Schronienie pozwalające przetrwać zimę.

Sprawy dotyczące bezpieczeństwa i przygotowania naszego miejsca zamieszkania
ODPOWIEDZ
Ramzan Szimanow
Posty: 1869
Rejestracja: czw 27 sty 2022, 10:49
Kontakt:

śr 25 sty 2023, 22:43

Obrazek

Temat jest rozwinięciem "Konieczność zaczynania wszystkiego od podstaw" zamieszczonego w dziale "Scenariusze zagrożeń".
Ze względu na interdyscyplinarność ta część jest w innym.
W skrócie.
Sytuacja sprawia że musimy uciekać. Drugi raz, teraz z naszego "miejsca ewakuacji".
Lub po nieudanej próbie ucieczki za granicę wracamy do siebie zastając zgliszcza.
Inna ewentualność, straciliśmy nieruchomości w wyniku potężnego kryzysu, "odpływu opuszczającego wszystkie łodzie".
Lądujemy na ulicy z rodziną, w otoczeniu tych którzy są już tam dłużej więc i bardziej zdesperowani oraz gangów wobec których niedoinwestowane służby są całkowicie bezsilne.
Jedyny plus, mamy co jeść.
Zboże, pemikan i konserwy z beczki surwiwalowej przetrwały, w scenariuszu problemów gospodarczych nie zdążyliśmy ich sprzedać.
Czyli przynajmniej przez jakiś czas nie głodujemy, mamy i tanie, podstawowe narzędzia.

Alternatywnie ucieczka przed wojną się udała.
Nie tylko nam, a kraj docelowy ma własne potężne problemy które fala uchodźców tylko pogłębiła.
Oszczędności błyskawicznie topnieją i zamiast czekających na nas z otwartymi ramionami pracodawców oraz mieszkań na wynajem jest przeludniony obóz dla uchodźców z zapleśniałymi, dziurawymi namiotami i kontenery mieszkalne w których zamiast czterech osób lokowane jest po kilkanaście.
Prąd jest tylko przez parę godzin dziennie, wydzielana woda z beczkowozów...
Może nie być nawet tyle, kraj w którym pokładaliśmy nadzieje nas kompletnie zignorował.
Zbliża się zima a niektórzy podobni nam zaczynają klecić prymitywne budy które pozwolą przetrwać chłody...

Jest też scenariusz czasu P, najbardziej sympatyczny.
Kiedy po prostu stoimy przed koniecznością budowy taniego i solidnego domku działkowego.
Lub szopy na podwórku.

