Doświadczenia z wojny na Ukrainie

Zasady taktyki i strategii
Awatar użytkownika
SilesiaSurvival
Posty: 1561
Rejestracja: pt 12 lis 2021, 20:56
Lokalizacja: Czechowice-Dziedzice / Warszawa
Kontakt:

śr 18 gru 2024, 17:04

Cześć

Wczoraj w głównym wydaniu wiadomości na Polsat , usłyszałem że Rosjanie wykorzystują dość często chloropikrynę , środek trujący który nasza Milicja w poprzednim systemie politycznym wykorzystywała do rozpędzania tłumów , a dziś w naszym Wojsku Polskim stosuje się do sprawdzania szczelności masek przeciwgazowych.

Sprawdziłem i :
https://defence24.pl/wojna-na-ukrainie- ... siecy-razy

Jak to było jeszcze kilka lat temu, że broń chemiczna to upiór poprzednich czasów?

~Bart
Ostatnio zmieniony czw 03 kwie 2025, 15:18 przez SilesiaSurvival, łącznie zmieniany 1 raz.
„psy szczekają, forum działa dalej”

Silesia Survival : zapraszam pod tą samą nazwą na YT , FB , IG oraz TT
silesiasurvival@gmail.com
Awatar użytkownika
mar_kow
Posty: 633
Rejestracja: wt 21 gru 2021, 08:04
Lokalizacja: Mazury
Kontakt:

śr 25 gru 2024, 11:27

Zastosowanie gładkolufowych strzelb jako "panaceum" przeciw dronom:

https://www.komputerswiat.pl/aktualnosc ... rz/tk0zejs
Broń to narzędzie, to człowiek odpowiada za swoje czyny...
Ramzan Szimanow
Posty: 2539
Rejestracja: czw 27 sty 2022, 10:49
Kontakt:

śr 25 gru 2024, 17:25

mar_kow pisze:
śr 25 gru 2024, 11:27
Zastosowanie gładkolufowych strzelb jako "panaceum" przeciw dronom:
Jak widać nawet taka podlufowa śrutówka z krótką lufą zwiększa szansę na przetrwanie.
Mimo kiepskiego wyważenia w kombinacji z karabinkiem i niewygodnego przeładowania.
Były zdjęcia nawet wkładek kal 12 do granatników 40 mm.
Czy temat amunicji śrutowej do AK 74.




Inny temat, który podrzucił mi SilesiaSurwiwal

https://tech.wp.pl/tysiace-mikrofonow-u ... 813355264a


"Ukraina zbudowała sieć tysięcy czujników akustycznych, dzięki którym wykrywa, śledzi i niszczy nadlatujące rosyjskie drony. Nietypowy pomysł na budowę skutecznego systemu antydronowego przedstawił niedawno amerykański gen. James Hecker, bazujący na doświadczeniach z Ukrainy.


Generał James Hecker to szef Dowództwa Sojuszniczych Sił Powietrznych NATO, a zarazem dowódca amerykańskich sił powietrznych w Europie i Afryce (United States Air Forces in Europe – Air Forces Africa). Na niedawnej konferencji AFA Warfare Symposium amerykański wojskowy przedstawił nietypowe rozwiązanie problemu dronów, zastosowane podczas wojny przez Ukraińców.

Zdaniem cytowanego przez serwis The War Zone gen. Heckera, na rzecz ukraińskich "łowców dronów" pracuje liczna, zbudowana z wielu tysięcy posterunków sieć czujników akustycznych, wykorzystująca m.in. smartfony i mikrofony kierunkowe.


Dzięki tysiącom rozproszonych sensorów możliwe jest wykrywanie i śledzenie tysięcy obiektów, w tym również takich, które poruszają się bardzo nisko, aby uniknąć wykrycia przez radar.


Sposobem na takie zagrożenie stała się gęsta sieć posterunków, które dzięki sensorom akustycznym są w stanie wykrywać – także w nocy – lecące nisko, rosyjskie drony. Jest to możliwe, ponieważ nawet niewielkie bezzałogowce ze słabymi silnikami, jak Szahid-136, są bardzo hałaśliwe.

Mobilni "łowcy dronów"
Pozwala to na skuteczne wykrywanie przelatujących obiektów, określenie ich trasy i wysłanie powiadomienia na smartfony łowców dronów. Gen. James Hecker nie precyzuje przy tym, z jakich konkretnie rozwiązań korzystają Ukraińcy.


Zwraca jednak uwagę, że popularnym kanałem komunikacji, pozwalającym na przesyłanie nie tylko ostrzeżeń, ale i koordynowanie działań sekcji antydronowych, jest platforma Telegram, powszechnie używana m.in. przez śledzących przeloty dronów ukraińskich wolontariuszy."
Ramzan Szimanow
Posty: 2539
Rejestracja: czw 27 sty 2022, 10:49
Kontakt:

sob 22 lut 2025, 16:04

Wywiad Huberta Kozieła z Shaunem Pinnerem. Brytyjczykiem który walczył w Mariupolu
Póki co dostępny dopiero po wykupieniu premium. Ale w sieci są już obszerne fragmenty.
Pinner opisuje co się zaczęło dziać na dwa tygodnie przed rosyjską inwazją.
Koncentracje systemów artyleryjskich po obydwu stronach, skokowy wzrost aktywności dronów zwiadowczych, tak ilościowy jak i jakościowy.
Oraz ucieczkę dziennikarzy.


"Shaun Pinner: Przetrwałem Mariupol. Byłem w niewoli. Rosjanie mnie nie złamali"
https://www.rp.pl/plus-minus/art4183007 ... ie-zlamali

Tutaj link do strony Kozieła, dużo dobrych tekstów na temat historii i całkiem współczesnych analiz geopolitycznych.
http://foxmulder2.blogspot.com/2025/02/ ... alony.html

Recenzja książki Pinnera
https://lubimyczytac.pl/ksiazka/5171572 ... ej-niewoli


"Większość ludzi myślała, że sytuacja jakoś się ułoży. Mimo że Rosja anektowała Krym i najechała wschodnią Ukrainę w 2014 roku, wciąż miała duży wpływ na kraj.
Wielu ludzi mówiło mi: „Shaun, jesteśmy jak kłócący się bracia”, i to było dla mnie niezrozumiałe. Myślałem sobie: „Nie rozumiem tej kultury. Oni już zabrali Krym, już najechali wschód Ukrainy, teraz znowu nadchodzą”.
Nawet moja żona, o czym pisałem w książce, była zdania, że do inwazji nie dojdzie, że wszystko się jakoś rozwiąże.
To była ogólna postawa, z jaką się spotykałem.
Ale ja miałem za sobą 13 lat w wojsku, 9 misji wojennych, widziałem propagandę, rozumiałem geopolityczny aspekt tej sytuacji.
Tymczasem wielu moich żołnierzy miało 18–19 lat, dla nich była to pierwsza bitwa.
Byli niedoświadczeni, dopiero zaczynali swoją służbę wojskową.
Nie rozumieli polityki – bardziej interesowały ich dziewczyny.
Byli bardzo zmotywowani, ale ja po prostu wiedziałem, że inwazja nadchodzi.

