Dom prepersa - początek

Sprawy dotyczące bezpieczeństwa i przygotowania naszego miejsca zamieszkania
Awatar użytkownika
1411
Posty: 2787
Rejestracja: ndz 02 wrz 2018, 14:15
Lokalizacja: Śląsk
Kontakt:

ndz 30 cze 2024, 22:25

@Szebora, na zlot babka, kosa i młotek. Gnotek się znajdzie. I warsztat klepania kosy. Co Ty na to?
Obrazek
Saracen
Posty: 165
Rejestracja: ndz 29 sty 2023, 15:45
Kontakt:

pn 01 lip 2024, 11:22

Szebora pisze:
ndz 30 cze 2024, 19:05
BoldFold pisze:
czw 27 cze 2024, 07:58
Ja tu taką oczywistą oczywistość napiszę, (proszę się nie śmiać) Ale nie da się być przygotowanym/preppersem jak kto woli z dnia na dzień. Każdy z nas ma swoją ścieżkę do bycia w/w i każdy z nas robi ją w swoim tempie. Dodatkowo podkreślę bycie PRZYGOTOWANYM to tak naprawdę styl życia i nie da się go nauczyć w kilka tygodni.


.... każdy z nas ma jak napisałem wyżej SWOJĄ ŚCIEŻKĘ i każdy z nas ma SWÓJ CZAS i SWOJE PRIORYTETY. Niemniej stare wygi rzucają się na świeżaka i zarzucamy go pomysłami a on może się zniechęcić...
Polać mu, bo chłop ma rację.
Sama zaczynałam naście lat temu, robiąc TYLKO przetwory.
To wyniosłam z domu. Tak mnie wychowano. Obie babcie o to dbaly.. By w domu bylo co jeść. - bo w trakcie wojny najgorszy jest głód.. I cytowaly" miska zupy na obywatela"

Gdzieś kiedyś tego oredzia "władców" z tamtych czasów słuchałam.. To było okropne.. Nadawali to przez radio.. Miałam ciary.. Ja "nieśmiertelna", która z Perunem w karty gra.. A grawitację ma za nic..

Jak mężczyzna który walczy, ma wyżyć na misce zalewajki? Jak kobieta, która targa rannych na plecach ma wyżyć na misce zupy..
A teraz wyobrażamy sobie te nasze "nowoczesne zupy", którymi nas raczą.. Czy w wojsku czy w szpitalach.. Na kostkach.. Na bieda kości chemicznej. Które słońca nie widziało. Miało szybko urosnąć.
Tam się nawet porządne oko tłuszczu nie robi.. A jak robię na swojskiej gęsi rosołek, to pływa jedno 2cm grubości oko.

Cukier, miód.. To będą mega deficytowy towary.
Na szczęście, to się praktycznie nie psuje.. No chyba że ktoś specjalnie z tym miodem szaleje.. Syfiasta łyżka..

Dzieciaki babci, po wojnie wychodziły z pajda chleba ze smalcem i..
Sypały ja białym paseczkiem. Żeby się pochwalić "wśród kolegów" że oni w domu mają cukier.

Później wpadłam na pomysł rozszerzenia zapasów.

A kiedy podjęłam decyzję że się wyprowadzam.. Idę na totalna wieś.. Taka stara gdzie koniami jeszcze jeżdżą..
To dopiero zaczęłam zakupy typu kosiarka (a co jak nie będzie prądu? To i kosę do kompletu i babkę.. - Tak, umiem. Dziadek nauczył)
I pompę.. Bo przecież straż na pierwszy rzut będzie ratować miasta..
Jak straż.. To i pile.. Spalinowa i ręczna "moja twoja", później tu dopiero dokupiłam elektryka i krajzege.

Jak straż.. To i wykopałam gaśnice z prl.. (samemu się napełnia na nowo-można kupić na allegro bodaj za 70zl. Z wężem.)
Chociaż pewnie przy większych pozarach, będę korzystać z mauzera i pompy..