Klasyczne podręczniki surwiwalowe koncentrują się przy budowie stałego schronienia na puszczaństwie.
Klasyczny obrazek, samotny traper buduje chatę z bali w głuszy.
W Polsce trzeciej dekady XXI mało prawdopodobny ale dla nielicznych możliwy.
Nadal mamy tereny tak trudne i odcięte że nawet teraz nie chce się tam zapuszczać większości turystów.
W czasie wojny i kryzysu podobnie będzie z maruderami czy pospolitymi bandytami.
To oportuniści, szukają bogatych, łatwo dostępnych i słabych ofiar.
Desperaci którym zostało niewiele więcej niż siekiera i kurtka na grzbiecie, których do tego trzeba ganiać po jakiejś głuszy są bardzo nisko na liście typowego bandyty.
Niestety, na podobny pomysł do naszego mogą wpaść inni ludzie.
Mniej zaradni, bardziej zdesperowani i bez oporów moralnych.
Tacy mogą się napatoczyć.
Podobnie w początkowym okresie stabilizacji po kryzysie, niedobitki band, dezerterzy czy np małe grupki żołnierzy przegranej strony mogą zostać zepchnięte w takie ostępy.
Wracając do naszej chaty z bali i brodatego trapera z wierną siekierą.
Miejsce musi być w pobliżu źródła zdatnej do picia wody. Na tyle dużego by nie wysychało latem.
Kolejny warunek. Dostatek opału i budulca.
Trzeci, na niewielkim wzniesieniu by woda sama spływała a na wiosnę nas nie zalewało.
Wielkość schronienia jest tu ważną kwestią,
Według Elmera Harrego Krepsa na dwie osoby wystarczy rozmiar wewnętrzny 3x4.2 metra.
Nie licząc przestrzeni zajmowanej przez piec, podręczny opał i sprzęt traperski daje to ok 6 metrów kwadratowych na osobę.
Trzeba tu pamiętać że czym większa kubatura tym trudniej ją ogrzać a piętrowe łóżka mogą pomóc się pomieścić większej grupie. Np cztero, pięcioosobowej rodzinie.
Główny problem z taką chatą to nakład pracy i niekoniecznie łatwa dostępność budulca.
Kreps sugerował kłody grubości 30tu kilku centymetrów.
Ciężko takie pnie obrabiać bez minimum piły poprzecznej ( tzw moja-twoja) długości ok 70 cm.
Są też upierdliwe w transporcie.
Dlatego klasyk puszczaństwa zalecał powalać te jak najbliżej przyszłego schronienia przy okazji zmniejszając zagrożenie w razie wichury czy okiści która potrafi przewracać drzewa równie skutecznie co huraganowy wiatr.
Tak czy siak mamy kłody grubości ok 30-35 cm długie nawet na 5 metrów.
Nawet pomagając sobie drągami i kamieniami służącymi za punkty podparcia JEST CO DŹWIGAĆ.
Bale grubości męskiego uda mogą być o wiele lepszą alternatywą.
No chyba że ktoś ma udo średnicy anglosaskiej stopy...
Dwoje ludzi w przeciętnej kondycji fizycznej jest w stanie bez większego problemu przenosić i układać takie w wymaganej na dłuższe boki długości 5 metrów.
Oczywiście ściana będzie cieńsza. Będzie trzeba też więcej mchu do jej uszczelnienia.