Około dwóch tygodni przed nią Rosja zaczęła nasilać bombardowania, a zmiany w technologii dronów były uderzające.
Nagle mieli drony wyposażone w termowizję, zdolne do zrzucania ładunków w nocy – pięć lat wcześniej to nie miało miejsca.
Rosyjskie drony zwiadowcze, drony Lancet i szybkie jednostki rozpoznawcze zaczęły się pojawiać nad naszymi pozycjami.
Wiedzieliśmy, że coś się dzieje. Widzieliśmy ciężarówki z literą „Z”, a systemy rakietowe Grad były ogromnym sygnałem ostrzegawczym.
Wracając do Mariupola, nagle zauważyłem ukraińskie systemy Grad wjeżdżające do miasta.
To nie było normalne – nie wolno nam było ich używać.
Ludzie zaczęli zdawać sobie sprawę, że Rosja ściąga swoje systemy Grad.
Dwa tygodnie przed inwazją wiedzieliśmy, że to się wydarzy.
Próbowałem ostrzegać innych, a gdy media zaczęły się przenosić z Mariupola do Dnipro, do bezpieczniejszych rejonów, było jasne, że to już się zaczęło.
Nie pozostawało nam nic innego, jak tylko czekać na inwazję. (...)

Jestem bardzo dumny z tego, co zrobiliśmy.
Przez siedem tygodni odpieraliśmy ataki przy miażdżącej liczebnej przewadze wroga i jego całkowitej dominacji w powietrzu. Ale utrzymaliśmy się przez te siedem tygodni.
Nikt z nas się nie poddał, dopóki Zełenski nie wydał rozkazu, że możemy próbować przebijać się do własnych linii albo się poddać.
Zrobiliśmy wszystko, co mogliśmy. Trzymaliśmy się tak długo, jak było to możliwe, ale zaczynało nam brakować amunicji.

Rosjanie opierają swoją taktykę na przewadze artyleryjskiej i lotniczej.
Oczywiście mają też dobre jednostki, ale ogólnie ich piechota była słabo wyszkolona.
Widać to było po tym, jak używali moździerzy – przez godzinę ostrzeliwali te same pozycje, które były już bezpieczne, a nie rzeczywiste zagrożenie.
To pokazywało brak wyszkolenia. Gdyby byli lepiej przygotowani, po moździerzach przyszłoby zmasowane uderzenie, ale tego nie robili.
Ich piechota nie miała taktycznego rozeznania – używali tych samych tras za każdym razem. Czekaliśmy, aż podejdą na 30 metrów, i wtedy otwieraliśmy ogień.
Widać było, że nie są to regularni żołnierze, bardziej przypominali jakąś milicję.
Problemem były jednak ich działa samobieżne, artyleria, moździerze i przewaga w powietrzu.
To one nas niszczyły.
Straciliśmy 60 proc. naszego plutonu, ale nie w walce wręcz czy w starciach z żołnierzami – to była czysta siła ognia artyleryjskiego i naloty, które nas dosłownie zmiażdżyły. (...)

Zostałem pojmany przez siły DRL. Wiem, że to byli oni.
Wyglądali inaczej niż Rosjanie.
Nie nosili rosyjskich mundurów wojskowych. Bardziej przypominali milicję, a nie regularną armię. Następnie przekazano mnie rosyjskim żołnierzom, którzy byli zupełnie inną ligą.
Mieli pełne rosyjskie umundurowanie – czyste, schludne, dobre hełmy, dobre wyposażenie optyczne, świetne magazynki, niesamowite kamizelki taktyczne z latarkami Maglite.
Od razu wiedziałem, że to Rosjanie, bo wyglądali inaczej.
Nie mieli na sobie naszywek, ale zostałem im przekazany.
Oni po prostu dźgnęli mnie w nogę. Nie było żadnego przesłuchania.
Wiedzieli, że mogłem być przeszkolony do ucieczki, więc zadali mi ranę, żeby mi ją uniemożliwić.
To było naprawdę makabryczne.

Potem zabrali mnie do miejsca, które nazwałem „czarne ściany, biała podłoga”.
Znajdowało się około 20 minut drogi od miejsca, w którym mnie schwytano.
Wyglądało to bardziej jak stary posterunek kontrolny.
Miałem na głowie kaptur, więc mogłem widzieć tylko podłogę, kiedy mnie tam wprowadzano. Następnie zostałem kilka razy porażony prądem urządzeniem, którego nigdy nie zobaczyłem.
Cały czas powtarzali: „Chcesz zadzwonić do domu?”.
Podejrzewam, że używali do tego telefonu polowego wykorzystywanego przez rosyjskie wojsko. Myślę, że to pytanie o telefon było dla nich po prostu żartem.
Ale porażenie prądem było niezwykle intensywne.
Przymocowali elektrody do moich palców i dosłownie rażono mnie prądem przez około 30 sekund lub minutę. Był to naprawdę potężny wstrząs.
Pamiętam tylko dźwięk przepływającego przez moje ciało prądu.
Nikt mnie nie dotykał, nikt nic nie mówił. Nie mogłem nic zrobić.
Całe ciało się napinało. Byłem przywiązany do krzesła, ale w wyniku wstrząsów niemal unosiłem się w nim do pozycji stojącej.
Wystarczy jeden taki wstrząs, żeby cię kompletnie wyczerpać.
Śliniłem się, miałem drgawki z powodu efektów ubocznych. Ale rażono mnie jeszcze dwa lub trzy razy.
Pod koniec nie byłem już w stanie mówić. Potem zrobili mi zdjęcia, przejrzeli moje media społecznościowe i powiedzieli mi, że oficjalnie jestem martwy, po czym wysłali wiadomości do mojej rodziny.
Nie miałem przy sobie telefonu, ale namierzyli mnie przez media społecznościowe i znaleźli pewne dokumenty.
Wysłali je mojej rodzinie. Pokazali mi też nagranie mojego torturowania. Wiem więc, że gdzieś istnieje film, na którym jestem torturowany, i wciąż go szukam. (...)


