

Termo bielizna w składzie: bokserki termo firmy Vangard, kalesony termo polskiej firmy Stoor (linia Combat) oraz spodnie windstopery Campusa bodajże

Od prawej: podkoszulka termo Vangard, koszula termo Stoor (również Combat), docieplacz bawełniany

I teraz trzeba zacząć od początku. aby stworzyć sobie zestaw ubrań na zimowe wypady, nie wystarczy jedynie wiedzieć jak dany materiał reaguje, jakie ma plusy i minusy. Metabolizm każdego człowieka jest inny i nie każdy ciuch (czy wyrób danej firmy) zadziała równie dobrze jak u kogoś innego. Trzeba to sprawdzić metodą prób i błędów na sobie póki ma się taką możliwość (w godzinę W będzie już za późno). Zestaw jaki przedstawiłem sprawdził się i będę go używał lub modyfikował jeśli finanse pozwolą (korci mnie termo bielizna z domieszką wełny merynosa, taka pół na pół z syntetykiem aby przedłużyć jej żywotność). Zestaw jaki przedstawiłem sprawdził się turystycznie w trakcie marszu szlakami górskimi. Przy wspinaczce czy na nartach, choćby i biegowych, niekoniecznie dałby radę. Dobór stroju zależy od czynności które chcemy wykonywać.
Po co nam warstwy czyli wspomniana w temacie cebulka? Po to, aby regulować temperaturę swojego ciała w trakcie czynności wykonywanych w zimie. Po dotarciu na szlak i rozpoczęciu marszu szybko okazuje się, że zaczynamy się rozgrzewać pomimo ujemnej temperatury a zatem należy coś z siebie zdjąć aby się nie ugotować i aby warstwy odzieży poprawnie oddawały ciepło naszego ciała na zewnątrz. Aby nie trzeba było zdejmować z siebie czegoś, kopać w plecaku, narażać się na przewianie, etc. najlepiej aby nasze warstwy były rozpinane, czy to zamkiem czy zwyczajnie guzikami. W ten sposób mogłem spokojnie rozpiąć kurtkę, polar oraz koszulę flanelową (od dołu - aby nie odsłaniać szyi). Dodatkowo polar i kurtka z Helikona mają zasuwane na zamek wywietrzniki pod pachami (dlatego je kupiłem i z powodzeniem stosuję już kilka lat). Wróćmy do bawełnianego docieplacza zasuwanego zamkiem pod szyją. Zabrałem i nosiłem bo wiedziałem że przy formie lekkiego spaceru bez długich tras jaką wybraliśmy (żona na pokładzie nosi naszego potomka), nie zapocę się na tyle aby z bawełny powstała tak zwana "szmata śmierci" czyli mokra warstwa która nie schnie w marszu. Na forsowne marsze ten element zestawu się nie nadaje! Co do flaneli, mogą być wełniane lub bawełniane a więc również istnieje pewne ryzyko. W moich koszulach nie ma metki z podanym składem a więc nie wiem co tam w trawie piszczy. Przekonam się używając. Na jednej z tras ubrałem flanelę na termo i dopiero polar. Efekt był dobry, tzn pot odparował. U mnie działa, nie znaczy że zawsze zadziała i że u kogoś innego zadziała (jak wspomniałem wyżej).
Dodatkowo czapka lżejsza, termo (Stoor) do podejść i cieplejsza polarowa (Helikon) do odpoczynku. Prócz tego komin czyli buff i nówki w arsenale, rękawice termoaktywne Brubeck. Rękawice są jak druga skóra, cienkie i przylegające. Ubrałem je jako spodnią warstwę pod wiatroodporne lżejsze rękawice jednak w krótkim czasie zostałem tylko w nich. Są idealne także pod grube rękawice zimowe.
Trochę pomieszałem opowieść z gór z opisem stroju na cebulę ale coś mi muza pisarstwa nie sprzyja

Podsumowując:
- dopasowujemy do siebie ubrania i materiały
- sprawdzamy je w terenie
- ubiór warstwowy najlepszą metodą obrony przed chłodem i przegrzaniem
- pamiętamy aby możliwie warstwy były rozpinane, co oszczędzi nam czasu
- testujemy jakie materiały do czego
- dobieramy zestawy ubrań nie tylko do warunków panujących ale i czynności jakie będziemy wykonywać
Skońcyłam spiewac

P.S, A-ha! Bo zapomniałem jeszcze o czymś. Kurtka i polar, kupione ze względu na wentylację pod pachami. Bielizna termo z trzech różnych firm, kupione na pałę ze sklepu armyworld (była korzystna cena akurat na takie więc takie nabyłem), spodnie wiatroodporne to spodnie narciarskie bez podpinki kupione w szmateksie. Flanele z magazynów kopalnianych. Ot i tyle. Szukałem, nabyłem, sprawdziłem. Życzę owocnych poszukiwań!