Także powoli.. 3 lata przed wjazdem tu.. Ja już się nie mieściłam w mieszkaniu, piwnicy i garażu. Sloiki były nawet w skrzyni łóżka.
Zajęło mi to lata.
Teraz.. Z 60m mieszkania przeszłam na dom 147m, plus piwnica, plus blaszak, plus 2 gospodarcze. Plus garaż z kanałem.
Okazuje się że tego co miałam w 60m nie umiem pomieścić tu 🤪

Za nieudany handel uważam zdobycie rebaka. Dla mnie za wolny. Za ciężki.. Mniej wysiłku kosztuje mnie ręczne.. 40-100m

Metod na zmniejszenie komfortu życia obcym "na twoim terenie" jest masa. Od broni palnej, po dział z pułapkami ;-)

Ale jak to Bold napisał.. Każdy w swoim kierunku.. I swoją drogą..
Jaka jest najlepsza? Pokaże tylko czas.
Z mojego punktu widzenia - baw się..
Korzystaj..
Postawiłeś rusztowanie, lataj po nim jak małpa (uwaga, jak zmienisz układ.. Pamiętaj że to się zadziało-zapomniałam. Bolało. A nie ma nic gorszego jak kontuzja na szit )

Rozejrzyj się po sąsiadach.. Kto ile żarcia do domu targa, i ile wywala.. Czy są w stanie to przejeść co zostało w domu, czy noszą po schodach sloiki..

Brutalne? Nie gdy dzieciak cie będzie ciągnął za nogawkę "tato jestem głodny"

Wiesz gdzie masz rzekę w pobliżu? Źródło wody? ;-)
Przygotowanie to 50%obserwacja, a 50% działanie..

Ile ludzi.. Tyle pomysłów.. Ile minut.. Tyle opcji..

Nie ma złotego środka. Baw się tym.. Póki możesz..
Dla tego ja najwięcej wysiłku i czasu poświęcam na uprawę żywności.
Jak się wyleje kupa na kraj to będę się bronił tym co pod ręką znajdę, siekiera, widły, wysuszony drag bukowy. Coś tam innego cięciwowego też tam. Ale może się to nie przyda więc i wydatek niski. Kupię dużo broni a przyjdzie uciekać i wtedy dupa, wszystkiego ze sobą nie zabiorę, zakopywać/ zostawiać szkoda. Wymienić/ sprzedać ryzyko że wróci ostrym końcem do mnie.
Narzędzia różne mam bo zarówno ojciec jak i ja majsterkować lubimy. Ale kupować cudów nie planuje. W razie szitu obejde się i bez większości narzędzi.
Ale w razie klapy krajowej żarcia nie kupię, to co wyhoduje, co zakonserwuje to moje. Przyjdzie uciekać to i nasiona i umiejętności mam by uprawiać żywność gdziekolwiek indziej. Z resztą, bez jedzenia i wody nie przeżyjemy. Bez papieru i kibla sobie poradzimy, ale jak nie będzie co do pyska włożyć to i nic drugą stroną nie wyjdzie i nic nie wyjdzie że srania do worków.
Patrząc na żywność jaką nas raczą w sklepach to uprawa żywności jest dla mnie priorytetem, choćby dla dzieci by ograniczyć im chemię bo jest jej już wystarczająco dużo wokoło by musiały ja jeszcze z jedzeniem przyjmować.

Kupujemy filtry do wody, tabletki oczyszczające a nie myślimy o tym że sami takimi filtrami jesteśmy. Wszystko co zjemy i wypijemy się w nas odkłada, to co zdrowe i to co szkodliwe. Poprawy w jakości żywności nie będzie do póki nie będziemy jej produkować sami. Niestety taka okrutna prawda która lubimy pomijać bo mało z nas ma na to wpływ. Wolimy ciepłe posady, wydatki na fajne zapasy, gadżety i akcesoria. Ale o tym że za parę lat ponad połowa z nas będzie miał zaklepane wizyty u lekarzy ze względu choroby powodowane jedzeniem niskiej jakości nie chcemy myśleć.
Szebora
Posty: 183
Rejestracja: śr 12 lip 2023, 12:31
Kontakt:

pn 01 lip 2024, 11:25

1411 pisze:
ndz 30 cze 2024, 22:25
@Szebora, na zlot babka, kosa i młotek. Gnotek się znajdzie. I warsztat klepania kosy. Co Ty na to?
1.Macie we wrześniu jak dobrze pamiętam.
A ja niestety w roku mam 1mc wolnego. Do wyboru (końcówka czerwca), lipiec i sierpień. Muszę go zaklepać pół roku wcześniej. Nawet trochę ponad. Taka praca.