W książce opisał pan też swój proces w Doniecku, który wyglądał bardzo stalinowsko.
Pańska adwokat była zszokowana tym, że sam pan się nie oskarża…

Stalinowski” to dobre określenie tego procesu. Jest jedno znane zdjęcie w internecie, na którym ja i Aidan Aslin (inny Brytyjczyk będący żołnierzem Sił Zbrojnych Ukrainy, pojmany przez Rosjan – red.) oraz inni rozmawiamy z prawnikami, ponieważ nie byli zadowoleni, że nie przyznaliśmy się do winy.
Na zdjęciu widać mnie i Aidana patrzących na prawnika z wyrazem twarzy mówiącym: „Co masz na myśli, że nie możemy nie przyznać się do winy?”.
Chcieli, żebyśmy przyjęli odpowiedzialność za coś, czym nie byliśmy – nie byłem najemnikiem, nigdy nie opuściłem kraju, miałem legalny status.
Cały czas walczyliśmy. Moim prawnikiem na początku był mężczyzna, ale wymieniono go na kobietę i to był drugi raz, kiedy ją widziałem, a rzekomo była moim obrońcą.
Nigdy nie odwiedziła więzienia, w którym byłem, nigdy nie spisała mojego zeznania, nigdy z nami nie rozmawiała.
Wiedzieliśmy więc, że proces nie będzie uczciwy. (...) Cały proces był manipulacją, odbieraniem człowieczeństwa, a potem torturami.
Rosjanie nie torturują w taki sposób, w jaki ludzie to sobie wyobrażają.
Nie robią tego, by wydobyć informacje. Torturują po to, byś przyznał się do rzeczy, których nigdy nie zrobiłeś, do obecności w miejscach, w których nigdy nie byłeś.
I są w tym niezwykle skuteczni.
A potem Putin ma cię w systemie sądowniczym – skoro się przyznałeś, to nie można go za nic obwiniać.
Tylko że to przyznanie się jest efektem dźgnięć nożem, porażeń prądem, głodzenia…
Nie ma żadnej drogi odwrotu. Zrozumiałem, jak naprawdę wygląda rosyjska „sprawiedliwość” – nie istnieje. (...)


Jak długo był pan w niewoli oraz ile kilogramów stracił pan w jej trakcie?

Przez pierwsze 60 dni dostawałem tylko trochę chleba co drugi dzień.
Jeśli rano o dziewiątej byłem wyciągany na nagrania propagandowe – a na początku działo się to często, podobnie jak przesłuchania – to nie dostawałem jedzenia tego dnia.
Chleb rozdawano o dziesiątej, więc jeśli nie było mnie w celi, musiałem obyć się bez niego.
Bywało, że przez trzy, cztery dni nie jadłem nic.
Na zdjęciach z pierwszego tygodnia po moim pojmaniu widać, że mam jeszcze sporo włosów. Wyglądam całkiem nieźle, biorąc pod uwagę, że przez siedem tygodni walczyłem w Mariupolu. Jednak na zdjęciach z procesu nie mam już włosów, a moja waga spadła poniżej 60 kilogramów. Normalnie ważę około 86 kilogramów, więc straciłem ponad 25 kilo.
Miałem dyzenterię. Piliśmy techniczną wodę, nieczystą, o zapachu diesla, z widocznymi małymi pasożytami.
Traciłem na wadze w zastraszającym tempie. Kiedy doszło do procesu, ważyłem już tylko 60 kilo. Nawet po wymianie jeńców pod koniec września, gdy wróciłem do domu, miałem zaledwie 65 kilogramów.
W pewnym momencie myślałem, że zagłodzą mnie na śmierć, zanim w ogóle zdecydują się mnie zastrzelić."
Ramzan Szimanow
Posty: 2539
Rejestracja: czw 27 sty 2022, 10:49
Kontakt:

sob 22 mar 2025, 16:18

Rosyjska animacja instruktażowa. Dawałem już w osobny temat w filmach. Tutaj żeby wszystko było razem.
https://jbzd.com.pl/uzytkownik/km
Ramzan Szimanow
Posty: 2539
Rejestracja: czw 27 sty 2022, 10:49
Kontakt:

śr 02 kwie 2025, 15:17

Za WP, postęp w walce radioelektronicznej jest stały. Zagłuszarki z panaceum na drony stają się wrażliwym i łatwym do wykrycia celem.
Jest też wzmianka o dronach półautonomicznych, które same namierzają cel i się na niego kierują.
W sumie nic nowego, rozwinięcie mających już całe dekady jak nie pół wieku pocisków kierowanych "wystrzel-zapomnij".

https://tech.wp.pl/rewolucyjne-drony-w- ... 589583200a

W Ukrainie po obydwu stronach trwają testy nowoczesnych dronów FPV wyposażonych w detektory emisji radioelektronicznych.
Zagłuszarki sprawiają, że obecnie wykorzystanie zwykłych dronów jest bardzo trudne, jeśli nie niemożliwe.

Systemy walki elektronicznej zapewniają bąbel o średnicy - w zależności od mocy - parudziesięciu lub paruset metrów, wewnątrz którego sygnał GPS czy kontrolny wykorzystywany do komunikowania pomiędzy dronem a pilotem nie działa.

Obecne sposoby radzenia sobie przez droniarzy z zagłuszarkami

Masowe rozprzestrzenienie zagłuszarek zdolnych pokrywać różne zakresy częstotliwości sprawiało, że najskuteczniejszą bronią są drony dokonujące ataku na wskazany przez pilota obiekt autonomicznie w oparciu np. o wykorzystanie algorytmów sztucznej inteligencji lub drony sterowane poprzez światłowód.


Obydwa rozwiązania mają swoje wady, ponieważ drony oparte o AI są droższe oraz różnie bywa z celnością ataków, a rozwiązania światłowodowe mają ograniczony zasięg i mniejszy niż zwykle ładunek bojowy.

Drony antyzagłuszarkowe — ciekawe rozwiązanie uporczywego problemu

Jak podaje portal Militarnyj, powstały drony zdolne wykrywać źródła emisji w 12 różnych pasmach częstotliwości, co pozwala na precyzyjne namierzanie obiektów dla innych dronów czy artylerii. Drony mogą precyzyjnie określić kierunek oraz dystans do źródła konkretnej częstotliwości.
Na poniższym nagraniu widać testy rosyjskiego drona antyzagłuszarkowego.


Rosyjskie testy drona antyzagłuszarkowego

Jest to wykorzystanie identycznej idei, jaka stoi np. za pociskami antyradiolokacyjnymi AGM-88 HARM czy modułami HOJ dla bomb GBU-39 SDB.
Każda zagłuszarka musi emitować fale radiowe o konkretnej częstotliwości, co pozwala zidentyfikować jej pozycję, podobnie jak ma to miejsce z radarami.

To sprawia, że zagłuszarki z kluczowego środka antydronowego mogą stać się bardzo wrażliwymi celami wymagającymi ochrony.
Najpewniej też z czasem rozpocznie się odsuwanie anten nadawczych od reszty sprzętu za pomocą dziesiątków lub setek metrów przewodów, ale nie jest to idealne rozwiązanie.

