1411 pisze: ↑pt 26 maja 2023, 19:34
Kwitnienie rzepaku
Ale i istota sprawy - to nie sprzęt do urbexu w starych sztolniach, gdzie nasze życie zależy od tego, czy mamy światło. To codzienna tułaczka przez życie.
I w starej sztolni taka może uratować tyłek jako zapas do zapasu

Ale może jestem już stary bo pamiętam czasy jak zapasem do markowej czołówki grotołaza była aparatura z górniczej karbitówki z wężykiem pociągniętym do dyszy z kawałka zaklepanego przewodu hamulcowego na kasku.
A mała, nawet marketowa latarka stanowiła zabezpieczenie na wypadek jakby obydwa główne źródła światła zawiodły.
mar_kow pisze: ↑sob 27 maja 2023, 10:44
Generalnie kupuję markowy sprzęt który służy lata - poszedłem w Makitę i praktycznie od nastu lat jest sprawny. Wkrętarka była jednym z pierwszych sprzętów i tyle co przeszła to marketówka by na pewno poległa.
Zdarzało się że kupowałem marketówki - potrzebowałem kiedyś lekkiej wkrętarki do przykręcania blachy na dachu na wsi a nie zabrałem Makity. Więc kupiłem "coś" co przestało działać przy dosłownie dwóch śrubach. Zaciął się włącznik, próbowałem rozebrać i naprawić. Po odkręceniu 3 śrub wszystko się rozleciało dookoła więc pozostała zmiotka i szufelka...
Z ciekawości wziąłem jakąś piłę tarczową z biedry - pocięła stare łaty po wymianie dachu i się spaliła... Plusem było to że zaniosłem z powrotem do biedry i dostałem nową

.
Dodatkową zaletą marketówek że bez żalu mogę je pożyczać...
Mam znajomego który lubi pożyczać sprzęt - przypadkiem zaszedłem do niego - pada deszcz a na deszczu moknie moja młotowiertarka Makity, nie pokusił się aby położyć choćby pod dachem - przecież to nie jego... Kiedyś się wkurzyłem bo potrzebowałem coś co pożyczył - dzwonię - "tak, już nie potrzebuję, możesz przyjść i wziąć..."
Od kiedy popsuł nożyce do żywopłotu z lidla - na razie nie zachodzi...
O właśnie, w wypadku elektronarzędzi warto nawet brać markowe używki.
Byleby z możliwością sprawdzenia przed zakupem. Marketówki mają np aluminiowe uzwojenia a do tego elementy z marnej jakości abs. Z drugiej strony w czasach gdy pracowałem na wagonówce PKP jednym z moich głównych narzędzi był marketowy klucz nastawny odlewany z jakiegoś ryżowego staliwa. I dawał radę kiedy narzędzia kupowane nam przez firmę potrafiły łamać się w rękach.
W piły łańcuchowe, wkrętarki czy nawet powerbanki z marketów nie ma co ufać.
Tak jak kable rozruchowe nadające się głównie na dawce klem do samoróbek.
Komplet kluczy czy tania latarka mogą być warte swojej ceny i dobrze służyć.