2. Są ludzie i.. Takie burki podwórkowe jak ja.
Nie przepadam za ujawnianiem się. Będzie czas, to "sklepie" filmik, bez mojej paskudnej gęby.
Szebora
Posty: 183
Rejestracja: śr 12 lip 2023, 12:31
Kontakt:

pn 01 lip 2024, 11:42

Saracen pisze:
pn 01 lip 2024, 11:22
Szebora pisze:
ndz 30 cze 2024, 19:05
BoldFold pisze:
czw 27 cze 2024, 07:58
Ja tu taką oczywistą oczywistość napiszę, (proszę się nie śmiać) Ale nie da się być przygotowanym/preppersem jak kto woli z dnia na dzień. Każdy z nas ma swoją ścieżkę do bycia w/w i każdy z nas robi ją w swoim tempie. Dodatkowo podkreślę bycie PRZYGOTOWANYM to tak naprawdę styl życia i nie da się go nauczyć w kilka tygodni.


.... każdy z nas ma jak napisałem wyżej SWOJĄ ŚCIEŻKĘ i każdy z nas ma SWÓJ CZAS i SWOJE PRIORYTETY. Niemniej stare wygi rzucają się na świeżaka i zarzucamy go pomysłami a on może się zniechęcić...
Polać mu, bo chłop ma rację.
Sama zaczynałam naście lat temu, robiąc TYLKO przetwory.
To wyniosłam z domu. Tak mnie wychowano. Obie babcie o to dbaly.. By w domu bylo co jeść. - bo w trakcie wojny najgorszy jest głód.. I cytowaly" miska zupy na obywatela"

Gdzieś kiedyś tego oredzia "władców" z tamtych czasów słuchałam.. To było okropne.. Nadawali to przez radio.. Miałam ciary.. Ja "nieśmiertelna", która z Perunem w karty gra.. A grawitację ma za nic..

Jak mężczyzna który walczy, ma wyżyć na misce zalewajki? Jak kobieta, która targa rannych na plecach ma wyżyć na misce zupy..
A teraz wyobrażamy sobie te nasze "nowoczesne zupy", którymi nas raczą.. Czy w wojsku czy w szpitalach.. Na kostkach.. Na bieda kości chemicznej. Które słońca nie widziało. Miało szybko urosnąć.
Tam się nawet porządne oko tłuszczu nie robi.. A jak robię na swojskiej gęsi rosołek, to pływa jedno 2cm grubości oko.

Cukier, miód.. To będą mega deficytowy towary.
Na szczęście, to się praktycznie nie psuje.. No chyba że ktoś specjalnie z tym miodem szaleje.. Syfiasta łyżka..

Dzieciaki babci, po wojnie wychodziły z pajda chleba ze smalcem i..
Sypały ja białym paseczkiem. Żeby się pochwalić "wśród kolegów" że oni w domu mają cukier.

Później wpadłam na pomysł rozszerzenia zapasów.

A kiedy podjęłam decyzję że się wyprowadzam.. Idę na totalna wieś.. Taka stara gdzie koniami jeszcze jeżdżą..
To dopiero zaczęłam zakupy typu kosiarka (a co jak nie będzie prądu? To i kosę do kompletu i babkę.. - Tak, umiem. Dziadek nauczył)
I pompę.. Bo przecież straż na pierwszy rzut będzie ratować miasta..
Jak straż.. To i pile.. Spalinowa i ręczna "moja twoja", później tu dopiero dokupiłam elektryka i krajzege.

