BoldFold pisze: ↑czw 27 cze 2024, 07:58
Ja tu taką oczywistą oczywistość napiszę, (proszę się nie śmiać) Ale nie da się być przygotowanym/preppersem jak kto woli z dnia na dzień. Każdy z nas ma swoją ścieżkę do bycia w/w i każdy z nas robi ją w swoim tempie. Dodatkowo podkreślę bycie PRZYGOTOWANYM to tak naprawdę styl życia i nie da się go nauczyć w kilka tygodni.
.... każdy z nas ma jak napisałem wyżej SWOJĄ ŚCIEŻKĘ i każdy z nas ma SWÓJ CZAS i SWOJE PRIORYTETY. Niemniej stare wygi rzucają się na świeżaka i zarzucamy go pomysłami a on może się zniechęcić...
Polać mu, bo chłop ma rację.
Sama zaczynałam naście lat temu, robiąc TYLKO przetwory.
To wyniosłam z domu. Tak mnie wychowano. Obie babcie o to dbaly.. By w domu bylo co jeść. - bo w trakcie wojny najgorszy jest głód.. I cytowaly" miska zupy na obywatela"
Gdzieś kiedyś tego oredzia "władców" z tamtych czasów słuchałam.. To było okropne.. Nadawali to przez radio.. Miałam ciary.. Ja "nieśmiertelna", która z Perunem w karty gra.. A grawitację ma za nic..
Jak mężczyzna który walczy, ma wyżyć na misce zalewajki? Jak kobieta, która targa rannych na plecach ma wyżyć na misce zupy..
A teraz wyobrażamy sobie te nasze "nowoczesne zupy", którymi nas raczą.. Czy w wojsku czy w szpitalach.. Na kostkach.. Na bieda kości chemicznej. Które słońca nie widziało. Miało szybko urosnąć.
Tam się nawet porządne oko tłuszczu nie robi.. A jak robię na swojskiej gęsi rosołek, to pływa jedno 2cm grubości oko.
Cukier, miód.. To będą mega deficytowy towary.
Na szczęście, to się praktycznie nie psuje.. No chyba że ktoś specjalnie z tym miodem szaleje.. Syfiasta łyżka..
Dzieciaki babci, po wojnie wychodziły z pajda chleba ze smalcem i..
Sypały ja białym paseczkiem. Żeby się pochwalić "wśród kolegów" że oni w domu mają cukier.
Później wpadłam na pomysł rozszerzenia zapasów.
A kiedy podjęłam decyzję że się wyprowadzam.. Idę na totalna wieś.. Taka stara gdzie koniami jeszcze jeżdżą..
To dopiero zaczęłam zakupy typu kosiarka (a co jak nie będzie prądu? To i kosę do kompletu i babkę.. - Tak, umiem. Dziadek nauczył)
I pompę.. Bo przecież straż na pierwszy rzut będzie ratować miasta..
Jak straż.. To i pile.. Spalinowa i ręczna "moja twoja", później tu dopiero dokupiłam elektryka i krajzege.
Jak straż.. To i wykopałam gaśnice z prl.. (samemu się napełnia na nowo-można kupić na allegro bodaj za 70zl. Z wężem.)
Chociaż pewnie przy większych pozarach, będę korzystać z mauzera i pompy..
Także powoli.. 3 lata przed wjazdem tu.. Ja już się nie mieściłam w mieszkaniu, piwnicy i garażu. Sloiki były nawet w skrzyni łóżka.
Zajęło mi to lata.
Teraz.. Z 60m mieszkania przeszłam na dom 147m, plus piwnica, plus blaszak, plus 2 gospodarcze. Plus garaż z kanałem.
Okazuje się że tego co miałam w 60m nie umiem pomieścić tu
Za nieudany handel uważam zdobycie rebaka. Dla mnie za wolny. Za ciężki.. Mniej wysiłku kosztuje mnie ręczne.. 40-100m
Metod na zmniejszenie komfortu życia obcym "na twoim terenie" jest masa. Od broni palnej, po dział z pułapkami
Ale jak to Bold napisał.. Każdy w swoim kierunku.. I swoją drogą..
Jaka jest najlepsza? Pokaże tylko czas.
Z mojego punktu widzenia - baw się..
Korzystaj..
Postawiłeś rusztowanie, lataj po nim jak małpa (uwaga, jak zmienisz układ.. Pamiętaj że to się zadziało-zapomniałam. Bolało. A nie ma nic gorszego jak kontuzja na szit )
Rozejrzyj się po sąsiadach.. Kto ile żarcia do domu targa, i ile wywala.. Czy są w stanie to przejeść co zostało w domu, czy noszą po schodach sloiki..
Brutalne? Nie gdy dzieciak cie będzie ciągnął za nogawkę "tato jestem głodny"
Wiesz gdzie masz rzekę w pobliżu? Źródło wody?
Przygotowanie to 50%obserwacja, a 50% działanie..
Ile ludzi.. Tyle pomysłów.. Ile minut.. Tyle opcji..
Nie ma złotego środka. Baw się tym.. Póki możesz..