Sprawi to, że ponownie tanie drony FPV sterowane poprzez łączność radiową będą miały szansę być wykorzystane na szerszą skalę, jak miało to miejsce na przełomie 2022 i 2023 roku.

https://www.youtube.com/watch?v=Ur-qc8-2U5E

Temat o detektorach dronów w dziale "Elektronika"

viewtopic.php?f=151&t=1801

Zagłuszarki

viewtopic.php?f=151&t=1802
Ramzan Szimanow
Posty: 2539
Rejestracja: czw 27 sty 2022, 10:49
Kontakt:

czw 17 kwie 2025, 18:17

Tekst z tego miejsca.
https://www.facebook.com/photo?fbid=134 ... 8460115749

Obrazek

Ilustracja z rosyjskiego podręcznika taktyki.
Wskazuje na zagrożenia które mogą spotkać obecnie na polu walki np medyków .

"Fragment z rosyjskiego podręcznika taktyki pilotów dronów.
Tylko ta jedna strona jest już potężną skarbnicą wniosków:

- ekipy ewakuacji są traktowane jako cel, zwalcza się je wszelkimi możliwymi środkami

- rutyna gubi, poruszanie się po tych samych szlakach (wracanie z patrolu, akcji lub z rannym tą samą drogą) ułatwi przeciwnikowi robotę

- do dronów obserwacyjnych, bomberów oraz dronów fpv dołączają równie często używane drony dostosowane do minowania terenu na jakim aktywny jest przeciwnik

- powszechne są też już zasadzki, gdzie dron siadając na ziemi wyczekuje na pojazdy bądź przemieszczającą się piechotę

- Rosjanie nie tylko wiedzą jak skutecznie używać małych platform latających, ale prowadzą masową edukację swojej armii by tą wiedzę przekazywać dalej.

Cały czas istnieje zagrożenie, że nasza ekipa będzie w takiej sytuacji jak na tym szkicu, nie przerywamy pracy w strefie walk. Dzięki za Wasze wsparcie!"
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Ostatnio zmieniony czw 17 kwie 2025, 19:07 przez Ramzan Szimanow, łącznie zmieniany 1 raz.
Ramzan Szimanow
Posty: 2539
Rejestracja: czw 27 sty 2022, 10:49
Kontakt:

czw 17 kwie 2025, 18:37

https://www.facebook.com/photo?fbid=134 ... 8460115749

Opinia z tego samego fp grupy medyków-ochotników działających na Ukrainie.
Pamiętajmy jednak że cywil najpewniej nie będzie miał dostępu do wojskowego systemu.
A nieudolna próba "włamu" do niego w czasie "W" może się bardzo źle skończyć, zwłaszcza gdy urządzenie zostanie namierzone.
Z drugiej strony warto zauważyć kierunek rozwoju wojskowej elektroniki.
W stronę przystępnych i przyjaznych użytkownikowi rozwiązań po długich dekadach kiedy np radiostacje projektowali "Magowie z wysokiej wieży dla magów z wysokiej wieży".
Samo uruchomienie żeby połączyć się na zaprogramowanym wcześniej kanale wymagało często przeklikania kilku mało przejrzystych menu i najlepiej odśpiewania psalmu do Omnizjasza, Boga Wszystkich Maszyn. :lol:
Na poważnie, najlepiej było sobie sekwencje przykleić na zalaminowanej karteczce przyklejonej do radia. (I mieć prywatnego baofenga jakby służbowy złom nie działał mimo próśb, gróźb, pukania w obudowę i modlitw do wyżej wymienionego bóstwa.)

Z tego powodu na początku wojny na Ukrainie gdy rezerwiści musieli nawiązać łączność przy użyciu służbowego sprzętu zdarzało się że jedna kompania nie miała kontaktu z drugą kilkaset metrów dalej.
Więc o jakiejkolwiek koordynacji działań nie mogło być mowy.

"Budowanie świadomości sytuacyjnej jest niezwykle ważne zarówno w fazie planowania zadania, jak i podczas jego realizacji. Ukraina odrobiła pracę domową, od 2014 roku rozwija swoją aplikację Kropywa (Pokrzywa), jaką najogólniej w świecie można nazwać wojskowym „Janosikiem”.
Ma ona mnóstwo modułów, od artyleryjskiego po dronowy.
W połączeniu z dronami obserwacyjnymi i udostępnianym streamem 24h już dla szeregowego żołnierza mamy możliwość szybkiej oceny sytuacji.
Rozpoznanie osobowe całkowicie znika, wszyscy przechodzą na drony.
Nie chcę się wdawać w szczegóły, ale armia ukraińska ma już bardziej rozwinięte systemy, jakie posiadając bazę danych o przeciwniku na danym obszarze pozwalają skutecznie planować zadania i pomagają oszacować ryzyka.
Od trzech lat nigdzie nie widzieliśmy mapy papierowej.
Tej digitalizacji już na najniższych szczeblach powinniśmy się nauczyć jak najszybciej.
Niezależnie od tego czy to będzie ATAK czy Jaśmin, potrzebujemy narzędzia skutecznego oraz powszechnego.
Zdjęcie natomiast prezentuje jak zmienia się krajobraz na polu walki w przestrzeni kilku tygodni walk.
Dalej pracujemy na wschodzie, dalej szkolimy naszych mundurowy w kraju.
Za dwa tygodnie czeka nas prawdziwa próba ognia, szykujemy się na nowy odcinek z nowo formowanym batalionem specjalnym.
A nowa jednostka i kierunek to zazwyczaj duże straty. Trzymajcie kciuki."
Awatar użytkownika
SilesiaSurvival
Posty: 1561
Rejestracja: pt 12 lis 2021, 20:56
Lokalizacja: Czechowice-Dziedzice / Warszawa
Kontakt:

śr 30 kwie 2025, 09:04

Cześć

Taki tekst znalazłem na profilu „Ukraina : wojna” na portalu Facebook. Pozwólcie że zostanie zacytowany w całości.

Pozdrawiam
~Bart


Ukraina: wojna pisze:
czw 18 sty 2024, 18:03

Dzień 1161
„Nie damy rady uciekać stąd…”


O sondażach. I o mediach też.


Do tego tekstu podchodziłem parę razy, zwłaszcza że niektórzy Czytelnicy pytali o uzasadnienie dla tej tezy, bo pojawiła się ona w moich wpisach wcześniej. Czas płynął, inni [1 - pol] napisali właściwie to, co należałoby powiedzieć - ale uznałem, że wolę opisać to jeszcze własnymi słowami i zwrócić uwagę na inne aspekty sytuacji.

Na pewno bodźcem był pokaz gówniarzerii naszych pracowników portali medialnych, błyskawicznie i bezrefleksyjnie kopiujący doniesienie, zaczynające się od słów: „gdyby wybuchła wojna, co trzeci Polak (32,6 proc.) uciekłby z miejsca swojego zamieszkania”.