Jak straż.. To i wykopałam gaśnice z prl.. (samemu się napełnia na nowo-można kupić na allegro bodaj za 70zl. Z wężem.)
Chociaż pewnie przy większych pozarach, będę korzystać z mauzera i pompy..

Także powoli.. 3 lata przed wjazdem tu.. Ja już się nie mieściłam w mieszkaniu, piwnicy i garażu. Sloiki były nawet w skrzyni łóżka.
Zajęło mi to lata.
Teraz.. Z 60m mieszkania przeszłam na dom 147m, plus piwnica, plus blaszak, plus 2 gospodarcze. Plus garaż z kanałem.
Okazuje się że tego co miałam w 60m nie umiem pomieścić tu 🤪

Za nieudany handel uważam zdobycie rebaka. Dla mnie za wolny. Za ciężki.. Mniej wysiłku kosztuje mnie ręczne.. 40-100m

Metod na zmniejszenie komfortu życia obcym "na twoim terenie" jest masa. Od broni palnej, po dział z pułapkami ;-)

Ale jak to Bold napisał.. Każdy w swoim kierunku.. I swoją drogą..
Jaka jest najlepsza? Pokaże tylko czas.
Z mojego punktu widzenia - baw się..
Korzystaj..
Postawiłeś rusztowanie, lataj po nim jak małpa (uwaga, jak zmienisz układ.. Pamiętaj że to się zadziało-zapomniałam. Bolało. A nie ma nic gorszego jak kontuzja na szit )

Rozejrzyj się po sąsiadach.. Kto ile żarcia do domu targa, i ile wywala.. Czy są w stanie to przejeść co zostało w domu, czy noszą po schodach sloiki..

Brutalne? Nie gdy dzieciak cie będzie ciągnął za nogawkę "tato jestem głodny"

Wiesz gdzie masz rzekę w pobliżu? Źródło wody? ;-)
Przygotowanie to 50%obserwacja, a 50% działanie..

Ile ludzi.. Tyle pomysłów.. Ile minut.. Tyle opcji..

Nie ma złotego środka. Baw się tym.. Póki możesz..
Dla tego ja najwięcej wysiłku i czasu poświęcam na uprawę żywności.
Jak się wyleje kupa na kraj to będę się bronił tym co pod ręką znajdę, siekiera, widły, wysuszony drag bukowy. Coś tam innego cięciwowego też tam. Ale może się to nie przyda więc i wydatek niski. Kupię dużo broni a przyjdzie uciekać i wtedy dupa, wszystkiego ze sobą nie zabiorę, zakopywać/ zostawiać szkoda. Wymienić/ sprzedać ryzyko że wróci ostrym końcem do mnie.
Narzędzia różne mam bo zarówno ojciec jak i ja majsterkować lubimy. Ale kupować cudów nie planuje. W razie szitu obejde się i bez większości narzędzi.
Ale w razie klapy krajowej żarcia nie kupię, to co wyhoduje, co zakonserwuje to moje. Przyjdzie uciekać to i nasiona i umiejętności mam by uprawiać żywność gdziekolwiek indziej. Z resztą, bez jedzenia i wody nie przeżyjemy. Bez papieru i kibla sobie poradzimy, ale jak nie będzie co do pyska włożyć to i nic drugą stroną nie wyjdzie i nic nie wyjdzie że srania do worków.
Patrząc na żywność jaką nas raczą w sklepach to uprawa żywności jest dla mnie priorytetem, choćby dla dzieci by ograniczyć im chemię bo jest jej już wystarczająco dużo wokoło by musiały ja jeszcze z jedzeniem przyjmować.

Kupujemy filtry do wody, tabletki oczyszczające a nie myślimy o tym że sami takimi filtrami jesteśmy. Wszystko co zjemy i wypijemy się w nas odkłada, to co zdrowe i to co szkodliwe. Poprawy w jakości żywności nie będzie do póki nie będziemy jej produkować sami. Niestety taka okrutna prawda która lubimy pomijać bo mało z nas ma na to wpływ. Wolimy ciepłe posady, wydatki na fajne zapasy, gadżety i akcesoria. Ale o tym że za parę lat ponad połowa z nas będzie miał zaklepane wizyty u lekarzy ze względu choroby powodowane jedzeniem niskiej jakości nie chcemy myśleć.
Ja dziś stoczyłam potężny BÓJ o żarcie właśnie.
Moje baby zgodnie orzekły, że należy zrobić porządek w zapasach.