Ten z drzew i kamieni rzeczywiście jest lepszy i o wiele mniej się kurczy jak rwany z ziemi.
Pamiętajmy też że pnie stojąc zwężają się ku górze.
Szpary będą mniejsze gdy będziemy je układać naprzemiennie.
Grubszy koniec do cieńszego poprzedniej warstwy.
Łączymy to w rogach wrębami do ciut ponad połowy grubości od dołu właśnie układanej warstwy.
Oczywiście oznacza to że dwie ściany będą musiały być pół grubości pnia głębiej wkopane jak prostopadłe do nich.
Składa się to trochę jak chińskie układanki relaksacyjne.
Tylko kawałki są większe i wręby sami musimy robić siekierą.
Pomoże tu najprostsza miarka czy nawet odpowiednio przycięty sznurek i trasowanie nożem na pniaku miejsca gdzie mamy zrobić wrąb.
Otwór na przyszłe drzwi wycinamy gdy ściany mniej więcej osiągają nasz wzrost.
Najlepiej od południowej strony by wpadało nam potem tędy jak najmniej zimna.
Bojąc się czy przez nasze niedostatki w umiejętnościach ciesiółki ściana nam się nie rozjedzie można ją zabezpieczyć mocno wkopanymi palami z zewnątrz i wewnątrz zanim zaczniemy ciąć.
Zawsze będzie solidniej.
Zostawienie wysokiego, ok 20 cm progu ograniczy utratę ciepła i utrudni dostawanie się tą drogą szkodnikom jak myszy czy norniki.
Wyżej układamy warstwy belek dalej.
Ale już myśląc o dachu.
Klasycy zachwalają dach dwuspadowy.
Łatwiej radzący sobie z kanadyjskimi czy alpejskimi śniegami.
Za to bardzo komplikujący konstrukcje.
Do dachu jednospadowego po prostu zaczynamy w tym momencie układać belki na krótszych ścianach węższym końcem w jedną stronę.
Dobierając odpowiednio materiał powinniśmy dość szybko uzyskać odpowiedni spad.
W tym miejscu ktoś może zapytać czemu nie robić tego od razu?
Można, korygując niedokładności szerokością wrębów bądź dając ciut cieńsze belki na ścianę spadową w stosunku do tych użytych do szczytowej.
Drewno w formie własnoręcznie ściętych bali nie jest materiałem standaryzowanym.
Pracujemy z tym co mamy starając się to wykorzystać sprytnie by sobie pracę ułatwić a nie komplikować.
Przy grubszych balach równych prawie jak dawne drewniane słupy energetyczne wskazane będzie układanie ich tak od samego początku.
Jeśli mimo to ściana szczytowa nie wyjdzie wyraźnie wyższa od spadowej będziemy musieli boczne belki z dwóch ostatnich warstw ostrugać siekierą by nadać odpowiedni spad naszego przyszłego dachu.
Niegłupim pomysłem będzie zrobienie w nich też wrębów na trzy, cztery belki dźwigarowe mocowane podłużnie.
Więc długości takiej jak te z których układaliśmy dłuższe ściany.
Nie osłabiamy ich jednak robiąc wręby na ciut ponad pół grubości dźwigara w przedostatnich i ostatnich belkach ścian bocznych.
Jeśli zrobimy jedynie w ostatnich kładzionych utrudni nam to uszczelnienie chatki.
W tym momencie przechodzimy do najtrudniejszego zagadnienia.