Oczywiście, nie ma się do czego przyczepić, sama prawda, przed sądem rzecz do obrony bez żadnego wysiłku. Problem w tym, że przekazana w taki sposób, w głowach ludzi zmienia się w „więcej, niż co trzeci Polak uciekłby z kraju”. Wszyscy dyskutują o tym w ten sposób, nigdzie nie widziałem próby tonowania tego. Myślę, że Giersimow sobie z tej okazji strzelił dodatkowego szocika, a może i dwa. Ale na miejscu mediaworkerów nie zgłaszałbym się do niego po gratulacje, on takich nie poważa.

W czym rzecz? Ano, gdy wyjdzie się poza nagłówek to sprawa wygląda zupełnie inaczej: „obecnie ucieczkę za granicę deklaruje 18,5 proc. respondentów, w bezpiecznym miejscu w kraju schroniłoby się 14,1 proc. badanych”.

Nie sądzicie, że to już ma zupełnie inny wydźwięk? Bo czym innym jest ucieczka za granicę, co często jest powiązane z deklaracją „to nie moja wojna” (o tym dalej) - a czym innym przemieszczenie w miejsce bezpieczniejsze, ale pozostanie w kraju - co jest działaniem rozsądnym i godnym pochwały. Wszyscy tak robili kiedyś i robią teraz. Rząd Ukrainy nawet zachęcał do tego obywateli i większy zgryz miał z tymi, co nie chcieli.

Sumowanie tych dwóch wartości jest nieodpowiedzialnym gonieniem za sensacją a jednocześnie to perfidnie podrywa morale społeczeństwa. Demonstracja strachu niesie za sobą bardzo konkretne ryzyka.

A ja chcę zająć się w poniższym tekście tylko 18.5 procentem respondentów, tymi co uważają, ze jakby co to wyjadą za granicę. Oczywiście część uwag dotyczy także osób, które po prostu wolą zabrać siebie albo swoich bliskich w nieco bezpieczniejsze okolice, bo mieszkają niekomfortowo blisko terenów, które mogą stać się areną walk albo celem ostrzałów - one powinny w poniższych rozważaniach znaleźć coś, co pozwoli im skuteczniej zaplanować taki wyjazd.


O micie „wyjadę za granicę, zanim się zacznie”


Bardzo wiele osób mówi, że „one wyjadą za granicę, zanim się zacznie i nie będą czekać”. Z góry zapowiadam: nie macie szans. Jeśli poważnie myślicie o wyjechaniu za granicę to właściwie powinniście już dzisiaj zacząć planować sobie życie na obczyźnie i od jutra zabrać za przygotowania. No, chyba że należycie do garstki szczęśliwców, które mogą pojechać na trzy czy pięcioletni kontrakt, razem z relokacją całej rodziny, wtedy bierzecie ten papier i macie szansę wrócić. Reszta niech nastawia się na permanentną emigrację.

Dlaczego tak uważam? Bo Rosjanie kochają podstęp. Czczą go. Różne rzeczy można mówić o ich partactwie, zamordyźmie, bylejactwie, lekceważeniu życia ludzi itd. - ale fortel wojenny wyższe dowództwo armii ceniło i ceni ponad wszystko.

O, na przykład: kilka razy zdarzyło mi się napisać, że nie wiem, jak będzie wyglądać kolejna odsłona wojny hybrydowej (wynalazku rosyjskiego, wypada dodać) ale pewny jestem tylko tego, że się zdziwimy. No i jakiś czas później zaczęło się zrywanie kabli podmorskich przez statki. Sporo tego się zebrało, nikt się nie spodziewał - ale potem się ogarnęliśmy. Na marginesie - tu sobie stawiacie kropeczkę na ekranie, można białym flamastrem, bo do tego, dlaczego tylko zdolność do radzenia sobie i odpowiednie podejście może nas ocalić przed wojną, napiszę w dalszej części.

Podobnie było z Ukrainą. Od tej pory minęły trzy lata, wiele zatarło się w pamięci a do tego nie każdy interesował się tym, co działo się na granicy wcześniej. No więc wcześniej Rosjanie podprowadzali do granic wojsko i odprowadzali. Podprowadzali i odprowadzali. Zanosiło się, że „coś” może się wydarzyć i że pewnie się wydarzy - ale to wiadomo było od momentu, gdy Rosjanie zaczęli zostawiać w przygranicznych składach sprzęt a do stałych baz wycofywać tylko ludzi. Ale to nadal za mało. Pięć dni przed otwartym atakiem ogłoszono mobilizację w pseudorepublikach, równolegle z ewakuacją ludności do Rosji a Rosja oskarżyła Ukrainę o ostrzelanie miejscowości na terytorium FR (od 2014 nie było chyba takiego zarzutu). Dodatkowo Lufthansa wstrzymała loty do Kijowa a Francja wezwała obywateli do opuszczenia Ukrainy. Potem dowiedziałem się, że Rosjanie zaczęli do przygranicznych szpitali polowych dostarczać krew, a to już był bardzo zły prognostyk - ale ta informacja nie była publicznie dostępna.

W czym problem, skoro były takie znaki? Ano w tym, że gdybyście za każdym razem, gdy sytuacja się zaostrza, jechali w popłochu za granicę, to musielibyście po kilku tygodniach wrócić. I tak przez dwa lata, co pół roku. Tak się nie da żyć. Macie prace, zobowiązania, dzieci w szkołach i tak dalej i tak dalej. Nie każdy z nas może pracować z dowolnego miejsca na świecie. Po czwartej próbie byście do reszty zobojętnieli i nie wyjechali do momentu, gdy byłoby za późno. Rosjanie doskonale to wiedzą i świadomie przygotowują się za każdym razem tak, aby znieczulić i zaskoczyć przeciwnika. Zawsze i wszędzie, to jest kamień węgielny ich doktryny.

Oczywiście nie chodzi o to, żeby złapać akurat Was, w waszym przytulnym apartamencie „dwa na dwa metra kwadrat” - ale ten sam mechanizm działa też na inne obszary państwa, my jesteśmy tutaj tylko przypadkowymi ofiarami.


Na pewno bym zgadł i wyruszył! Ale gdzie?


„…bo mam znajomego, co przewidział”. Tak na marginesie to sprawdziłbym, czy nie „przewidział” poprzednich kilku razy, bo na tej zasadzie to każdy potrafi trafić. Tylko wtedy wracamy do punktu poprzedniego.

No dobra, załóżmy, że widzisz - drogi Czytelniku, droga Czytelniczko - znaki. I wiesz. To teraz szybka piłka: Lufthansa ogłosiła wstrzymanie lotów do Warszawy. Pakujesz się z dziećmi i jedziesz, tak? A wiesz, co ze sobą zabrać? Jesteś przygotowana/przygotowany? Zabawki, podręczniki, metryki, dokumenty, leki, nośniki danych, ubranie, pieniądze… i tak dalej i tak dalej. Wiesz, gdzie chcesz jechać, czy po prostu „na zachód, na południe, gdzie oczy poniosą i póki baku starczy a po drodze ktoś się mną zajmie”?

