Uwaga miny! I inne urwiłapki…….

Własne i merytoryczne artykuły uczestników forum
Ramzan Szimanow
Posty: 1874
Rejestracja: czw 27 sty 2022, 10:49
Kontakt:

czw 22 lut 2024, 16:08

Kierunkowa, rozstawiana ręcznie mina przeciwpiechotna M18A1 Claymore.
Amerykańsko-kanadyjskie połączenie przejętych po II wś prac nad penetratorami formowanymi wybuchowo Józefa Misnaya i Huberta Schardina z potrzebą stworzenia broni do odpierania falowych ataków piechoty.
Takich jak szarże "banzai" Japończyków w czasie tamtej wojny czy chińskich komunistów w czasie wojny koreańskiej.
Norman Macleod pracujący w latach 50" w Mohawk Electrical Systems eksperymentował z pomysłem by wklęsłą miedzianą wkładkę penetratora zastąpić podobnie ukształtowanym pakietem prefabrykowanych odłamków zatopionych w żywicy epoksydowej.
Dzięki temu nie rozchodzą się one pod kątem ok 180 stopni od miejsca wybuchu, jak po prostu przy detonacji kostki trotylu obłożonej z jednej strony takimi stalowymi fragmentami.
Lecz idą znacznie bardziej zwartą wiązką rozchodzącą się w stożku o kącie podstawy ok 60 stopni.
Wspominając tylko eksperymentalną kanadyjską minę "Phoenix" czy zamieszanie z zmianami wielkości stalowych kulek w używanych w czasie wojny w Wietnamie min M18 dochodzimy do naszej, współczesnej M18A1 która debiutowała pod koniec tamtej wojny.
Zawiera ona ok 700 stalowych kulek średnicy 3.2 mm które wybuch 680 gram materiału wybuchowego C-4 rozpędza do ok 1200 m/s.
Czemu takie małe fragmenty?
Chodzi o prawdopodobieństwo trafienia.
W odległości 50 metrów od wybuchającej miny strefa rażenia ma teoretycznie 50 metrów szerokości i 2 metry wysokości.
Nawet leżący przodem do wybuchu, mający powierzchnie ok 0.12 metra kwadratowego (prostokąt 30 na 40 cm) ma 30% szanse wyłapania odłamka.
Stojący wzrostu 180 cm ma praktycznie 100% szanse na jeden odłamek i 80% na drugi.
Co prawda przy swojej wadze pojedyńczej kulki ok 0.13 grama bardzo szybko wytracają prędkość i energie kinetyczną.
To w połączeniu z faktem że laboratoryjne wyniki rozsiewu niekoniecznie pokrywają się z realnymi (rozsiew horyzontalny na 50 metrów zamiast 2 metry potrafi wynosić 4 a nawet 7) sprawia że amerykańskie instrukcje zalecają inicjować wybuch miny gdy wróg jest 20-30 metrów od niej mimo że maksymalny zasięg rażenia odłamkami określa się na ok 250 metrów.
Cała mina jest dość lekka, 1.6 kg, ma formę prostokątnego plastikowego pudełka o wymiarach ok 22 na 8 cm i 3.5 cm grubości.
Wypukła strona ma charakterystyczny napis;
"FRONT TOWARD ENEMY", tą stroną w kierunku wroga, ma on zapobiegać pomyłką.
W dolnej części miny znajdziemy rozkładane nóżki z 3 mm drutu, w górnej wycięcie ułatwiające "celowanie" w trakcie ustawiania ładunku.
Po jego obu stronach gniazda na standardowe zapalniki minerskie NATO.
Typowo stosuje się zapalnik elektryczny M6 skompletowany z 30 metrami izolowanego drutu strzałowego i detonatorem M57. Przed jego zamontowaniem można sprawdzić połączenie obwodu testerem M40.
Teoretycznie drugie gniazdo zapalnika pozwala przy obronie umocnionej pozycji zdublować zapalnik elektryczny linką połączoną z zapalnikiem naciągowym.
W praktyce daje to o wiele szersze pole do popisu.
Mina z tyłu i po bokach jest określana jako niebezpieczna w odległości ok 16 metrów.
Ze względu na podmuch eksplozji, odłamki korpusu lub ewentualne wtórne wyrwane z podłoża.
Pozwala to na jej szerokie użycie przy zabezpieczaniu umocnionych punktów obrony.
Czy zasadzkach urządzanych na grupy piechoty czy nie opancerzone pojazdy.
Stanowiła małą rewolucje w taktyce działań lekkiej piechoty.
I stanowi jeden z licznych powodów dla którego przenoszenie praktyki chodzenia zbitymi kupkami policyjnych antyterrorystów do działań wojskowych jest bardzo głupim pomysłem.
Można tu wspomnieć perfidną praktykę z czasów wojny w Wietnamie.
Gdy z przodu miny M18 przywiązywano taśmą korpus granatu "dymnego" M34.
Zawierającego 425 gram białego fosforu, oczywiście wyrzucanego w kierunku celu w chwili wybuchu. Płonący biały fosfor pięknie wżera się w mięso...
Mina oczywiście może też być ustawiona jako niekierowana pułapka.
Razem z potykaczem rozciągniętym w trawie lub na ścieżce, przywiązanym do jakiegoś interesującego przedmiotu.
Czy nowszymi zapalnikami sejsmicznymi reagującymi na ludzkie kroki, czujnikiem podczerwieni wykrywającym nagłe zmiany ciepła przed sobą lub cienkim drucikiem pętli rezystancyjnej po którego zerwaniu następuje wybuch itd.
Sama w sobie M18A1 nie posiada elementu nieusuwalności ani samolikwidatora.
Ale czytający poprzednie artykuły z tej serii wiedzą że taki może być zakopany pod nią lub połączony np cienkim drutem z którąś z nóżek miny.
Z innych niestandardowych zastosowań, M18A1 dla prawidłowego rozsiewu odłamków powinna teoretycznie mieć z tyłu trochę miejsca.
Co nie znaczy że ktoś nie wpadnie na pomysł ich przywiązywania do drzew czy słupów a następnie maskowania.
Czy że dla pechowca w odległości kilku, kilkunastu metrów od wybuchającej miny będzie to mieć jakieś znaczenie.
M18A1 są produkowane z licencją lub bez na całym świecie.
W Szwecji jako Truppmina 12, przemianowana parę lat temu na bardziej poprawną politycznie Försvarsladdning 21, Rosji, Turcji, Wietnamie, Serbii, Chinach, Polsce, RPA...
Jak długo jest ona odpalana zdalnie, w myśl konwencji ottawskiej stanowi jedynie "amunicje" a nie minę. Inna kwestia że zewnętrzny sensor połączony z jej zapalnikiem kablem też jest tu "czysty".

