz, jak nią jeździć. Jak jedziesz pod górę i czujesz, że puchnie ci tłok, to nie możesz jej pałować. Choćbyś kręcił gazem do wyrwania przepustnicy to ona i tak szybciej nie pojedzie. Tego motocykla trzeba słuchać i o niego dbać. Jeśli będziesz to robił, to dojedziesz nim na koniec świata.

Okej, czyli ustaliliśmy już, że WSK 125 to bezdyskusyjnie prawdziwy motocykl wyprawowy. A jak przebiegała trasa? Jakie miałeś przygody?

— Podróż przebiegała spokojnie, choć było kilka momentów, które mnie zirytowały. Raz w Finlandii zgubiłem portfel, później okazało się, że zostawiłem go na dystrybutorze. Całe szczęście jakiś Fin odniósł go do pobliskiej restauracji, więc przeczekałem noc na stacji benzynowej – strasznie padało, więc nie chciało mi się rozbijać namiotu – i z samego rana go odebrałem. Pamiętam też awarię w tunelu w Norwegii. To była jakaś pierdoła, wiedziałem że winna jest świeca zapłonowa, bo motocykl przestał gadać. Zatrzymał się jakiś Norweg, żeby mi pomóc, a skończyło się na tym, że wezwał policję, bo w tunelu nie można się zatrzymywać.

O, to faktycznie ci pomógł…

— Dokładnie… Jednak policjantka, która przyjechała na miejsce okazała się pomocna i nie skończyło się wezwaniem pomocy drogowej, która kosztowała kilkaset euro. Wypchnąłem motocykl z tunelu – prawie kilometr pod górę – i szybko naprawiłem motocykl.

Miałeś jakieś niebezpieczne sytuacje na drodze? Pamiętam, że w Finlandii po zmroku musiałem pilnować się z reniferami, bo strasznie dużo ich tam chodziło lub spało na ciepłym asfalcie.

— Nie, na szczęście nie. Tylko raz, jak wracałem już z Nordkappu, kierowca polskiego autobusu jechał mi na “zderzaku”. Widać było, że strasznie mu się spieszyło, czułem jego oddech na karku. Poza tą sytuacją, to kontakty z rodakami wspominam bardzo dobrze. Często oferowali mi nocleg i byli bardzo przyjacielsko nastawieni. Miałem ze sobą namiot i cały sprzęt biwakowy, ale w sumie to większość nocy spędziłem pod dachem u kogoś w gościach.

Okej, czyli sprzęt biwakowy rzadko się przydawał. A powiedź mi, czy zabrałeś ze sobą coś, z czym kompletnie przestrzeliłeś? I drugie pytanie – czego ci brakowało, o czym zapomniałeś?

— Na pewno zabrałem zbyt dużo ubrań – miałem ze sobą komplet na dwa tygodnie! Było to o tyle bez sensu, że na większości stacji benzynowych są pralnie, których koszt to raptem kilka euro. Nie przydał się też kanister. Trasa, po której się poruszałem, była najeżona CPN-ami. Z rzeczy, których najbardziej mi brakowało to z pewnością ciepłe ubrania oraz buty i rękawice na zmianę. Momentami było tak zimno, że szło wystukać sobie zęby. W Skandynawii panowała typowo wakacyjna aura – temperatury wahające się od 0 do 15 stopni i ciągły deszcz… Całe szczęście miałem naprawdę dobry kombinezon przeciwdeszczowy. Przed wyruszeniem na kolejną wyprawę będę pamiętać o lepszych ubraniach, to na pewno!

Dobrze słyszeć, że planujesz kolejne wyprawy na WSK. Wiesz już jaki kierunek obierzesz?

— Tak, mam parę wymarzonych miejsc, choć obecna sytuacja na świecie nie sprzyja planowaniu długich wypraw. Na pewno chcę pojechać na kilka tygodni na południe Europy, zacząć od Chorwacji i przedrzeć się przez całe Bałkany. Jednak moim największym marzeniem jest przejechać całą Syberię i dotrzeć do Władywostoku lub Magadanu. W tym temacie mam nawet zakład z kumplem, który kończy się za 7 lat. Stawka jest wysoka, więc mam motywację. Kolejny pomysł to podróż przez zachodnią Europę i zdobycie Gibraltaru. Jak widzisz, jest tego sporo.