Nie masz. Nie jesteś gotowy/gotowa. A ogarnięcie tego zajmie ci co najmniej jeden dzień - a i tak grozi tym, że pojedziesz jak ci nieszczęśnicy z Ukrainy, którzy wzięli ze sobą kryształowy żyrandol a zapomnieli leków, dokumentów czy wózka inwalidzkiego babci. I tu nie ma co kpić, bo groza gwałtownej ucieczki robi nam coś takiego, że tracimy zdolność osądu i rozróżniania rzeczy ważnych od mało istotnych.

Podsumowując: na spakowanie się zużyjesz co najmniej jeden dzień. Chyba, że akurat zaczną spadać ci na głowę rakiety, to przyśpieszysz - ale nie zakładam sytuacji ekstremalnej.


Tylko że nigdzie nie dojedziesz…


…a już na pewno nie do granicy. Oczywiście tu wygrani są ci, którzy mieszkają blisko granic i dla nich to jest te kilkanaście-kilkadziesiąt kilometrów w znanej okolicy, ci mają szanse. Ale ostatnio, gdy patrzyłem, to ludność Polski skupiała się takimi plackami, w miastach - a nie nasyconą, grubą linią wzdłuż granic. Więc takich szczęśliwców, którzy jako pierwsi zdziwią się dalszym rozwojem sytuacji, będzie niewielu. A co ich zdziwi? Nie będę zdradzać żartu, więc poczekajcie cierpliwie gdy dojdziemy do granicy.

Tu czas na małą dygresję. Na pewno potraficie wyobrazić sobie zadania naszych żołnierzy, prawda? Choćby z roty przysięgi: żołnierz przysięga służyć ojczyźnie, bronić jej niepodległości i granic - nawet za cenę zdrowia i życia. Sposób, w jaki może zrobić to z maksymalną skutecznością, opisują potem regulaminy.

Jest jednak jedno zadanie, którego żołnierz nie ma wpisanego w obowiązki: wojsko nie ma obowiązku dbać o błogostan cywili i nie musi organizować im życia.

No zrozumcie mnie źle. Żołnierz odda życie za wasze bezpieczeństwo. Żołnierz zaryzykuje odstrzelenie ręki i nogi, żeby osłonić waszą ewakuację. Ale żołnierzowi nie wolno przedkładać waszych, doraźnych potrzeb nad wykonanie zadania. Jeśli szosa zostanie zarezerwowana pod ruch wojsk (a zostanie) to posterunek nie wpuści tam cywilnych samochodów. Wojskowa logistyka i służba ruchu będzie organizować trasy dla wojska i tylko dla wojska. A jeśli okaże się, że jakaś szosa została zakorkowana przez prywatne auta to - wbrew sobie i kosztem nocnych koszmarów przez resztę życia - to wojsko będzie miało obowiązek ją udrożnić, choćby mieli pospychać was z samochodami do rowów. Po prostu jeśli jednostka utknie na szosie, to skończy się nie tylko masakrą wojskowych i cywili, bo Rosjanie nie dbają o takie detale, ale może dojść do katastrofy na froncie a więc większych ofiar. Nikt nie będzie się z tego cieszyć, ale nie będzie też żadnej taryfy ulgowej.


…ale przecież to powinno być zaplanowane!


Zgadza się. Kwestiami ludności cywilnej zajmuje się lokalna administracja - współpracując z wojskiem tak, aby minimalizować liczbę takich, traumatycznych sytuacji. Nikt nie chce powtórki z szosy myślenickiej z 1939.

Jest tylko pewien niuans. Nie ma (nie było) przepisów.
Nie ma świadomości.
Nie ma planów.

W lutym 2024 pan Ariel Drabiński rozesłał po miastach w Polsce zapytania o plany ewakuacji III stopnia, cytując wpis z dnia 711: z 32 miast otrzymał 22 odpowiedzi. Szczególnie niechlubne miejsce zajmują miasta, których władze odpowiedziały w duchu „nie mamy, nie zrobimy, radźcie sobie jak dacie radę - a jak nie, to gińcie”. Na liście są Warszawa, Rzeszów, Mińsk Mazowiecki, Stalowa Wola.

Mniej żenujące stanowisko, choć nadal dalekie od oczekiwań, czyli „no plan mamy, ale nie ma przepisów to go nie wdrożymy” zajęły Łódź, Szczecin, Puławy i Skierniewice.

Pokrzepiające jest to, że prawie 2/3 pytanych odpowiedziało, że co prawda plan jest ale przepisów nie ma, ale rolą samorządu jest chronić obywateli a nie ciepłe posadki dla władz i oni ten plan wykonają choćby skały srały, wybaczcie dosadność. Gratulacje dla Bydgoszczy, która odpowiedziała szybko, konkretnie i w tym właśnie duchu.

No więc jeśli jesteście mieszkańcami tej Bydgoszczy to możecie spać spokojniej - przynajmniej uda Wam się, prawdopodobnie, wyjechać z miasta. Ale z takimi władzami miejskimi to ja bym proponował poczekać na oficjalne wytyczne - najwyraźniej macie tam kogoś z głową na karku i gonadami ze stali, więc po prostu tym ludziom zaufajcie. Co dalej, to się zobaczy.

Naprawdę przegwizdane mają mieszkańcy takiej Warszawy, choć nie tylko. Doskonale wiecie, jak wygląda normalny dzień przyjazdu i wyjazdu do pracy, co nie? Nic fajnego. Ale to pikuś w porównaniu z tłumem ludzi, który „na już” będzie usiłował wydostać się ze stolicy. Zupełnie nieświadomy tego, że w Warszawie i wokół niej znajdują się jednostki wojskowe, które zarówno mają swoje potrzeby transportowe, które będą bezwzględnie egzekwowane jak i tego, że same jednostki będą legalnymi celami ataków rakietowych, więc możecie trafić pod ostrzał. Albo na szosę, zatarasowaną płonącymi wrakami. Bywa. O mostach na Wiśle - z czystej litości - nie wspominam, mam nadzieję, że Wasza trasa nie przecina linii Wisły. Bo pomyśleliście o tym, co nie?

W każdym razie istnieje bardzo poważne ryzyko, że zbyt daleko nie zajedziecie - nawet jeśli uda się wam wyplątać z miejscowości, to zapewne zatrzymają Was patrole na mostach: wojsko ma na nich zawsze pierwszeństwo. Jeśli nie na mostach, to na autostradach i ważnych skrzyżowaniach: gdyż wojsko zawsze ma pierwszeństwo. A jak już zaplączecie się w polne drogi i bezdroża, to w pewnym momencie skończy się Wam w jakiej głuszy paliwo, gdy stacje paliw raczej nie będą mieć nowych dostaw a nawet mogą ograniczać sprzedaż, gdyż wojsko… i tak dalej.