"bo tego jest za dużo" vel "14 letnie sloiki są napewno zepsute"

400 szt słoików stalo "gotowych do utylizacji"

Gdzie ja to albo swoje.. Albo od ojca przerabiam jak mu się nie chce.

Wyć się chciało. Sloiki wróciły na swoje miejsce. Zeżremy za 3 lata.

A jak myślisz? Dlaczego po teleportacji z dachu niecałego 1 piętra (to 1 piętro było trochę niższe niż parter) na beton się nie łamie?
Dlaczego lecąc na łeb na szyję z wiśni nadal żyje?
Jedynie widoczne siniaki, zbicia, czy otarcia.
Czemu mając zaraz 40 lat.. Nie mam żadnych leków? Już powinnam brać garściami. Patrząc po równo latkach..
Bo najpierw rodzice dali zdrowy start.. Zdrowym żarciem. Swoim. A teraz się to ciągnie dalej.
Mleko było przymusem rano i wieczorem.
Całe życie na "swojskim żarciu".
Ramzan Szimanow
Posty: 2101
Rejestracja: czw 27 sty 2022, 10:49
Kontakt:

wt 02 lip 2024, 01:04

Szebora pisze:
pn 01 lip 2024, 11:42

Czemu mając zaraz 40 lat.. Nie mam żadnych leków? Już powinnam brać garściami. Patrząc po równo latkach..
Bo najpierw rodzice dali zdrowy start.. Zdrowym żarciem. Swoim. A teraz się to ciągnie dalej.
Mleko było przymusem rano i wieczorem.
Całe życie na "swojskim żarciu".
Jak dobrze zaprocentowało! Dobrze że udało się wygrać walkę o te słoiki. Z drugiej strony, na kogo posesja ten ma władzę!
Awatar użytkownika
SilesiaSurvival
Posty: 1297
Rejestracja: pt 12 lis 2021, 20:56
Lokalizacja: Czechowice-Dziedzice / Warszawa
Kontakt:

pt 05 lip 2024, 22:50

Cześć !

Ale się porobiło!
Ramzan Szimanow pisze:
wt 25 cze 2024, 15:19
W temacie pozbywania się wydalin...
Poza domestosem dobrym pomysłem jest też posypywanie "dołu kloacznego" co jakiś czas wapnem palonym.
(…)

Znam prostszy i lepszy sposób :) Posypywanie wychodka , suchym oraz zimnym popiołem. Jeszcze na obozach harcerskich wybieranie popiołu do metalowych wiader w celu późniejszego zasypania wychodka po skorzystaniu , jeszcze na początku XXI wieku w moim hufcu było normą! Można było dodać trochę piasku , w celu zwiększenie objętości zasypki do latryny.

Bura3 pisze:
pn 24 cze 2024, 10:19
(….)
Przygotowania zaczyna się od kilku zgrzewek wody, kilku słoików/konserw/racji żywnościowych, paczki baterii do latarki i paru innych drobiazgów.
(…)
Przygotowania zaczyna się :) Od uświadomienia sobie że jednak „coś” lub „ktoś” ci zagraża :) Rodzaj zagrożenia będzie definiował zapasy , chodź pewne części będą wspólne. Takie jak woda, jedzenie i energia.
Bura3 pisze:
pn 24 cze 2024, 23:11
(…)
Pamiętam jak na domowym survivalu Krzysiek wrzucił półroczny zapas żywności
(…)
Proszę cię …… Ten człowiek jest skompromitowany. Tym bardziej że sam podkreśla że nie potrafi zrobić rotacji żywności w taki sposób , żeby coś się nie zepsuło…. O umiejętnościach manualnych nie wspominam.
Tomn126 pisze:
ndz 23 cze 2024, 15:19
(…). Bron amunicja niestety potrzebne pozwolenie wiec odpada dla przecietnego kowalskiego, chyba ze remek....
(…!
Rezygnacja z pozwoleniowej broni jest nieracjonalna :) moim zdaniem. CP ma tą zaletę że możesz na czas kryzysu przekazać taka broń (legalnie) komuś kogo lubisz lub sąsiadowi :) Wyrobienie pozwolenia na broń palną jest aktualnie bardziej proste, niż wyrobienie zawodowego prawo jazdy kat. C. Ostatnio kombinują nad regulacjami dotyczącymi broń CP : https://infosecurity24.pl/sluzby-mundur ... MUgRpZgc3Q
Szebora pisze:
ndz 23 cze 2024, 19:50
(….)