Dachu.

Oddzielenie dużych płatów kory z drzew udaje się tylko w niektórych miesiącach, np. z sosen, jodeł i brzóz latem.
I wcale nie jest tak proste jak się wydaje.
Jeśli mamy o tym jakieś pojęcie nakładamy na nasze dźwigary gęstą kratownice z grubych na trzy palce, okorowanych żerdzi.
Na której mocujemy poczynając od dołu kawałki kory wielkości dwóch złączonych dłoni lub większe. Tak by jedna zachodziła na bok drugiej.
Oczywiście kawałki z dziurami po sękach lub spękane odrzucamy.
Wyżej mocujemy kolejną warstwę „dachówek” tak by zachodziły też na niższą warstwę.
I tak aż mamy gotowy cały dach.
Szczerze, nigdy takiego zasadzenia nie budowałem.
Znam to jedynie z opisów.
Korowe „dachówki” mocuje się przybijając gwoździami do kratownicy, zamiennie korzystając z kołków z twardego, zahartowanego przy ogniu drewna lub przywiązując natłuszczonymi rzemieniami a potem uszczelniając otwory przez które przechodzą żywicą stopioną razem z popiołem z ogniska w rodzaj dwuskładnikowego kleju.
Może ktoś z tej metody skorzysta więc ją wspominam.
Kreps zaleca inną.
Wykonanie dachu z przełupanych na dwoje belek.
I tu moim zdaniem optymalna będzie grubość solidnego, męskiego uda.
W rozłupaniu pomogą nam kliny, lub minimum druga siekiera.
Bardziej miękkie drewno możemy łupać też klinami wykonanymi z twardego jak np. akacja czy dąb. Zwłaszcza jeśli nasze drewniane kliny „zahartujemy” przy ogniu.
Kratownica lub deszczółki powinny wychodzić między 0.3 a 0,5 metra poza obrys ścian.
Oznacza to ok 5 metrowe kłody do rozłupania wzdłuż gdzie sęki na pewno nam nie pomogą.
Praca przy pomocy piły poprzecznej i zaimprowizowanego „traka” utrzymującego kierunek cięcia też będzie mozolna.
Ale niestety.
Nikt nie mówił że będzie łatwo.
Zwłaszcza że wszystkie „deszczułki” trzeba będzie jeszcze wydrążyć.
Mozolnie żłobiąc rowek w płaskiej stronie lub pomagając sobie rozdmuchiwanym i w miarę pracy przesuwanym z pomocą np. noża żarem.
Pierwsza warstwa będzie zaopatrzona od okrągłej strony w poprzeczne wręby na ok 1/4 pierwotnej grubości które wpasujemy w najwyższe belki ściany frontowej i spadowej.
Kreps zaleca nie kłaść ich jedna przy drugiej tylko układać pomiędzy nimi proste żerdzie grubości trzech, czterech palców.
Na te żerdzie kładziemy kolejną warstwę wydrążonych połówek belek.
Tak że zachodzą na siebie na zakładki.
Mozolna w wykonaniu ale skuteczna metoda na wykonanie szczelnego i zapobiegającego ucieczce ciepła dachu.
Sprawa jest prosta jeśli mamy odpowiednio duży kawał brezentu, plandeki lub grubej folii budowlanej.
Układamy po prostu dach z żerdzi grubości przedramienia lub grubszych, pamiętając o wrębach by nam nie zjechał.
I na tym rozciągamy naszą folię, plandekę czy arkusze papy.
Kusić może pomysł dodatkowej izolacji termicznej z sosnowych lub świerkowych łapek.
Od razu ostrzegam że jest po prostu kiepski.
Wysychające iglaki się obsypują na głowę.
Do tego są skrajnie łatwopalne.
O ogrzewać będziemy się najpewniej topornym piecykiem z beczki lub odpowiednio wygiętego arkusza blachy.
Temat budowy takiego zasługuje na osobny artykuł.
Drzwi wykonujemy zaczynając od ramy z żerdzi grubości trzech palców. Jedną z dłuższych zostawiamy dłuższą tak na 10 cm w górę i w dół.
Następnie mocujemy do niej folie, plandekę lub cienkie klepki uzyskane z łupania klocków odpowiedniej grubości.
Przy braku gwoździ odznacza to mozolne wiązanie kolejnych listw do ramy przy użyciu sznurka czy wręcz sosnowych korzeni...
Zadanie ułatwi choćby blacha odzyskana z samochodowego wraku. Dachu czy maski.
Za cienka na porządny piecyk.
Ale akurat na np. drzwi.
Jeszcze bardziej wyszabrowane z jakiś ruin gotowe. Najlepiej z zawiasami.
Ale jeśli nie mamy takiego komfortu pozostaje zakopać płaski kamień ok 10 cm w ziemi tam gdzie przyjdzie „zawias” naszej samoróbki z żerdzi na który specjalnie zostawiliśmy jej tyle więcej.
Wbijamy go w ziemię którą mocno ubijamy na około.
Górny mocujemy do mocnej pętli ze sznura przywiązanej do belki lub ukształtowanej z odpowiednio długiego gwoździa wbitego na parę cm.
W tym miejscu warto wspomnieć o przedsionku.
Kto trochę koczował zimą w prostej chatce wie jak taki ogranicza straty ciepła przy otwieraniu drzwi.
Można go wybudować w formie ścianki działowej oddzielającej wpuszczane tak przeciągi od głównej izby.
Dodatkowa kotara, czy drzwi nie jest aż tak potrzebna ale nie zaszkodzi.
Lub tymczasowej altany z cienkimi ścianami przed wyjściem.
Nie musi izolować od zimna ani nawet być szczelna od deszczu.
Jej zadanie to spowolnienie lodowatego przeciągu.