A plany lokalne? Masz jakieś zastępcze plany, gdyby podróże zagraniczne były znowu wstrzymane?

— W tym roku na pewno chcę pojechać na zimowy zlot motocyklowy w Bieszczady. Jeśli będzie to możliwe, to w zimie chcę zaliczyć również Elefantentreffen, ale to dopiero za rok, dwa lata. Aj, moje podróżnicze plany znowu wybiegają poza granice państwa…"

Obrazek

Obrazek
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Awatar użytkownika
SilesiaSurvival
Posty: 1103
Rejestracja: pt 12 lis 2021, 20:56
Lokalizacja: Czechowice-Dziedzice / Warszawa
Kontakt:

czw 02 lis 2023, 16:11

Cześć

Powiem tak :) Miał koleś jaja, że wybrał się na taką przygodę :)

Jego doświadczenia trochę przypominają mi polską ekspedycję biologów, w latach 80-tych. Którzy wybrali się nad jezioro Malawi (Afryka) polskimi Żukami …. Dojechali , przeprowadzili badania oraz wrócili na kołach :) Do odważnych świat należy ;) Gdzieś Mój brat ma tą książkę.

Pozdrawiam
~Bart
„Bycie nieuzbrojonym pociąga za sobą wiele złych rzeczy, w tym powszechną pogardę” - Nicollo Machiavelli

Silesia Survival : zapraszam pod tą samą nazwą na YT , FB , IG oraz TT
[email protected]
Ramzan Szimanow
Posty: 1874
Rejestracja: czw 27 sty 2022, 10:49
Kontakt:

czw 02 lis 2023, 18:38

SilesiaSurvival pisze:
czw 02 lis 2023, 16:11

Jego doświadczenia trochę przypominają mi polską ekspedycję biologów, w latach 80-tych. Którzy wybrali się nad jezioro Malawi (Afryka) polskimi Żukami …. Dojechali , przeprowadzili badania oraz wrócili na kołach :) Do odważnych świat należy ;) Gdzieś Mój brat ma tą książkę.
Słyszałem też o wyprawie Żukiem do Mongolii z 10 lat temu i co najmniej kilku fiatami 126p. :mrgreen:
Wracając do lekkich motocykli wyprawa do okoła świata Marka Michaela w 1974 roku, też na wieśce 125
https://www.scigacz.pl/Motocyklem,WSK,1 ... 40834.html

"W 115 dni, z Krakowa do Krakowa objechał dookoła świat, przejeżdżając na motocyklu 39 950 km, przez: Niemcy, Francję, Hiszpanie, Maroko, Algierię, Tunezję, Libię, Egipt, Liban, Syrię, Turcję, Iran, Afganistan, Pakistan, Indie, Bankog, Hong Kong, Australię. Samolotem przez Pacyfik, potem Nowa Kaledonia, Fidzi, Thaithi do Los Angeles i dalej do Nowego Yorku, stąd do Holandii, Francji i dalej do Krakowa. Kiedy policzymy, wychodzi że średni przebieg dzienny wynosił prawie 350 km. A zdarzały się dni, że musiał wypocząć."

Tak w temacie potencjału lekkich maszyn które są obecnie na kategorie B i ich główne zalety na co dzień to małe spalanie oraz łatwość pokonywania tak miejskich korków jak i leśnych ścieżek.
Maślak13
Posty: 266
Rejestracja: wt 20 lip 2021, 22:07
Lokalizacja: 21-300
Kontakt:

czw 02 lis 2023, 19:50

Mamy sentyment do starej polskiej motoryzacji, bo to jedyna jaka była. Teraz nie ma żadnej i to jeszcze bardziej podnosi nostalgię za czasami które minęły. Jakieś konstrukcje były , jedne jako takie a inne to już zestawy dla majsterkowicza. Fajna i ciekawa historia , pokazuje samozaparcie i wytrwałość ale czy wybrał bym ową starą WSK czy nowego Rometa 125 który napędzany jest klonem silnika hondy zbudowanego na kraje trzeciego świata w tych samych latach co nasza konstrukcja ? Raczej tak . Miałem Rometa i sprzedałem. Badanie techniczne przegląd , OC tylko po to aby przejechać się kilkadziesiąt kilometrów w roku nie przekonało mnie mimo pewnych zalet. Przemieszczanie się w korkach motocyklem jest fajne , widać to w dużych miastach . Niesie jednak za sobą ryzyko że trafimy na kogoś kto nie zauważy nas lub nie zechce zauważyć. W sytuacji kryzysowej empatia nie będzie priorytetem bliźnich i ktoś nas kasując odetnie naszych bliskich od pomocy, opeki , ochrony dodając jeszcze chorego do opieki . Dobre ciuchy kask , rekawiczki, buty mogą uratować dupsko ale ile tak naprawdę takich raiderów na tanich 125-tkach ma taki ekwipunek który jest bezpieczny ale przewyższy wartość sprzętu? Śmiem twierdzić że mówię o procentach. Temat fajny ale w kwestii przygotowań nie do końca mnie te sprzęty przekonują.
SŁAWEK
Posty: 346
Rejestracja: czw 06 gru 2018, 20:53
Lokalizacja: łódzkie
Kontakt:

czw 02 lis 2023, 21:28

Kol Maślak, zasadniczo się z Tobą zgadzam ale .
Konkretnie WSK 125 na czas po W jest prawie idealna. Podstawowa sprawa - zapłon iskrownikowy. Żadne akumulatory do odpalenia nie są potrzebne. Spala prawie wszystko. Benzynę, rozcieńczalniki, denaturat (i inne alkohole), ON i OO z domieszką tych powyżej i olejem (nawet jadalnym), Wiadomo, długo na wynalazkach nie pochodzi ale awaryjnie i owszem. Części zamienne jeszcze są dostępne. Nie jest zbyt awaryjna. Psuje się przewidywalnie zazwyczaj. i mniej więcej to samo. Odpala zawsze jak nie za pierwszym, to pięćdziesiątym pierwszym, albo na "pych", co jest ujmą na moim honorze. Ma odpalać z kopa i to od pierwszego. Kilkanaście zakładów wygrałem.
Kilka lat temu, początek zimy i od razu minus 25 stopni C. Żaden diesel nie odpala. W babci maluchu bateria padła. WSK odpaliła i pojechałem gdzie musiałem.
Całe moje życie upływa z różnymi WSK 125 (i nie tylko), wcześniej WFM. Może dlatego twierdzę, że to wspaniała maszyna, kopia nieśmiertelnej DKW 125. Polecam każdemu średnio rozgarniętemu technicznie. Do niej wózek, podstawowe części zamienne, niech stoi i czeka. Na W, wzrost wartości, syna, zięcia albo wnuka.
Ramzan Szimanow
Posty: 1874
Rejestracja: czw 27 sty 2022, 10:49
Kontakt:

czw 02 lis 2023, 21:50

Maślak13 pisze:
czw 02 lis 2023, 19:50
Mamy sentyment do starej polskiej motoryzacji, bo to jedyna jaka była. Teraz nie ma żadnej i to jeszcze bardziej podnosi nostalgię za czasami które minęły. Jakieś konstrukcje były , jedne jako takie a inne to już zestawy dla majsterkowicza. Fajna i ciekawa historia , pokazuje samozaparcie i wytrwałość ale czy wybrał bym ową starą WSK czy nowego Rometa 125 który napędzany jest klonem silnika hondy zbudowanego na kraje trzeciego świata w tych samych latach co nasza konstrukcja ? Raczej tak . Miałem Rometa i sprzedałem. Badanie techniczne przegląd , OC tylko po to aby przejechać się kilkadziesiąt kilometrów w roku nie przekonało mnie mimo pewnych zalet. Przemieszczanie się w korkach motocyklem jest fajne , widać to w dużych miastach . Niesie jednak za sobą ryzyko że trafimy na kogoś kto nie zauważy nas lub nie zechce zauważyć. W sytuacji kryzysowej empatia nie będzie priorytetem bliźnich i ktoś nas kasując odetnie naszych bliskich od pomocy, opeki , ochrony dodając jeszcze chorego do opieki . Dobre ciuchy kask , rekawiczki, buty mogą uratować dupsko
Tylko w sytuacji kryzysowej empatia to jedno. Brak możliwości przedostania się autem przez korki drugie. Zwłaszcza dla kogoś muszącego wydostać się z większego miasta otoczonego obwodnicami które skrajnie skanalizowały ruch.
A tak kawałek chodnikiem, ścieżką rowerową, jakąś wychodzoną przez ludzi na terenach po przemysłowych czy kolejowych, laskiem, suchym przepustem pod nasypem obwodnicy i jedziemy dalej.
SŁAWEK pisze:
czw 02 lis 2023, 21:28
Kol Maślak, zasadniczo się z Tobą zgadzam ale .
Konkretnie WSK 125 na czas po W jest prawie idealna. Podstawowa sprawa - zapłon iskrownikowy. Żadne akumulatory do odpalenia nie są potrzebne. Spala prawie wszystko. Benzynę, rozcieńczalniki, denaturat (i inne alkohole), ON i OO z domieszką tych powyżej i olejem (nawet jadalnym), Wiadomo, długo na wynalazkach nie pochodzi ale awaryjnie i owszem. Części zamienne jeszcze są dostępne. Nie jest zbyt awaryjna. Psuje się przewidywalnie zazwyczaj. i mniej więcej to samo. Odpala zawsze jak nie za pierwszym, to pięćdziesiątym pierwszym, albo na "pych", co jest ujmą na moim honorze. Ma odpalać z kopa i to od pierwszego. Kilkanaście zakładów wygrałem.
Kilka lat temu, początek zimy i od razu minus 25 stopni C. Żaden diesel nie odpala. W babci maluchu bateria padła. WSK odpaliła i pojechałem gdzie musiałem.
Całe moje życie upływa z różnymi WSK 125 (i nie tylko), wcześniej WFM. Może dlatego twierdzę, że to wspaniała maszyna, kopia nieśmiertelnej DKW 125. Polecam każdemu średnio rozgarniętemu technicznie. Do niej wózek, podstawowe części zamienne, niech stoi i czeka. Na W, wzrost wartości, syna, zięcia albo wnuka.
Też mocne punkty "wieśki", WFM czy SHL, najstarszej ale według wielu z najsolidniej wykonanym silnikiem i skrzynią biegów.

Co do innych wersji rozwojowych DKW, WSK osamotniona nie była.
Jej krewniaków produkowano na całym świecie w tym pod marką Morini, BSA, Harley Davidson czy Yamaha. Dobra konstrukcja więc do dzisiaj się broni.

"Mała stodwudziestkapiątka była na tyle dobrze skonstruowana, prosta w produkcji i łatwa w obsłudze, że kilka innych państw zdecydowała się w ramach „reparacji wojennych” zdecydowało się na produkcję tego właśnie modelu. W zubożałych społeczeństwach akurat taki środek transportu był bardzo potrzebny, a w dodatku dysponując gotową, sprawdzoną w praktyce konstrukcją nie trzeba było dużo czasu na uruchomienie produkcji. Za wytwarzanie własnych motocykli bazujących na tym genialnym projekcie wzięło się kilka państw. Między innymi Polska, Wielka Brytania, Francji, a nawet USA. W ZSRR mała Dekawka nazywała się więc Moskwa R1A, w USA – Harley-Davidson Hummer, w NRD – IFA RT 125, w Polsce – Sokół 125, we Włoszech Morini Turismo 2T, w Wielkiej Brytanii BSA Bantam 125 (aż do roku 1973 – sprzedano pół miliona tych motocykl!). Niemiecka myśl techniczna zawitała nawet do Japonii! Przyjrzyjcie się dokładnie Yamasze YA-1…"

https://swiatmotocykli.pl/motocykle/dkw ... kl-swiata/
Maślak13
Posty: 266
Rejestracja: wt 20 lip 2021, 22:07
Lokalizacja: 21-300
Kontakt:

pt 03 lis 2023, 00:46

Dla mnie ojca dwójki małoletnich opcja rozdzielenia się rodziny jest gorsza niż ryzyko przedzierania pojedynczo , co w sytuacji jtwp wywiozę jedno dziecko. Zostawię samo a potem drugie i żonę na końcu ? Ramzan chłopie jak to widzisz bo mi ni chuchu to się nie składa do kupy. Jak by nie patrzył dupa z tyłu. To już wolał bym w grupie rowerami wózkami, bo dla mnie taka kurierka może tylko zagrozić bezpieczeństwu grupy rodzina. Dalej to w sytuacji chujni dostaniemy bileciki do armii i nasze rodziny kobiety zostaną same z dziećmi i owym motocyklem, to też w większości przypadków nie przejdzie.
Ramzan Szimanow
Posty: 1874
Rejestracja: czw 27 sty 2022, 10:49
Kontakt:

pt 03 lis 2023, 01:43

Maślak13 pisze:
pt 03 lis 2023, 00:46
Dla mnie ojca dwójki małoletnich opcja rozdzielenia się rodziny jest gorsza niż ryzyko przedzierania pojedynczo , co w sytuacji jtwp wywiozę jedno dziecko.
Przy braku ograniczeń finansowych oznacza to dwa motocykle 125.
Przy jednym i desperacji, gdy dzieci są jeszcze małe, jedno na bak, drugie za rodzicami lub pomiędzy nich.
W biednych krajach jeździ się tak po dziś dzień.
Dziadkowie tak zjeździli z moją mamą i ciotką kawał Polski na SHLce.
Prędkości oczywiście motorowerowe ale lepiej kiepsko jechać jak dobrze iść.
Już nie wspominając o utknięciu w monstrualnym korku gdy miasto jest celem bombardowań i/lub może zostać za kilka godzin odcięte jak np Mariupol lub Sarajewo.
Co do kobiety samej z dziećmi, zależy jaka i skąd.
Nie brakuje takich co za małolaty miały styczność z simsonami, wieśkami, mz etz czy chińskimi crossami.
Rowery też mają wiele zalet. Ale póki jest paliwo, 125tka wygrywa szybkością i dystansem jaki można pokonać w ciągu doby. Z o wiele mniejszym zmęczeniem.
Maślak13
Posty: 266
Rejestracja: wt 20 lip 2021, 22:07
Lokalizacja: 21-300
Kontakt:

pt 03 lis 2023, 11:11

Albo ja jestem pesymistą albo ty mocnym optymistą :D . Zapominasz jakie było nasycenie pojazdami za czasów Twoich dziadków a jakie teraz i dla mnie jazda z dwójką dzieci i żoną lawirując w korku może jeszcze w deszczu to bardziej narażanie niż ratunek. Powiedziane było już nie raz że spóźniona ewakuacja to więcej złego niż dobrego. Żeby dolać jeszcze mojego pesymizmu to powiedz co będziesz miał z sobą i trójką pasażerów z bagażu ekwipunku ? Najeżdżasz niefortunnie na krawężnik i uszkadzasz oponę, co wtedy jak naprawisz? Będziesz miał oponę na plecach , nie przecież z tyłu jest żona i dziecko . Nie chodzi mi o czepianie się twojej tylko chcę zwrócić uwagę że jest dużo ujowych zmiennych przy ewakuacji rodzinnej motocyklem które storpedować tą opcję.
Ramzan Szimanow
Posty: 1874
Rejestracja: czw 27 sty 2022, 10:49
Kontakt:

pt 03 lis 2023, 11:42

Maślak13 pisze:
pt 03 lis 2023, 11:11
Nie chodzi mi o czepianie się twojej tylko chcę zwrócić uwagę że jest dużo ujowych zmiennych przy ewakuacji rodzinnej motocyklem które storpedować tą opcję.
Trzeba szukać słabych punktów. ;)
Tylko wychodzi mniej niż z autem jeśli nie mieliśmy wspaniałego cynku który pozwolił ruszyć przed wszystkimi innymi.

Z mniejszej miejscowości, bocznymi drogami auto ma przewagę.
Z większej, niestety. Utknie, i idziemy dalej z buta porzucając pojazd i większość ekwipunku.
Co do uszkodzenia motocykla, albo umiemy go jakoś połatać. Choćby prowizorycznie.
Albo go porzucamy. I dalej z buta lub zdobytymi w jakiś sposób rowerami.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Transport”