W mieście? Przesiedziałam mc zamknięta.. Robiąc sobie na drutach.. Patrzałam z balkonu jak ludziom odwala w srowidzie.. Jak klepią się o paczkę srajtaśmy.. W końcu z nudy wyszłam po "paczkę chipsów"

Nieziemskie przeżycie.. Kiedy wszyscy walczą o puszki.. Sloiki.. O srajtasme.. A ty bierzesz chipsy.. Paczkę.. Mieli mnie za wariata..

Jak się zabrać..
Pakować żarcie i wodę (jak nie ma studni) w sloiki..
(…)
Ogólnie podczas ostatniej pandemii miasta były miejscami nie do życia. Albo inaczej, były miejscami gdzie oddziaływała na człowieka o wiele mocniej przyjęta narracja niż na wsiach. Duże miasta szybko panikowały, a prowincja dalej żyła sobie spokojnie. W wawie znikał papier toaletowy i ryż, na prowincji pułki nie były puste. Mimo zakupów realizowanych przez ludzi.

Coś ode mnie
1. Podstawą przygotowań będą zawsze woda - jedzenie - energia. I nie okłamujmy się w tych zapasach bedzie nas ograniczał budżet i miejsce magazynowe. Tutaj wygranymi są ci co mieszkają w domach jednorodzinnych lub dużych segmentach.
2. Miasto , w razie jakiegokolwiek większego kryzysu będzie tym miejscem które najszybciej będzie popadać w anarchię i bezprawie. Na prowincji krzywa spadku poczucia bezpieczeństwa będzie bardziej płaska. A podburzyć lud miejski jest o wiele łatwiej niż prowincjuszy (nie ujmuje tutaj nikomu kto mieszka gdzieś daleko od dużego miasta , wręcz Wam zazdroszczę!) widzieliśmy co się działo niedawno podczas strajków.
3. Im bardziej rozbudujemy swoje zasoby / zdywersyfikujemy je. Tym nawet utrata jednego źródła nie będzie dla nas „ciosem strategicznym” . Tyczy się każdego aspektu , od jedzenia po wodę aż po broń czy energię.
4. Umiejętności :) Cóż wiedza nic nie warzy , nie zajmuje miejsca…….. ale niestety zdobycie tej wiedzy jest największym wyzwaniem Przygotowanego. Jest swoistym wyzwaniem , które prawdopodobnie do końca życia nie zostanie zaspokojone. A im bardziej siedzimy „w temacie” tym to „drzewo przygotowań” ma coraz więcej „gałęzi” i „gałązek”.

Btw : super dyskusja ! Miło się czyta!

~Bart
„nie jest dobrze…… nie jest źle…….można powiedzieć że jest średnio……”

Silesia Survival : zapraszam pod tą samą nazwą na YT , FB , IG oraz TT
silesiasurvival@gmail.com
Szebora
Posty: 183
Rejestracja: śr 12 lip 2023, 12:31
Kontakt:

sob 06 lip 2024, 05:37

Dodała bym i

5.
Cialo i jego możliwości.

Tyle co w tym tygodniu, chyba nigdy km nie zrobiłam
ODPOWIEDZ

Wróć do „Dom”