Co do okien.
Możemy wyrąbać siekierą otwory na jedno czy dwa w ścianach.
W schronieniu będzie jaśniej, uzyskamy też świadomość sytuacyjną.
Kosztem strat ciepła.
Moim zdaniem jednak się opłaca.
Szyby zdobędziemy z szabru. Okna nie muszą być duże.
20X20 cm szyby spokojnie starczy.
Zamocować je pomogą nam listewki uzyskane odpowiednio łupiąc pieńki przeznaczone na opał.
Mocowanie listew do bali?
Gwoździe lub ostatecznie wspomniane wyżej zaostrzone, niewielkie kołki z twardszego drewna.
Zamiast kitu czy pianki uszczelniamy wszystko mchem.
Alternatywa?
Ramka z okorowanych żerdek na dwa palce obciągnięta przeźroczystą folią strecz i wsadzona w otwór okienny na wcisk. Zabezpieczona przed wypadnięciem gwoździami lub kołkami.
Inną opisał Hans Otto Meissner.
Wybicie pomiędzy belkami kilku szpar tworząc swego rodzaju „żaluzje” które chcąc nie tracić ciepła zatykamy dopasowanymi klinami.

Mając do dyspozycji więcej plandek, folii budowlanej i tym podobnych materiałów będzie kusić by obudować nimi szkielet z mocnych żerdzi grubości trzech palców do męskiego przedramienia.
Z doświadczenia mogę powiedzieć że taki chroni w miarę przed deszczem czy zimnym wiatrem.
Ale ciepło błyskawicznie z niego ucieka.
Walcząc o utrzymanie temperatury, znosząc opał szybko to zauważymy.
Tego typu szałas nie jest wiele lepszy od solidnego namiotu.
Którego nie mając może stanowić niezłe schronienie do czasu budowy solidniejszego schronienia.
Ulepszanie „ściana po ścianie” nie ma większego sensu.
Lepiej obok budować docelowe schronienie.

Jako pewien wyjątek warto wspomnieć tu o specyficznej odmianie szałasu jakim jest „zimowe tipi” opisane również przez Meissnera.
Długie, grube na męskie przedramię żerdzie związujemy w górnej części.
Minimum trzy, cztery.
Można i więcej, albo po prostu dokładać je do pierwotnej konstrukcji.
Tak jak potem cieńsze by po prostu zagęścić ściany.
Pamiętając o pozostawieniu najlepiej od strony południowej dostatecznie dużego otworu wejściowego by wejść w kucki.
Potem układamy na ścianach płaty kory lub plandekę.
Zostawiając dymnik czyli kilkadziesiąt centymetrów od punktu łączenia wolne.
I docieplamy zewnętrznie układanymi od dołu kostkami darni lub płatami torfu.
Wyraźną zaletą jest że z pewnej odległości takie tipi wygląda na naturalny pagórek.


Niedocenionym budulcem jest darń.
Oczywiście przyda się tu szpadel lub łopatka piechoty.
Nie tylko do samego wykopywania kostek ale też jako przymiar.
Dla wygody dobrze jest wykrajać „cegły” szerokie na ostrze naszej łopaty a długie na dwie szerokości.
Po pierwsze wybieramy odpowiednie miejsce na chatkę, nawet staranniej jak na taką z bali.
Usuwamy wierzchnią warstwę ziemi tam gdzie będziemy „murować”. Ubijamy i wyrównujemy grunt.
Cegły układamy podobnie jak klasyczne.
By kolejna warstwa układała się na łączeniach poprzedniej. Nie ma potrzeby stosować żadnego zamiennika zaprawy. Ale pilnujemy poziomu i kątów jakbyśmy układali normalny mur z cegieł lub lepili go z bloczków gazobetonu.
Pomocne będą kołki z sznurkiem by ściana była równa.
Jako ciekawostkę mogę podać że stary podręcznik saperski z okresu międzywojennego zalecał w takiej robocie pierwszą warstwę kłaść trawą do dołu a kolejne na niej trawą do góry.
W innych źródłach się z tym nie spotkałem.
Zalecają wszystkie kłaść trawą do góry.
Otwory na drzwi i okna potrzebować będą drewnianych belek framug.
Można obrobić też boczne by ułatwić sobie osadzanie drzwi i okien.
Dach wykonujemy identycznie jak budując z drewna.
Zaczynając od wprawienia solidnych belek stropowych do których mocujemy gęstszą kratownice z żerdzi grubości trzech palców do nadgarstka.
Jedno z źródeł sugeruje następnie pokrycie płatami torfu i zasmarowanie wszystkich nieszczelności gliną.
I tu pomogą ewentualne materiały z odzysku lub szabru jak np. blacha falista, papa, płyta falista nazywana „plastikowym eternitem”, plandeki itd.
Które można pokryć płatami torfu lub kory dla lepszej szczelności i izolacji termicznej.
Ważna jest improwizacja i osiąganie jak najlepszego efektu przy jak najmniejszym wysiłku.
Co osiągniemy korzystając maksymalnie z łatwo dostępnych w najbliższej okolicy materiałów.