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Ramzan Szimanow
Posty: 1874
Rejestracja: czw 27 sty 2022, 10:49
Kontakt:

pt 23 lut 2024, 14:26

Mina MON-50 przeciwpiechotna, kierunkowa.
Jest ciut zmodyfikowaną, sowiecką kopią przechwyconych w czasie wojny w Wietnamie min M18.
Prace nad nią przebiegały w bardzo szybkim tempie. Wdrożono je w 1965 roku, ledwo rok po pierwszych doniesieniach z Wietnamu o amerykańskim pierwowzorze.
Budowa jest praktycznie identyczna, nawet brezentowa torba w której przechowywana jest mina jest bardzo podobna.
Sowieci dodali niewielką horyzontalną wklęsłość ładunku prefabrykowanych stalowych fragmentów, zmniejszając wysokość wiązki w czasie wybuchu.
Ciut zwiększyli jego masę i ilość materiału wybuchowego.
MON-50 waży więc 2 kg, z czego 700 gram to materiał wybuchowy RDX nazywany też PWW-5A.
Mina nadal ma kształt ciut zdeformowanego pudełka o wymiarach ok 23 na 16 cm i grubości ok 3.5 cm. W dolnej części składane nóżki, w górnej zamiast wycięcia jest szeroki przeziernik.
Pozwalający w teorii na ciut dokładniejsze "celowanie" w trakcie rozkładania miny.
Po jego obydwu stronach są gniazda zapalników.
Jedno jest przeznaczone na zapalnik elektryczny połączony z prostym detonatorem-prądnicą typu PN lub bardziej zaawansowywanym sterownikiem w rodzaju KRAB-IM.
W drugie montuje się zapalnik naciągowy serii MUW, zapalnik z pętlą rezystancyjną MWE-72, MWE-NS lub z sensorem sejsmicznym NWU-PM Łowy (Ochota).
O ile zapalniki serii MUW są dobrze znane, to sprawdzone mechaniczne konstrukcje stworzone do współpracy z żyłkami potykaczy omówię tutaj pozostałe.
MWE mają szpule cienkiego jak włos drutu który saper owija wokół wbitych w ziemię palików, drzew, gałęzi.
W szpuli wersji 72 jest go 65 metrów, wersji NS 40 metrów.
Drut zrywa się przy gwałtowniejszym szarpnięciu, wystarczy siła ok 300 gram.
Powoduje to oczywiście że przestaje w nim płynąć niewielki prąd.
Gwałtowna zmiana rezystencji obwodu wywołuje reakcje zapalnika, wybuch.
Bateria w MWE-72 ma starczyć na 4 miesiące pracy miny, w MWE-NS na 25-90 dni.
Sterownik tego drugiego typu jest też od razu elementem nieusuwalności.
Poruszenie jego pudełka zakopanego z reguły pod miną, próba wykręcenia z niej zapalnika itd powodują eksplozje.
Rosyjskie instrukcje nakazują likwidacje min wyposażonych w zapalnik MWE-NS z bezpiecznej odległości ostrzałem z broni strzeleckiej.
Według niektórych źródeł detonacje MWE-72 można nastawić na pewne opóźnienie. Dobrze wyszkolony żołnierz czując że zahaczył potykacz pada na ziemię chcąc zwiększyć swoją szanse na przeżycie. Opóźnienie ma sprawić że wybuch następuje gdy ofiara się podnosi myśląc że to atrapa lub niewypał.
Perfidie systemu "Ochota", nazywanego też czasami WP-12, WP-13 (opisywany na anglojęzycznych stronach z "V" zamiast "W", np VP-12) już przedstawiałem.
Wracając do samej miny.
Poprawa kształtu wkładki kumulacyjnej i niewielki wzrost wagi pozwoliły uzyskać realny zasięg skutecznego rażenia 50-60 metrów gdzie szerokość wiązki odłamków ma wynosić 45-54 metry a jej wysokość 4 metry. Są niebezpieczne do ok 300 metrów od miejsca detonacji ładunku.
Warto tu zauważyć że prefabrykowanych odłamków w MON 50 jest tylko 540 w wersji produkcyjnej z stalowymi kulkami i 485 w tej wypełnionej stalowymi walcami.
Są zdecydowanie cięższe niż 3.2 mm kulki w M18A1 więc wolniej wytracają energie.
Oraz mają potencjał zadawać gorsze rany.
W zestawie z minami MON 50 są uchwyty i masywne wkręty pozwalające je łatwo mocować do drzew, drewnianych słupów itd bez konieczności wiązania lub klejenia jakąś taśmą co może z powodu przylegania tyłu miny do twardej powierzchni negatywnie odbijać na rozsiewie odłamków.
Uwaga o tyle istotna że MON 50 można jeszcze częściej spodziewać się np zamaskowanej na drzewie jak teoretycznie przeznaczonej jedynie do stawiania na ziemi M18A1.
Można też się spotkać z opisem ukrywania ich np w kopnym śniegu.
Rosyjskie instrukcje sporo też poświęcają wykorzystaniu MON 50 jako miny pułapki.
Można się spodziewać ustawionych w tym charakterze w terenie opuszczonym przez wycofujących się rosjan.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Ostatnio zmieniony ndz 25 lut 2024, 20:45 przez Ramzan Szimanow, łącznie zmieniany 1 raz.
Ramzan Szimanow
Posty: 1874
Rejestracja: czw 27 sty 2022, 10:49
Kontakt:

sob 24 lut 2024, 00:13

C3A2 to niewielka mina przeciwpiechotna ustawiana ręcznie popularnie nazywana "Elsie".
Pierwotnie opracowana w Kanadzie, w 1962 roku.
Potem swoje wersje wprowadziły Stany Zjednoczone jako M25, Japonia jako typ 67 i UK.
To lekka i prosta konstrukcja. Korpus zawiera mechanizm uderzeniowy i spłonkę.
Wkłada się w niego od góry ładunek 9.45 grama Comp A5 lub tetrylu (jedyna różnica w starszej wersji A1). Przykrywa go korkiem, i gotowe. Mina gotowa do użycia.
Wybucha pod naciskiem na górny korek pomiędzy ok 7 a 14 kg.
Ładunek jest niewielki ale jest wgłębiony by całą siłę wybuchu skierować do góry.
Potrafi przebić 9 mm płytę z miękkiej stali lub bieżnik opony dużej ciężarówki.
Ludzka stopa nie ma większych szans.
Jedyna zaleta dla ofiary że brzegi rany z reguły są dobrze przypalone.
Randka z "Elsie" kończy się inwalidztwem, ale rzadko śmiercią.
Cała, gotowa do użycia mina waży 80 gramów, przypomina duży nit, z główką średnicy 51 mm i długości 86 mm.
Tyle że wykonany z plastiku, w późniejszych wersjach dodawano podobno stalową podkładkę umożliwiającą jej znalezienie metodą magnetyczną.
Elsie nie posiada samolikwidatora ale ma pewną sympatyczną cechę, teoretycznie można ją rozbroić zdejmując górny korek i wyciągając ładunek wybuchowy.
O ile jakiś złośliwiec z nadmiarem czasu nie wprowadził do gotowej miny autorskich modyfikacji.
Miny M25 pozostają w magazynach armii USA, w Kanadzie pomimo podpisania "sugestii ottawskiej" nadal je się produkuje, jedynie jako "szkoleniowe".
A ładunki do nich po prostu składuje się w innych magazynach.
Oczywiście w razie potrzeby Kanadyjczycy mogą bez problemu składać z tego gotowe do użycia miny.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Ramzan Szimanow
Posty: 1874
Rejestracja: czw 27 sty 2022, 10:49
Kontakt:

sob 24 lut 2024, 01:47

POMZ-2M była już wspomniana przez @SilesiaSurvival na początku tego tematu na forum ale chciałem ciut rozwinąć jej opis.
Co tu w ogóle mamy?
Odlany z żeliwa karbowany korpus. Z góry ma gwint na zapalnik naciągowy serii MUW lub elektryczny. Wcześniej dd dołu wsadza się standardowy w armiach dawnego UW 75 gramowy nabój saperski trotylu w formie walca dopychając go drewnianym kołkiem służącym do kotwienia miny w gruncie. W czasie II wś czasem zastępczo stosowano ładunek tzw saletrolu, mieszaniny dziś lepiej znanej jako ANFO.
Korpus miny ma 6 cm średnicy i 11 cm wysokości, sam waży ok 1.2 kg, a gotowa do użycia mina 1.8 kg.
Jej promień śmiertelnego rażenia określa się jako ok 4 metrów, z tym że sporym kawałkiem korpusu można oberwać znacznie dalej.
Po prostu prawdopodobieństwo jest już dość niskie.
Stary, dobry MUW reaguje już przy poruszeniu potykacza z siłą ok 0.5-1 kg.
Teoretycznie, w praktyce jego iglica luzuje się pod wpływem słabszego kołysania żyłką.
Przez wiatr, opadające liście itd. Więc jeśli jest uzbrojony od kilku dni lub tygodni może zadziałać pod wpływem słabszego szarpnięcia.
W tym miejscu warto w sumie wspomnieć o bezpiecznikach tych zapalników, serii MD-5M.
Uzbrajają one zapalnik MUW kilka minut po uzbrojeniu przez ustawiającego miny sapera.
Dokładny czas zależy od temperatury otoczenia i odmiany zapalnika.
Typowo stosuje się 8 metrowy odciąg gdzie mina znajduje się pomiędzy dwoma palikami.
Oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie by ten był zamocowany do np gałęzi nad ścieżką w lesie który przechodzący będzie chciał odchylić, drzwi domu lub porzuconego auta, pozornie pozostawionego jedzenia lub broni itd.
Kombinacja stosunkowo niewielkiego promienia śmiertelnego rażenia z niskim kosztem produkcji i łatwością ustawiania powoduje że POMZ-2M często występują stadnie.
Radzieckie instrukcje przewidywały ustawianie ich tzw gniazdami po cztery z stykającymi się promieniami rażenia i potykaczami rozciągniętymi w taki sposób by zwiększyć szanse że ktoś uniknąwszy jednego wszedł na kolejny.
Wypatrzenie, detonacja jednej nie oznacza więc że jest bezpiecznie.
Tylko oznacza początek problemów.
Prosta POMZ-2M nie posiada rzecz jasna mechanizmu samolikwidacji.
Jest aktywna jak długo aktywny jest jej zapalnik.
W wypadku MUW może to oznaczać aż coś nie poruszy odciągu z dostateczną siłą.
Lub zapalnik nie przerdzewieje po długich latach czy wręcz dekadach...
Cięcie odciągów w celu rozbrojenia niekoniecznie jest dobrym pomysłem.
Zapalniki naciągowe to żadna technika kosmiczna, powodujący eksplozje miny przy nagłym zwiotczeniu potykacza ZuZZ 35 opracowano w Niemczech przed II wś.
Nie jest masowo kopiowany jedynie z powodu jego dość upierdliwego uzbrajania które może być niebezpieczne dla niewprawnego sapera.
W każdej chwili ktoś może wrócić do pomysłu uznając że tym razem jest bardziej dopracowany.
Przypominam też o nowszych zapalnikach reagujących na zerwanie drutu pętli rezystancyjnej.
Podobnie mina POMZ-2M nie posiada w teorii elementu nieusuwalności, ale radzono sobie z tym już w czasie II wś.
Po prostu wkopując obok kołka miny granat ręczny tak że wyciągnięcie POMZ z ziemi zwalniało jego łyżkę.
Obecnie POMZ-2M teoretycznie nie znajduje się na uzbrojeniu Rosji i większości krajów dawnego UW. Jest jednak wymieniana w instrukcjach.
Z bardzo prostego powodu.
Zapalniki i pasujące ładunki materiału kruszącego są w magazynach oraz bieżącej produkcji.
W razie potrzeby korpusy miny może produkować dowolna odlewnia żeliwa, a kołki stolarnia.
Przywracając POMZ-2M z niebytu w ciągu kilku dni jak nie godzin.
Co ciekawe, przy zastosowaniu zdalnej metody odpalania w świetle konwencji ottawskiej są one jedynie "amunicją", nie minami przeciwpiechotnymi.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Ostatnio zmieniony wt 27 lut 2024, 15:03 przez Ramzan Szimanow, łącznie zmieniany 1 raz.
Ramzan Szimanow
Posty: 1874
Rejestracja: czw 27 sty 2022, 10:49
Kontakt:

sob 24 lut 2024, 02:36

Przy braku min przeciwpiechotnych a pilnej potrzebie ich użycia przez wojsko typową acz nie do końca regulaminową metodą jest użycie w tym charakterze ręcznych granatów.
Taki, z typowym zapalnikiem czasowym uruchamianym po puszczeniu łyżki jest praktycznie gotową miną pułapką działającą na zwolnienie nacisku.
W zasadzie starczy położyć na granacie tak by przycisnąć łyżkę coś co zainteresuje żołnierzy przeciwnika. Czy nawet cegłę którą ktoś może trącić stopą przechodząc.
Klasycznie wykorzystuje się też granaty jako elementy nieusuwalności umieszczane pod lub obok min przeciwpancernych lub większych przeciwpiechotnych.
Teoretycznie starczy go wkopać w ziemię tak by mina przyciskała łyżkę i wyciągnąć zawleczkę.
Trzeci sposób to wykorzystanie jako samodzielnych min z "zapalnikiem naciągowym".
Czasem zapalnik taki wcale nie jest w apostrofie, po prostu zamiast przewidzianego dla granatu np UZRGM wsadza się coś w rodzaju MUW.
I niewielka mina odłamkowa gotowa do ustawienia.
A przy braku zapalników naciągowych?
Używa się tego który jest razem z granatem.
Jak wiadomo, ściśnięcie łyżki granatu napina ciut mocniej sprężynę zapalnika i umożliwia względnie lekkie wyjęcie zawleczki pod warunkiem wcześniejszego wygładzenia jej wąsów.
Przeróbka zapalnika tak by móc po prostu przywiązać odciąg do zawleczki którą wyjdzie z niewielkim oporem nie jest ani taka prosta ani taka szybka.
Niestety, jest inna droga.
Granat umieszcza się w otwartym z jednej strony pojemniku który ściska łyżkę.
Np, szklance lub niewielkim szklanym słoiku z szerokim wlewem.
Po umieszczeniu w nim granatu tak by łyżka dobrze przylegała i wyjęciu zawleczki pojemnik stawiany jest na górnej krawędzi na wpół otwartych drzwi.
Zablokowanych kawałkiem gruzu w tej pozycji.
Gdy ktoś spróbuje je siłą otworzyć słoik z "ananasem" spadnie mu prosto pod nogi rozbijając się i uwalniając łyżkę.
Stary sposób z czasów walk miejskich II wś.
Wojna Wietnamska z kolei rozpropagowała jeszcze jeden.
Granat umieszcza się w puszce nie pozwalającej by odskoczyła łyżka.
Puszkę kotwi się do gruntu, do granatu przywiązuje potykacz.
Lub na odwrót, całość ustawia tak by poruszenie żyłki potykacza zrywało puszkę z granatu który np jest zawieszony na drzewie by odłamki mogły się efektywniej rozprzestrzeniać niż przy naziemnej eksplozji.
Oczywiście typowy "pan Granat" jest na tyle miły że jego zapalnik daje głośnym trzaskiem znać co się stanie za 3.2-4 sekundy (więcej gdy zapalniki są stare i były przechowywane w kiepskich warunkach, takie potrafią inicjować eksplozje nawet po 10 i więcej sekundach).
Wydłubanie pirotechnicznego opóźniacza z przykładowego UZRGM nie jest ani proste ani bezpieczne, więc dla kogoś nie mającego zbyt wiele czasu nie warte zachodu.
Gorzej że saper zakładający pole minowe mógł wykorzystać wiedzę że niedoszłe ofiary rzucą się na ziemię by zminimalizować szanse oberwania odłamkiem.
I przygotować kolejne niespodzianki.
Gdzie niewidoczne w trawie, zaostrzone i wysmarowane gównem drewniane kołki tylko otwierają listę.
Dla uświadomienia tylko opiszę praktykę gdzie granat jest przymocowany do tzw kolczastego bata, lub opadającego ciężaru nad ścieżką w lesie lub w budynku.
Aktywacja nie wybuchowej pułapki uruchamia zapalnik granatu, który wybucha gdy koledzy próbują pomóc ranionemu lub myślą że zagrożenie już minęło.
Rażąc kolejne ofiary.
Ogółem, praktyka wykorzystania granatów jako min rozpoczęła się jeszcze w czasie I wś, ponad 100 lat temu i ani trochę nie widać by miała zaginąć.
Gdy np 10 ludzi musi bronić 500 metrowego odcinka frontu, nie mają fabrycznych min a nie brakuje im granatów.
Do tego mają ciut czasu?
"Sugestia ottawska" raczej ich nie powstrzyma przez zwiększeniem swoich szans na zatrzymanie wroga i przeżycie.
Gorzej z cywilami którzy całe miesiące później mogą trafić na takie zapomniane niespodzianki na dawnym terenie walk.
Więc lepiej wiedzieć czego wypatrywać.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Ramzan Szimanow
Posty: 1874
Rejestracja: czw 27 sty 2022, 10:49
Kontakt:

ndz 25 lut 2024, 20:28

Stockmine 43 została skonstruowana w Niemczech w czasie II wś.
Od której końca niedługo minie 80 lat, więc dlaczego ją tutaj opisuje?
Bo ta bardzo prosta konstrukcja jest po dziś dzień masowo kopiowana na całym świecie, jest to jeszcze prostsze niż w wypadku podobnej, rosyjskiej POMZ-2M.
Nie trzeba odlewni do produkcji korpusów, starczą metalowe kulki, pocięty drut, pozbierane z ziemi odłamki, gwoździe, nakrętki, śruby... nawet wióry maszynowe.
Miesza się je z betonem którym zalewa się przygotowane formy.
Korpus miny jest gotowy po jego zastygnięciu.
Produkowano je w ten sposób nawet w przyfrontowych warsztatach, a w Afryce czy Azji robi się to chałupniczo po dziś dzień.
Oryginał miał wewnętrzną średnice otworu 30 mm, dostosowaną do niemieckich naboi wiertniczych 112 gram trotylu lub jego oszczędnościowego zamiennika w rodzaju melenitu.
Typowy nabój wiertniczy w państwach dawnego UW ma identyczną średnice ale jest ciut krótszy ważąc 75 gram.
Spokojnie wystarczy.
Przytkany jest od dołu drewnianym kołkiem służącym do kotwienia miny w ziemi.
Oryginalna wersja miała dolną część otworu, pod kołek ciut większej średnicy i w górnej części gwint do wkręcania zapalnika.
Już w czasie II wojny światowej pojawiły się wersje gdzie był jedynie otwór betonowego korpusu do wtykania zapalnika w umieszczony w środku nabój wiertniczy.
Waga typowej "sztokminy" to ok 2.2 kg, korpus ma średnice zewnętrzną 7.2 do 8.4 cm i wysokość pomiędzy 14.5 a 16 cm. Ważna jest tylko średnica wewnętrznego otworu by nabój strzałowy pasował i zapalnik dał się w niego wsunąć.
Długość kołka to ok 40 cm tak by mina była ok 5-25 cm nad gruntem po wbiciu w ziemię.
Można też użyć krótkiego kawałka patyka mającego jedynie uniemożliwić wypadniecie trotylu gdy mina jest przywiązywana do drzewa.
Podobnie gdy praktykuje się wkopywanie tej miny w ziemię, z zapalnikiem naciskowym.
Grunt ogranicza jej działanie odłamkowe.
Dla typowej metody użycia, 25 cm nad gruntem promień śmiertelnego rażenia wynosi teoretycznie 4-5 metry.
W oryginalnej instrukcji proponowano używanie nawet 10 metrowego potykacza, rozsądny wydaje się 8 metrowy gdy mina znajduje się pomiędzy dwoma kołkami naciągowymi, metoda podobna co przy ustawianiu POMZ-2M.
Obecnie najczęściej można spotkać ją z zapalnikiem naciągowym serii MUW, jakąś jego lokalną kopią lub czymś w rodzaju amerykańskiego zapalnika naciskowo naciągowego M605 znanego z opisu miny M16.
Oraz oczywiście wszystkie współczesne zamienniki jak mogący działająć z perfidnym opóźnieniem MWE-72 z jego pętlą rezystancyjną, zapalniki sejsmiczne czy elektryczny służący do zdalnego odpalania przez człowieka.
Sztokmina jest koloru szarego betonu z rudo brązowymi zaciekami od korodującego w nim żelaznego złomu lub malowana na maskujący w danej okolicy kolor.
Oczywiście nie posiada samolikwidatora.
Miny z zapalnikiem ZZ 42 opartym na radzieckich MUW lub chemicznym EZ-42 potrafiły być sprawne po ponad 50 latach od zakończenia wojny.
Podobnie jak w POMZ-2M nie ma fabrycznego elementu nieusuwalności ale często stosuje się w tym charakterze granat ręczny wkopany tak że kołek miny blokuje jego łyżkę.
Przy wyciąganiu Sztokminy z ziemi ta odskakuje inicjując eksplozje granatu-pułapki.
Tak jak w wypadku POMZ-2M, niewielki promień rażenia a z drugiej strony łatwość produkcji i ustawiania sugerują że te miny są bardzo towarzyskie.
Znalezienie, eksplozja jednej oznacza z reguły że ustawiono ich w okolicy więcej.
Przy starej szkole minowania, jeszcze UW zapewne w gniazdach po cztery tak by ich promienie rażenia się stykały a potykacze sąsiadowały zwiększając szansę że ofiara nawet ominąwszy jeden wejdzie w kolejny.
Z kolei przy zdalnej, elektrycznej detonacji detonowane będzie najpewniej kilka na raz, też ustawionych tak by ich pola rażenia się stykały/zazębiały.
Nie wyklucza to jednak napotkania sztokminy-samotniczki.
Miny pułapki z odciągiem przywiązanym do pozornie porzuconej skrzynki racji żywnościowych, drzwi budynku czy porzuconego auta.
Podobnie, gdy mina będzie przywiązana do drzewa, jej odciąg nie będzie najpewniej na wysokości łydek. Tylko np przywiązany do gałęzi którą ktoś będzie chciał odchylić przechodząc ścieżką.
Współczesne żyłki wędkarskie o wytrzymałości 5 kg mają często 0.14 mm grubości i są barwione w maskujące kolory.
Czyli są ciut grubsze jak włos Europejczyka.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Ostatnio zmieniony śr 28 lut 2024, 18:33 przez Ramzan Szimanow, łącznie zmieniany 2 razy.
Ramzan Szimanow
Posty: 1874
Rejestracja: czw 27 sty 2022, 10:49
Kontakt:

ndz 25 lut 2024, 21:31

Taka ciekawostka, porównanie wielkości i zapalników Stockmine 43 i POMZ-2M

https://www.warrelics.eu/forum/ordnance ... ne-1995-3/

Obrazek

Obrazek

Obrazek
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Ramzan Szimanow
Posty: 1874
Rejestracja: czw 27 sty 2022, 10:49
Kontakt:

pn 26 lut 2024, 17:22

Uniwersalna amunicja saperska SLAM to połączenie niewielkiego penetratora formowanego wybuchowo z czujnikiem magnetycznym i drugim na podczerwień.
Została opracowana przez firmę Aliant Techsystems Inc na potrzeby sił zbrojnych USA i wdrożona w marcu 1990 roku.
Co potrafi to niewielkie urządzenie przypominające klasyczny budzik?
Penetrator rozpędzony przez 280 gram materiału wybuchowego LX-41 przebija 40 mm walcowanej stali w odległości prawie 8 metrów.
Nieźle jak na ładunek który cały waży ok 1 kg przy wymiarach ok 13 cm długości, 9 cm szerokości i 5.5 cm grubości.
By dobrze zrozumieć możliwości czujników przejdę do trybów działania ładunku SLAM które można ustawiać przełącznikiem.
Pierwszy tryb to jako mina przeciwdenna.
Kładzie się ją na ziemi efektorem do góry. W tym wariancie uruchamia się zapalnik magnetyczny ale pasywny czujnik podczerwieni pozostaje zasłonięty osłoną.
Mina wybucha gdy znajdzie się nad nią jakiś pojazd. Jak wiemy z opisu podobnych zapalników w innych minach, pechowy piechur z karabinkiem w ręku, stalową klamrą pasa czy przelotkami sznurówek w butach też nie może się czuć bezpieczny.
Drugi tryb to jako mina przeciwburtowa.
Ładunek ustawia się efektorem w kierunku minowanej drogi.
Czujnik magnetyczny tutaj ustępuje detektorowi podczerwieni który reaguje na ciepło silnika przejeżdżającego pojazdu. Sam producent nie kryje że ciepło ciała piechura który zbyt się do niej zbliży powoduje detonacje.
W tych trybach samolikwidacje miny nastawia się po 4, 10 lub 24 godzinach. W wersji M2 dla jednostek specjalnych po nastawionym czasie ładunek przechodzi w tryb pasywny, w wersji M4 używanej przez inne rodzaje wojsk po prostu wybucha.
Podobnie jak w rękach kogoś próbującego ją manualnie zabezpieczyć przed upływem czasu samolikwidacji.
Trzeci tryb działania to jako ładunek niszczący z zapalnikiem czasowym. (tzw mina obiektowa)
Która po prostu wybucha po określonym czasie nastawionym w przedziale 15 minut do 1 godziny.
(Możliwe że w nowszych wersjach zakres nastawy zapalnika jest o wiele większy).
Czwarty tryb pracy to jako klasyczny ładunek detonowany przewodowo lub radiowo przez człowieka. Zubożona wersja M3 nie posiada wbudowanych czujników i to jest teoretycznie jej jedyny sposób użycia.

Obrazek

Obrazek

Obrazek
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Ramzan Szimanow
Posty: 1874
Rejestracja: czw 27 sty 2022, 10:49
Kontakt:

pn 26 lut 2024, 21:00

Kierunkową minę przeciwpiechotną MON 100 wdrożono na uzbrojenie armii radzieckiej w początkach lat 60" XX wieku. Ma formę charakterystycznego, grubego talerza z wkręcanym od przodu (!) zapalnikiem.
Właśnie tą, wklęsłą stroną ustawia się je w kierunku wroga.
Średnica talerza miny to ok 24 cm, jego grubość trochę ponad 8 cm. Waży 5 kg z czego 2 kg to ładunek trotylu wyrzucający w kierunku ofiar ok 400 stalowych walców długości i średnicy 10 mm.
Lecą one zaskakująco wąską wiązką która w odległości 100 metrów od miny ma mieć 6.5 do 9.5 metra szerokości oraz do 6 metrów wysokości.
Prawdopodobieństwo rażenia celu żywego wielkości człowieka który znajdzie się na wprost miny określa się na 100% do ok 85 metrów(kolor ciemnozielony na schemacie), 90% do ok 115 metrów(kolor jasno zielony), 50% do ok 140 metrów (brązowy) i 10% do ok 155 metrów (niebieski).
Warto zauważyć że snop odłamków jest mocno zgęszczony ku swojemu środkowi, co w połączeniu z brakiem choć prymitywnego celownika na minie sprawia że łatwo pominąć cel wiązką.
Z tego powodu MON-100 nie były zbyt lubiane przez np Wietnamskich partyzantów.
Minę ustawia się na ziemi lub wbija w drzewo lub drewniany słup jej trzpień mocujący.
Pierwotnie używano ich jako ładunków detonowanych zdalnie przez operatora.
Który teoretycznie powinien być dalej jak 35 metrów za lub obok miny.
W praktyce odłamki jej korpusu potrafią latać jeszcze dalej.
Oczywiście, w razie potrzeby zapalnik elektryczny można zastąpić nawet naciągowym serii MUW.
Z np 10-15 metrowym potykaczem.
Może trochę strzelanie z armaty do wróbla.
Ale efekt psychologiczny wśród ocalałych kolegów ofiar na pewno imponujący.
MWE-72 z jego zrywającym się przy szarpnięciu o sile 300 gram drutem pętli rezystancyjnej który można rozciągnąć na 65 metrów czy nawet zapalnik-pułapka MWE-NS z 40 metrowym drutem potykacza dają tu większe pole manewru.
W wypadku tego drugiego dla zasady przypominam że pudełko jego sterownika jest jednocześnie elementem nieusuwalności powodującym wybuch przy próbie grzebania przy uzbrojonej minie.
NWU-P „Okhota” z jej czujnikiem sejsmicznym zdolnym wykryć człowieka z 120-150 metrów daje niestety tym minom drugie życie.
Pięć MON-100 podłączonych pod "NWU-P", z zaprogramowaną perfidną sekwencją odpalenia jest w stanie sprowadzić kawał piekła na ziemi, nie tylko dla pierwszych ofiar ale i dla próbujących ich ratować.
Mina sama z siebie nie posiada samolikwidatora ani elementu nieusuwalności ale patrz w opisy zapalników wyżej. Nic też nie stoi na przeszkodzie by w minie detonowanej elektrycznie lub z pomocą klasycznego zapalnika naciągowego serii MUW dodać niespodziankę z granatu ręcznego lub miny pułapki w rodzaju MS-3.
Pomysł próbowano rozwijać w minie MON-200, ważącym 25 kg potworku który tylko potęgował wady MON-100 nie osiągając założonego przez konstruktorów podwojenia zasięgu skutecznego.
Ważąc pięć razy więcej była tylko minimalnie skuteczniejsza.
200tka wygląda jak wcześniejsza wersja "na sterydach". To rzadka, nieudana konstrukcja.
MON-100 w teorii jest "amunicją" nie podlegającą konwencji ottawskiej.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Ramzan Szimanow
Posty: 1874
Rejestracja: czw 27 sty 2022, 10:49
Kontakt:

śr 28 lut 2024, 17:47

Rodzinę min przeciwburtowych MBP zaczęto wdrażać w Wojsku Polskim około dekady temu.
Są to solidnej masy (45 kg) ręcznie ustawiane przeciwpancerne ładunki kierunkowe z penetratorem formowanym wybuchowo.
Wysokość miny z podstawą to 70 cm, długość 45 cm a szerokość 39 cm.
Ładunek pozwala z 50 metrów przebić 100 mm płytę z pancernej stali walcowanej.
Czyli analog pancerza burtowego większości współczesnych czołgów podstawowych w jego przedniej części.
Tutaj warto wspomnieć że penetrator formowany wybuchowo uderza inaczej niż strumień ładunku kumulacyjnego. Ten drugi, współcześnie, wybija w pancerzu otwór średnicy ok 1/10 głowicy, ciśnienie eksplozji ładunku w większości rozchodzi się na boki zanim strumień będący ułamek sekundy wcześniej wkładką kumulacyjną swoim bezwładem przebije pancerz.
Więc gorące gazy praktycznie nie są elementem rażącym, jest nim jedynie cienka struga roztopionego metalu idąca przez cel praktycznie jak promień lasera.
Wyjątki są dwa. Cienki pancerz błyskawicznie przebijany przez mocną głowicę kumulacyjną, i wkładki kumulacyjne ukształtowane nie w stożek tylko "krowi róg" jak w głowicy granatnika AT-4 czy Panzerfausta z czasów II wś. Wybijające większej średnicy poszarpane otwory w pancerzach kosztem części penetracji.
Ale tu wracamy do naszego penetratora formowanego wybuchowo gdy kąt rozwarcia wkładki "kumulacyjnej" przekracza 135 stopni.
Zostaje ona w chwili wybuchu zgnieciona w kształt zbliżony do śruciny "diabolo" oraz wyrzucona do przodu z prędkością 2000-3000 m/s.
Taki "rdzeń uderzeniowy" nie dość że przebija pancerz grubości swojego początkowego kalibru ( 0.5 średnicy dla starych prac i stalowych wkładek do 1.6 średnicy dla wykonanych z stopu tantalu z wolframem, dla współczesnych miedzianych to 1 do 1) to wybija w nim poszarpaną wyrwę średnicy 0.5 d o 1 pierwotnej wkładki.
Z znacznie bardziej groźnym dla załogi pojazdu skutkiem jak trafienie klasycznym pociskiem kumulacyjnym.
W brytyjskim kontyngencie w czasie misji stabilizacyjnej w Iraku zebrano dane według których przy trafieniu w pojazd opancerzony "rdzeniem uderzeniowym" ranni w 50% przypadków wymagali natychmiastowej ingerencji chirurgicznej. Praktycznie zawsze mieli otwarte rany, w 87% rany kończyn, w 53% przypadków złamania.
Warto też dodać że penetratory formowane wybuchowo są o wiele mniej wrażliwe na pancerze reaktywne czy przestrzenne jak klasyczne pociski kumulacyjne.
Teoria jedno, wracamy do naszej MPB.
W odmianie MPB-ZN ma czujnik akustyczny i podczerwieni.
"Słysząc" hałas zbliżającego się czołgu (lub głośnego auta) uruchamia ten drugi.
Ten detonuje minę gdy w wąskim polu jego widzenia pojawi się wyraźne źródło ciepła, silnik.
MPB-K to tańsza wersja wyposażona w długi przewód z 10 czujnikami naciskowymi reagującymi na nacisk gąsienicy czołgu lub koła ciężarówki.
SPPŁW to z pozoru "nowa" mina. Ale opis jej parametrów wskazuje na bliskie pokrewieństwo z MPB-ZN.
Wydaje się że użyto nowe modele czujników, mniejszych i lżejszych przy podobnych lub ciut lepszych możliwościach. W połączeniu z trójnożną podstawą w miejsce wcześniejszego stojaka pozwoliło to na pewną redukcje wagi miny.
Miny tej rodziny alternatywnie mogą być detonowane zdalnie przez operatora.
Przewodowo lub radiowo.
Można je ustawić na "nieusuwalność", detonacje gdy ktoś zacznie grzebać przy uzbrojonej minie.
Samolikwidator można nastawić na działanie po 1, 10 lub 30 dobach.

Obrazek

Obrazek

Obrazek
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Artykuły”