…ale skąd to wojsko wszędzie!?


No z wojskiem nie jest jak z motocyklistą z dowcipu o teście na prawo jazdy, gdy na pytanie o to, czy pierwsze przez skrzyżowanie przejedzie: kierujący, tramwaj czy karetka na sygnale odpowiedź padała „motocyklista”. Ono się pojawi z bardzo konkretnego powodu.

Bo wiecie - my możemy nie orientować się, czy to „na pewno” czy „prawie na pewno”. Ale wojskowi wiedzą znacznie lepiej. Politycy też wiedzą, ale zanim zdążą to wypaplać pocztą pantoflową, to kraj zobaczy w TV informację o wprowadzeniu stanu wojennego - i finito. Tu warto podkreślić to, o czym przypomniał Marek Budzisz: do wprowadzenia stanu wojennego nie potrzeba strzałów na granicy. Co więcej - stan wojenny obowiązuje od razu, gdy tylko Rada Ministrów złoży wniosek a Prezydent to podpisze. Żadnych dyskusji, projektów w Sejmie, głosowań. Znaczy są, ale nie są potrzebne aby przepisy weszły w życie. Mogą potem je cofnąć. Ale chodzi o to, że to jest narzędzie do błyskawicznego reagowania, więc musi zadziałać błyskawicznie.

Tutaj muszę podkreślić, że nie mam na ten temat żadnej wiedzy „insajderskiej” - bo gdybym miał, to nie mógłbym o tym pisać, a wszystkie informacje, jakie posiadam, pochodzą z przysłuchiwania się rozmaitym, publicznym dyskusjom, wzmiankom i tym podobnym. I wyszło mi z nich, że zarówno władze naszego kraju jak i pozostałych przyjrzały się dokładnie temu, co działo się na granicach z Ukrainą i chyba zdecydowane są aby nie dopuścić ani do niekontrolowanego przemieszczania się mas ludzi ani do niekontrolowanej ucieczki obywateli RP w wieku poborowym.

Oczywiście, można nadal polegać na naszym, rodzimym bałaganie i wierzyć w to, że „jakoś się uda” - ale istnieje bardzo duże ryzyko, że nawet jak się dostaniecie do granicy, to się od niej odbijecie. Za sprawą wspólnych wysiłków służb Polski jak i kraju sąsiedniego, który bardzo będzie zainteresowany tym, aby jak najwięcej Polaków zostało w Polsce.

Przy okazji - jak sądzicie - czy nasi niemieccy sąsiedzi, prowadząc kontrole graniczne w poszukiwaniu nielegalnych emigrantów, nie zdobywają właśnie cennych doświadczeń związanych z organizacją i szczelnością mechanizmów kontroli granicznej?


…i tak się przemknę! Tylko co dalej?


Na pewno. Na pewno część z Was się przedostanie. Będą łapówki, będą przemytnicy, będą boczne drogi, które znają miejscowi. Ale statystycznie Wam się to nie uda. No, ale zostawmy na razie tych, co zostali i ruszajmy do tego azylu.

I wiecie, tu zacznie się mały problem. Bo ewentualny konflikt, który wymuszałby wprowadzenie w Polsce stanu wojennego, to już bardzo poważna sprawa. Wyjątkowo poważna. Jesteśmy członkiem NATO, jesteśmy członkiem Unii Europejskiej. Sąsiednie kraje wiedzą już że coś się bardzo, bardzo zepsuło, skoro do takiej sytuacji doszło. I co prawda Rosja zapewnia je swoimi kanałami, że na Polsce się skończy, ale wcześniej zapewniała, że skończy się na Ukrainie, więc….

Więc w Europie raczej nie będziecie mile widzianymi gośćmi. Najważniejsze: jak uda Wam się wyjechać w znaczącej liczbie, to obciążycie systemy społeczne sąsiadów. Nie, nie sądzę, żeby ktoś Was deportował. Tylko, ze to niczego nie zmieni dla osób, które chciałyby uniknąć służby wojskowej. A na polaryzację będą grały nie tylko lokalne partie z hasłami „nie dla przyjezdnych” ale i Rosjanie.

Druga sprawa jest taka, że obserwuję teraz argumenty podnoszone za i przeciw wspomagania Ukrainy i zasadniczo ci „przeciw” podnoszą małą liczbę wojska własnego („które potrzebne jest do obrony nas”) i małą liczbę amunicji w zapasach („która potrzebna może być nam”) oraz małą liczbę sprzętu w zapasach („który potrzebny będzie nam”). Oczywiście - nasi sojusznicy wypełnią swoje zobowiązania - ale raczej nie zrobią tego do ostatniego żołnierza i ostatniego transportera opancerzonego.

Istnieje za to bezpieczny sposób okazywania pomocy, który nie drenuje specjalnie zasobów kraju pomagającego. To szkolenie wojskowe. A po co zwozić na nie Polaków z Polski skoro mamy masę Polaków, kwalifikujących się do poboru, na miejscu? Powstaną odpowiednie komórki i delegatury i wezwania do odbycia służby dostaniecie tak czy owak. Na pewno będziecie w lokalnych systemach, bo przecież zgłosiliście swój pobyt i zgłosiliście się po zasiłek i jakiejś pracy szukaliście… Prawda? A miejscowi politycy od razu upieką kilka pieczeni na jednym ogniu.

Tak więc wygląda na to, że jeśli gdzieś uciekać z zamiarem uniknięcia ewentualnego wezwania do służby to tylko na inny kontynent.


Przedsumowując jak do tej pory


Dla znakomitej większości z grupy, która zamierza opuścić „w razie czego” kraj aby uniknąć służby wojskowej, scenariusze będą wyglądać następująco:

1. Na pewno nie wyjedziecie na czas
2. Może nawet nie wyjedziecie z miasta
3. Pewnie nawet nie przedostaniecie się przez Polskę
4. A już na pewno nie przejdziecie przez granicę
5. Jeśli w ogóle, to możecie zostać zatrzymani po przekroczeniu granicy
6. A jeśli jednak zostaniecie w kraju europejskim, to macie szansę być zmobilizowanym


No to teraz mnie załamałeś… co robić?


Porzucić mrzonki o Ziemi Obiecanej, bo w ten sposób krzywdzicie siebie i innych. Skupiając się na mało realistycznym pomyśle na wyjazd zaniedbujecie działania i starania „tu i teraz”, przez co jesteście wrażliwi i podatni na nieszczęścia. I nawet nie wiem, czy naprawdę chcecie jechać czy tylko odkładacie robienie tego, co budzi Wasz niepokój pod tym pozorem - tak serio, wyobraźcie sobie, że jutro rano macie samolot - i co bierzecie, jak postępujecie? Odpowiedzcie sobie szczerze, czy w jesteście w ogóle gotowi czy tylko się oszukujecie?