Paradoksalnie polne kamienie czy gruz są upierdliwym materiałem budowlanym.
Stawianie z nich trwałych konstrukcji bez zaprawy czy z jej improwizowanym zamiennikiem wymaga naprawdę wiele wprawy.
Może jednak być niegłupim pomysłem jeśli zdecydowaliśmy się zasiedlić jakieś zapomniane ruiny do których drogi dojazdowe dawno zarosły lub górską jaskinie na wzór tych w których budują sobie koczowiska czescy trampowie.

Podobnie ziemianka. Najbardziej skryta, wymaga też najbardziej starannego miejsca na budowę.
Tak by po pierwszym deszczu nie wypełniła się wodą musi być na wzgórzu dostatecznie wysoko nad poziomem wód gruntowych oraz rzecz jasna mieć odpowiednio solidny strop.
Trzeba przy tym cały czas pamiętać o bliskości zdatnej do picia wody i opału.

Którego spalanie musi też odbywać się w odpowiednich warunkach.
Najlepiej pomyśleć o tym jakiego piecyka użyjemy oraz odprowadzeniu spalin już na etapie budowy schronienia.
Tylko jak już wspomniałem to temat na tyle obszerny że wymaga opisania w osobnym artykule.
Tak jak przygotowanie obozowiska do ewentualnej obrony.

Obrazek

Część 1. Konieczność zaczynania wszystkiego od podstaw.
viewtopic.php?f=136&t=1100&sid=8d402ce9 ... 743f8d683b

Część 3. Ogrzewanie zimowego schronienia.
viewtopic.php?f=76&t=1158&p=10781&sid=3 ... a88#p10781

Część 4. Obrona stałego obozowiska.
viewtopic.php?p=10830&sid=c0077e271653f ... 87b#p10830

Bibliografia:

Hans Otto Meissner "Sztuka życia i przetrwania"

Elmer Harry Kreps "Poradnik trapera"

Opis budowy prostej chatki z darni. Z niego wziąłem też rycinę
http://szkolaprzetrwania.eu/survival/dom-z-darni

Filmografia:

Przykładowy film z yt z budowy chaty w lesie. Link przez odtwarzacz filtrujący irytujące reklamy.
https://yewtu.be/watch?v=FV2boNKAtb4&listen=false

Inny przykład
https://yewtu.be/watch?v=skcqFTi3s_A

Znany większości z nas kanał "Primitive Technology" i podstawy murarki https://yewtu.be/watch?v=eesj3pJF3lA
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Ostatnio zmieniony czw 16 lut 2023, 16:00 przez Ramzan Szimanow, łącznie zmieniany 3 razy.
Ramzan Szimanow
Posty: 1869
Rejestracja: czw 27 sty 2022, 10:49
Kontakt:

śr 25 sty 2023, 22:51

Obrazek

Zdjęcia chat z niesławnej "Dżungli" pod francuskim Calais.
Przykład jak ucieczka przed wojną za granice czy nawet na inny kontynent niekoniecznie oznacza koniec kłopotów.

Obrazek
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Dom”