To troszkę paradoks, ale ludzie przygotowani do wojny prawie na pewno nigdy nie będą brali w niej udziału - a ofiarami napaści staną się ci, którzy to zaniedbali. Ukraina przed 2014 była krajem po prostu idealnie pokojowym. Znakomita większość urzędników i wyższych oficerów zajmowała się zgodnym rozkradaniem majątku armii, rząd kombinował kogo by tu jeszcze uwłaszczyć na państwowym a komu z prywatnych zabrać i dać „swoim” - ot, typowa oligarchia w stylu mafijno-donieckim. Tam naprawdę nie było planów agresywnych podbojów, roszczeń terytorialnych i tym podobnych. To już Węgry są bardziej bojowe teraz, niż Ukraina wtedy, domagając się rozmaitych koneksji na terenach przygranicznych.

Dlatego Ukraina została napadnięta. Gdyby w 2014 miała armię i wolę działania taką, jak w 2022 to uniknęlibyśmy tego pisania, tysięcy ofiar i traum. I błędnych kalkulacji Putina osiem lat później.

Przeciwko społeczeństwu, które jest zorganizowane i ma jakieś procedury albo wzorce postępowania w sytuacji kryzysowej, nie opłaca się organizować zamachów na infrastrukturę czy aktów terroru. Bo na początku jest strach, ale jeśli sobie z tym poradzi, to mu urośnie pewność siebie.

Przywołam taki dziecinny przykład z mojej młodości, gdy po raz pierwszy w życiu pracowałem w jakimś biurze. Po kilku tygodniach polecono mi zastąpić sekretarkę, która poszła na urlop. Z perspektywy patrząc to nie był żaden problem - okres wakacyjny, nic się nie dzieje, nawet nastolatek da sobie z tym radę. Ha. Ha. Ha. Trzy razy „ha”. Nawet nie zdajecie sobie sprawy, jaki stres wywoływał u mnie fakt, że dzwonią do mnie jacy obcy ludzie, że czegoś chcą wiedzieć (czego ja nie wiem) albo że trzeba coś zanotować. A już jak ktoś powiedział „sygnał faksu proszę” to zaciukałem się w takiej panice, że niemal mnie sparaliżowało. Ja wtedy faksu od kserokopiarki nie odróżniałem - a gdyby były wtedy powszechne ekspresy od kawy, to też bym pomylił (tak, taką historię też znam, ale to inna bajka). Po drugiej stronie ktoś, obdarzony anielską cierpliwością, podpowiedział: „naciśnij ten duży, zielony guzik i odłóż słuchawkę!”. Oczywiście - zielony guzik był w prawym, dolnym rogu czarnego aparatu, wiec z myślą „skąd mógł wiedzieć?” wdusiłem go i z niepokojem usłyszałem, że coś piszczy - a z olbrzymią ulgą, że coś wyłazi z drugiej strony. Ulga momentalnie przekształciła się w kolejny atak paniki: „ale co ja mam teraz z tym papierem zrobić?” ale teraz już wiedziałem, że jakby co, to zielony przycisk jest po prawej stronie, na dole. Tylko żeby na czas go nadusić…

Jak zapewne się domyślacie, od tamtego czasu przyjąłem i wysłałem tysiące faksów (choć za sprawą kontaktów z sąsiadami zza Odry pożegnałem się z tym wynalazkiem później, niż reszta Polaków), odebrałem, przekazałem i odrzuciłem dziesiątki tysięcy telefonów i od pewnego czasu przestało to we mnie wywoływać jakiekolwiek, dodatkowe emocje.

I to banał, który zna każdy z nas. jak powiedział Osioł w „Shreku”: „Ty, no wiesz - strach to jest normalna reakcja na nieznaną sytuację!”. Każdy z nas potrzebuje po prostu troszkę się przyzwyczaić, oswoić, przemyśleć postępowanie, zaplanować coś. Uda się, nie uda - ale jak coś zaplanujemy, to przynajmniej będziemy mieli iluzję kontroli sytuacji i nie stracimy tak łatwo głowy jakby co. Źle jest natomiast udawać, że w razie potrzeby wygramy milion dolarów albo zstąpi do nas wujek z niebios i osłoni mitycznym brzuchem przed złem - i przez to zaniedbywać przygotowania na rzecz ochrony siebie i bliskich.

Źle jest też okazywać strach i niepewność i rozsiewać go w społecznościówkach. Strachem można zarazić, panikę można indukować w otoczeniu. Ale tak samo działa okazywanie odwagi. Nie fanfaronady, nie buńczuczności, nie deklaracje „ani guzika” - tylko po prostu spokojne podejście na zasadzie „spoko, jakoś damy radę”.
I zdradzę tu wam pewną tajemnicę, która tak naprawdę tajemnicą nie jest, bo powtórzono ją tysiące razy w tysiącu opowieści: wy prawie na pewno nie będziecie czuli tej odwagi ani tego spokoju ducha. To łaska (albo kara), dana naprawdę nielicznym. Nadal będziecie niespokojni i niepewni. Ale troszkę mniej, każdego dnia troszkę mniej. Pod warunkiem, że na zewnątrz będziecie tacy, jacy chcielibyście być w środku.

Wtedy wszystko się uda i nikt nie odważy się nas ruszyć.


Na zakończenie


Bardzo chciałbym abyście zwrócili uwagę na to, że w całym tekście nie oceniam postępowania osób, które deklarują chęć ucieczki z kraju w razie W z powodu obawy przed służbą wojskową. Nie o to mi chodzi. Chodzi mi o to, aby wykazać, że ważniejsze jest to, by mocno stać na ziemi, realnie planować ochronę siebie i najbliższych. I żeby nie panikować i nie pozwalać na panikowanie.
„psy szczekają, forum działa dalej”

Silesia Survival : zapraszam pod tą samą nazwą na YT , FB , IG oraz TT
silesiasurvival@gmail.com
Ramzan Szimanow
Posty: 2539
Rejestracja: czw 27 sty 2022, 10:49
Kontakt:

pt 09 maja 2025, 18:54

Czarna Godzina przetłumaczyli rosyjski podręcznik walki z użyciem dronów.
Ten sam z którego screeny krążą w sieci.
Wielkie pokłony za to Panie i Panowie!

Tutaj zamieszczam bezpośredni link do materiału w pdf i do informacji na fb

http://czarnagodzina.com.pl/wp-content/ ... OW_FPV.pdf

https://www.facebook.com/photo/?fbid=12 ... 1110351989

Aktualizacja, opracowanie filmowe.

https://www.youtube.com/watch?v=YhUhFT37qv8
Ostatnio zmieniony wt 27 maja 2025, 02:56 przez Ramzan Szimanow, łącznie zmieniany 1 raz.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Taktycznie”